– Daleki jestem od odtrąbienia pełnego zwycięstwa, ale lepiej na pewno jest – poinformował w mediach społecznościowych o. Leon Knabit, który od końca października przebywa na oddziale zakaźnym w Szpitalu Specjalistycznym im. Stefana Żeromskiego w Krakowie, po pozytywnym wyniku badania na obecność SARS-CoV-2.
Reklama
Tyniecki benedyktyn przytoczył historię ojca i syna, którzy po wyleczeniu się z covidu udali się na dwutygodniową pielgrzymkę do Santiago de Compostela. – Przeżyli dole i niedole pielgrzymki i nauczyli się wzajemnie tego, że łączy ich silna więź prawdziwej, rodzinnej miłości – wspomina o. Knabit.
Mnich zwraca także uwagę, że wielu ludzi samotnych wyszukuje z zapałem okazji do pomocy innym. – Karmią potrzebujących, załatwiają telefony, chociaż spotykają się często z kpiną i nawet z szyderstwem tych, którzy się jeszcze dobrze mają – napisał o. Knabit. Zaproponował, by manifestujący, zamiast chodzić i wykrzykiwać wulgaryzmy, „rzucili się ławą” do pomocy jako wolontariusze w DPS-ach, szpitalach i podobnych miejscach. – Czcza manifestacja jest kpiną ze służby zdrowia, której nie daje nic konkretnego – podkreśla benedyktyn.
Zakonnik zauważył, że wzorem jest Kościół, który „ruszył ławą”, gdy tylko pandemia się zaczęła płacąc za to zdrowiem, a nawet życiem wielu zakonników i zakonnic.
W takim kontekście o. Leon Knabit przywołuje wielkie procesje ku czci św. Stanisława z Wawelu na Skałkę, w czasie których „mocne kazanie” głosił Prymas Tysiąclecia, a męski chór śpiewał „Bogurodzicę” ze słowami Juliusza Słowackiego: „Wolnego ludu śpiew / Zanieś przed Boga tron!… / Bogarodzico! / Niech nam nie bluźni wróg, / Ni wiary naszej tknie”.
– Wróg bluźnił, nawała bolszewicka profanowała i paliła kościoły, mordowała księży, niszczyła wszystko po drodze, zatrzymała ich Matka Boska razem z polskim wojskiem pod Warszawą – pisze o. Knabit i dodaje, że także hitleryzm bluźnił, profanował i niszczył kościoły, wymordował setki księży i dążył do wymordowania całkowicie narodu polskiego. – Dzisiaj już nie ma bluźnierstw bolszewików i hitlerowców, bez komentarzy… – kończy swoje rozważanie tyniecki benedyktyn dziękując za „skuteczną pamięć”.