W czasie pamiętnej Drogi Krzyżowej Wielkiego Tygodnia 2005 r. Jan Paweł II był bardzo osłabiony, z trudem utrzymywał krzyż w swoich dłoniach. Ktoś, kto obserwował to zmaganie się Papieża z krzyżem, stwierdził, że nie wiadomo, kto kogo tutaj dźwiga - czy Jan Paweł II dźwiga krzyż Chrystusa, czy też krzyż Chrystusa niesie i podtrzymuje Ojca Świętego. Wydaje się, że oba stwierdzenia są prawdziwe. O. Jan Góra tak ujął całą sytuację: „To ten krzyż towarzyszył Ojcu Świętemu Janowi Pawłowi II w ostatnich dniach życia. To z nim rozmawiał, jemu się powierzał… Ten krzyż był obecny w jego modlitwie, rozmyślaniu i cierpieniu. Wielki Papież w swej samotnej modlitwie odkrywał mu swoją duszę, a Ukrzyżowany Chrystus odkrywał mu drogę do swojego nieba… Z tym krzyżem wszedł w zażyłość i jemu powierzył swe tajemnice. Te tajemnice, bardzo skrótowo naznaczone dotknięciem czoła, policzków i serca… są one również świadectwem Jego wewnętrznego życia”. Ten krzyż nie ocalił ziemskiego życia Jana Pawła II, ale pomógł mu powiedzieć za osiem dni: „Pozwólcie mi odejść do Domu Ojca”.
Po Drodze Krzyżowej, krzyż powrócił na ścianę w mieszkaniu ks. Mieczysława Mokrzyckiego. Po śmierci Jana Pawła II nawet najbliżsi współpracownicy musieli opuścić Watykan. Po wyborze Benedykta XVI ks. prał. Mieczysław Mokrzycki otrzymał nominację na drugiego sekretarza i przyjechał do rodzinnego domu, przywożąc ze sobą m.in. pamiętny krzyż z Wielkiego Piątku. Przekazał go pod opiekę swojej mamie, Bronisławie. Ona powiesiła go nad swoim łóżkiem.
1 maja 2005 r., odwiedzając rodziców ks. Mieczysława, rozpoznałem ten Papieski Krzyż. Zapytałem panią Bronisławę, czy można ten krzyż wypożyczyć do naszej parafii, a ona wyraziła zgodę, mówiąc: „Niech ten krzyż idzie, niech go ludzie adorują, niech się przy nim modlą”. Decyzję mamy zaakceptował ks. Mieczysław, zlecając mi opiekę nad Papieskim Krzyżem.
2 czerwca 2005 r., dwa miesiące po śmierci Jana Pawła II, w obecności Papieskiego Krzyża odprawiliśmy w naszym kościele w Kraczkowej Drogę Krzyżową z rozważaniami kard. Ratzingera. Było to ogromne przeżycie dla wszystkich obecnych. Na zakończenie Drogi Krzyżowej jej uczestnicy podchodzili na kolanach, aby ucałować ten krzyż. Papieski Krzyż przebywał w naszym kościele do końca lutego 2006 r., adorowany przez naszych parafian oraz nawiedził kilkanaście parafii w naszej archidiecezji.
Na początku Wielkiego Postu 2006 r. przekazałem osobiście Papieski Krzyż na Krzeptówki w Zakopanem, na ręce ks. Mirosława Drozdka, który stał się jego kustoszem. Z Krzeptówek krzyż pielgrzymował m.in. do kościoła Świętego Krzyża w Warszawie i na Jasną Górę, a w pierwszą rocznicę śmierci Papieża niesiony był ulicami Krakowa. Po rocznym pobycie w Zakopanem, ubogacony o złoty herb Papieża, powrócił w okolice Lubaczowa, nawiedzając m.in. Łukawiec - rodzinną parafię ks. Mieczysława i okoliczne parafie, by znowu powrócić do Kraczkowej.
