HANNA HONISZ: - Nie Chrystus triumfujący na krzyżu, jak w starożytności był przedstawiany, ale właśnie umęczony, wpisał się w polską mentalność…
O. JERZY GOGOLA: - Mogła na tym zaważyć sytuacja polityczna Polski, związana z zaborami, głoszeniem przez romantyków mesjanizmu Polski, komunizm. Pamiętam kazania pasyjne nadawane w Radiu Watykańskim, w których kaznodzieja, w jakiś sposób wcielał w postacie historyczne Jezusowej Drogi Krzyżowej - odpowiedzialnych za smutną sytuację Ojczyzny. Potem od kilku kapłanów słyszałem, że to była bardzo dobra seria kazań pasyjnych. Sam pewno unikałbym aluzji do konkretnych osób. Postacie Drogi Krzyżowej są raczej symbolami nas wszystkich w różnych momentach naszej życiowej drogi, pozytywnych i negatywnych. Nie wydaje mi się jednak, że trudna sytuacja Polski jest jedyną przyczyną takiego stanu rzeczy. Wierni są formowani przez konkretnych duszpasterzy, od których wiele zależy.
- Wielki Post to nabożeństwa i kazania pasyjne, posty, postanowienia. A Zmartwychwstanie to dwa świąteczne dni i jakby koniec. Czy nie przesunęły się akcenty dotyczące dzieła zbawczego?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
- Każda Msza św. uobecnia całe misterium zbawcze: wcielenie, mękę, śmierć i zmartwychwstanie. Przyznając trochę racji takiej argumentacji, należy widzieć przyczynę jako złożoną. Od wieków chrześcijaństwo ukazywane jest jako naśladowanie Chrystusa przez krzyż do chwały zmartwychwstania. Faktem jest, że Ewangelie, w sposób nieproporcjonalny do zmartwychwstania Chrystusa, opisują Jego mękę. U św. Jana od Krzyża droga do zjednoczenia z Bogiem przebiega przez ciemną noc zmysłów i ducha. Pierwsza - oznacza wzięcie własnego krzyża, druga - ukrzyżowanie, co po mistrzowsku wyeksponuje św. Edyta Stein w „Wiedzy Krzyża”. To wcale nie oznacza, że na tej drodze nie ma momentów radosnych. W życiu Jezusa też takie były. Jednak my lubimy widzieć na własnej drodze tylko to, co trudne i narzekać.
- Mel Gibson w filmie „Pasja” ukazał realizm cierpienia i makabryczność męki Jezusa. To niejako przeciwwaga do „słodkiej” Drogi Krzyżowej na obrazach w kościele. Co lepiej wpływa na pobożność?
- Sceny biczowania i krzyżowania mnie zdegustowały brakiem właśnie realizmu. Takie jedno uderzenie, które odłamuje kawałek stołu, mogłoby nawet zabić. Trzeba cudu, by Jezus przeżył takie katowanie. Wielka przesada sprawiła we mnie odwrotny skutek do pewnie zamierzonego. Nie odpowiada mi ani słodzenie, ani przesadzanie w drugą stronę. Jaki cel ma to przeakcentowanie cierpienia? Pewno taki, aby współczuć Jezusowi. W Drodze Krzyżowej wcale nie o to chodzi. Jezus nie potrzebuje naszego współczucia: „Nie płaczcie nade Mną, ale nad sobą”. Wśród wydanych drukiem Dróg Krzyżowych znajdują się i takie, które ukazują Chrystusa przedłużającego zbawczą mękę we współczesnym człowieku. Takie podejście bardzo mi odpowiada.
- Dlaczego warto praktykować Drogę Krzyżową przez cały rok?
Reklama
- Po pierwsze, to dobry środek do walki z grzechem. Po drugie, pomoc duszom w czyśćcu cierpiącym. Pamiętam z nowicjatu, jak wielkie wrażenie zrobiła na mnie wiadomość, że za odprawienie Drogi Krzyżowej można każdorazowo uzyskać odpust zupełny i ofiarować za osobę zmarłą. Nasz mistrz taki argument podał, zachęcając nas do codziennej Drogi Krzyżowej, co jest zwyczajem w Karmelu.
- Duchowość pasyjna jest tylko dla świętych, czy każdego chrześcijanina?
- Nie można nikomu przypisać duchowości pasyjnej na siłę. Nie wszyscy muszą być „pasjonistami”. Misterium Chrystusa należy przyjąć w całości. Natomiast wolno nam mieć osobiste preferencje. Św. Paweł zdaje się wysuwać na plan pierwszy misterium paschy, natomiast św. Jan Ewangelista - wcielenia.
- Popularność „Gorzkich żali” spada. Jakie mogą być tego przyczyny?
- Z dzieciństwa pamiętam, że Gorzkie Żale były dla nas prawdziwym wydarzeniem. Szło się na nie powszechnie, kościół był wypełniony niemal jak na Pasterce. W mojej rodzinie był zwyczaj śpiewania „Gorzkich żali” także w domu, przez tych, którzy nie mogli iść do kościoła. Dla dzieci to był dodatkowy powód, by iść do kościoła, a nie być skazanym na śpiewanie z babcią wszystkich trzech części. Obecnie sytuacja jest inna. Wierni przychodzą, ale zdecydowanie mniej licznie. Nie staropolski język „Gorzkich żali” jest problemem, ale styl życia współczesnego człowieka. Ma on swoje nowe zajęcia: zakupy, seriale, spacery, teatry, kina. Po prostu nie chce mu się uczestniczyć w nabożeństwie ponadplanowym.
- Jak ożywić nabożeństwa pasyjne?
- Środki audiowizualne i inne atrakcje wierzącego specjalnie nie wzruszają. Raczej nie chodzi jedynie o ożywienie oficjalnych nabożeństw, ale duchową korzyść. Potrzebne jest osobiste przekonanie i zaangażowanie, a temu powinna służyć właściwa formacja chrześcijańska. Oprócz oficjalnego odprawiania Drogi Krzyżowej proponowałbym osobiste poszukiwanie takiego sposobu jej praktyki, który nam najbardziej odpowiada, np. przeżywanie jednej stacji przez cały dzień lub dodawanie innych stacji, jak to czasami bywa w Drodze Krzyżowej z Ojcem Świętym w Koloseum. A może stać nas na zupełnie nowe pomysły?
* * *
O. prof. dr hab. Jerzy Wiesław Gogola OCD
Pracownik Instytutu Teologii Duchowości oraz Katedry Historii Duchowości na UPJPII. Dyrektor Karmelitańskiego Instytutu Duchowości Teresianum w Krakowie