Wiadomość o obecności Papieskiego Krzyża docierała do coraz większej liczby parafii z całej Polski, skąd napływały prośby o możliwość nawiedzenia ich przez krzyż. Można śmiało powiedzieć, że Krzyż Jana Pawła II nawiedził wszystkie regiony naszej Ojczyzny. Był także na Ukrainie, w Szwecji, a 7 stycznia br. na Węgrzech, w mieście Jaszapati. Gdziekolwiek się pojawiał, wywoływał ogromne zainteresowanie i poruszenie. Kapłani odwożący Krzyż mówili o wielkich przeżyciach ludzi i tłumach, które przybywały do Papieskiego Krzyża. Kiedy bp Andrzej Dzięga witał Krzyż w Ostrowcu Świętokrzyskim, powiedział do zebranych: „Zapamiętajcie dobrze ten znak, który jest wielkim darem dla naszej diecezji, abyście po latach mogli o nim opowiadać swoim dzieciom i wnukom”.
Według wielu księży ten krzyż był „najlepszym rekolekcjonistą”. Ksiądz Proboszcz z kolegiaty w Środzie Wielkopolskiej mówił, że do Papieskiego Krzyża ciągnęły tłumy parafian, a niektórych z nich widział tam po raz pierwszy, choć jest proboszczem od 30 lat. Nie przybyli oni do tej pory na żadne uroczystości parafialne, święta czy rocznice. Dopiero obecność Krzyża Jana Pawła II przełamała wszelkie opory i uprzedzenia, i pomogła przybyć do średzkiej kolegiaty. Wspominał także babcię, która przyszła z wnukiem i powiedziała mu: „Wnusiu, połóż rękę na krzyżu, dotknij Go i ucałuj, i zapamiętaj do końca życia, że dostąpiłeś łaski uczczenia Papieskiego Krzyża”. Ojciec Pasjonista z Rostkowa dał świadectwo o mężczyźnie, który do tej pory nie naprzykrzał się Panu Bogu, a który pół dnia adorował Papieski Krzyż.
Adoracja Papieskiego Krzyża najpóźniej zakończyła się w kościele Zesłania Ducha Świętego w Mielcu. Po Drodze Krzyżowej odprawianej ulicami tego miasta i po Mszy św. oraz adoracji krzyża, około 22.30 weszła do kościoła duża grupa ludzi, prosząc: „Proszę księdza - my po drugiej zmianie. Chcemy pomodlić się i uczcić Krzyż Jana Pawła II”. W wielkim skupieniu i szacunku adorowali krzyż, i na koniec, całując go odchodzili często ze łzami w oczach.
Najwcześniejsza adoracja Papieskiego Krzyża miała miejsce natomiast w 2011 r. w Raniżowie. Parafianie od Apelu czekali przed Najświętszym Sakramentem na przybycie Krzyża Jana Pawła II. O północy w wypełnionym po brzegi kościele rozpoczęła się Msza św., a po niej ustawiła się długa kolejka do ucałowania Krzyża, zakończona po drugiej w nocy.
2 kwietnia 2010 r. - w Wielki Piątek przypadała piąta rocznica śmierci Jana Pawła II. Jego Krzyż był niesiony podczas Drogi Krzyżowej ulicami Warszawy, w której uczestniczyło ok. 30 tys. ludzi. Do Papieskiego Krzyża przy Krakowskim Przedmieściu podszedł prezydent Lech Kaczyński z żoną Marią, biskup polowy Wojska Polskiego Tadeusz Płoski i wielu wysokich rangą urzędników państwowych. Oddali oni hołd Krzyżowi przez ucałowanie, a w Wigilię Święta Miłosierdzia Bożego zginęli w tragicznej katastrofie pod Smoleńskiem. U Pana Boga nie ma przypadków. Tak, jak ten Krzyż przygotował Jana Pawła II do odejścia do Domu Ojca, podobnie też w Bożych planach przygotował na śmierć Parę Prezydencką i wielu członków delegacji do Smoleńska. Nad tą tajemnicą trzeba się głęboko pochylić i zadumać.
Peregrynacja Krzyża Jana Pawła II z Wielkiego Piątku 2005 r. dokonuje niezwykłej przemiany poszczególnych ludzi i całych wspólnot parafialnych. Ileż jest wzruszeń, łez radości i nadziei - o tym może powiedzieć tylko Papieski Krzyż. Jestem przekonany, że podobne przeżycia towarzyszą peregrynacji Wielkopiątkowego Krzyża Jana Pawła II po archidiecezji przemyskiej.
Modlitwa pod tym Krzyżem wciąż trwa… Koło tego Krzyża nie mogę przechodzić obojętnie, ponieważ tutaj chodzi o mnie i moje zbawienie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu