Najlepiej malować „Jakubowy szlak” wzdłuż istniejących już szlaków turystycznych. To dobra promocja dla „camino”. Ludzie widząc jakubową muszlę mogą przecież nabrać ochoty na pielgrzymowanie. I oto chodzi - mówi Dagobert Drost jeden z uczestników akcji znakowania beskidzkiej camino.
W sobotnie południe Dagobert Drost wraz z Markiem Tucznio przygotowywali na drzewach tzw. podkłady. Niebieską farbą malowali na pniach kwadraty, na których po tygodniu, bądź dwóch, pojawią się muszle św. Jakuba, a na koniec czerwone krzyże, oznaczające męczeństwo Apostoła. Tego dnia do zrobienia mieli odcinek z Rzyk aż po Leskowiec.
W tym samym czasie dwie panie: Anna Kruczek i Anna Bydlińska na istniejących już podkładach wykonywały jakubową muszlę. Praca szła sprawnie i szybko, dzięki przygotowanemu wcześniej szablonowi. Na wywiązanie się ze swego zadania, panie z Bractwa św. Jakuba przeznaczyły litr białej farby. Dzięki ich zaangażowaniu białe muszle można już spotkać między Leskowcem a Koconiem. Na dobry początek, pierwsza jakubowa muszla powstała nieopodal krzyża na Leskowcu.
- Muszelki malujemy gdzieś co sto metrów. Jeżeli jest prosty odcinek to wtedy rzadziej. W te wszystkie prace zaangażowanych jest, nie wiem nawet, czy dziesięć osób - wyjaśnia A. Kruczek, która w tym roku wraz z mężem zamierza przejść stukilometrowy odcinek „camino” i dotrzeć do Santiago de Compostela. Pomagająca jej A. Bydlińska. Trasę do grobu starszego z synów Zebedeusza pokonała już dwa razy. Za pierwszym razem przeszła 130 km, a za kolejnym 160 km.
Mimo że na beskidzkim odcinku „camino” nie wszędzie udało się nanieść jakubowe emblematy, to wielu pątników już nim chodzi. D. Drost mówił, że oprócz kilku osób z południa Polski spotkał na nim mieszkańca Holandii, który współrzędne tworzonej właśnie drogi ściągnął sobie z internetu. - Miał małe problemy z orientacją, więc mu pomogłem. Co ciekawe, szedł nie w stronę Santiago, lecz w przeciwnym kierunku - opowiada D. Drost. Jeżeli znakowanie szlaku między Rzykami a Koconiem pójdzie sprawnie, wówczas jego otwarcia będzie się można spodziewać w okolicach września. Najpewniej, dwa miesiące później do użytku oddany zostanie odcinek prowadzący pograniczem dwóch diecezji: krakowskiej i bielsko-żywieckiej. Bractwo Świętego Jakuba czyni starania, aby w tej uroczystości wzięli udział zwierzchnicy obu tych kościelnych jednostek administracyjnych. Planowane przecięcie wstęgi zbiegnie się z czasem z 30. rocznicą podpisania przez Jana Pawła II Aktu Zjednoczonej Europy. Doszło do tego 9 listopada 1982 r. w Santiago Compostela.
Oficjalne otwarcie beskidzkiej drogi św. Jakuba odbyło się 8 października 2011 r.
Uroczystość miała miejsce na przełęczy Karkoszczonka (729 m n.p.m.) wznoszącej się ponad Szczyrkiem. Po zasadzeniu pamiątkowego dębu św. Jakuba, pielgrzymi zeszli z przełęczy, via maryjne sanktuarium Na Górce, do sanktuarium św. Jakuba w Szczyrku. W ten sposób trasa Szczyrk - Simoradz stanęła dla pątników otworem. Punktami docelowymi jest na niej szczyt Błatniej (917 m n.p.m.) i miejscowości Górki Wielkie i Skoczów.
Uroczystość otwarcia drugiego odcinka, co nastąpiło 21 kwietnia br., związana była z pierwszą rocznicą nadania kościołowi w Szczyrku tytułu sanktuarium św. Jakuba. Pierwszym punktem uroczystości była Msza św. w sanktuarium Matki Bożej w Rychwałdzie. Po jej zakończeniu pielgrzymi wyruszyli do Szczyrku, zatrzymując się po drodze w konkatedrze w Żywcu i kościołach w Pietrzykowicach i Kalnej. Cały dystans liczył 23 km.
Kolejna część trasy została oficjalnie otwarta 28 lipca br. Tego dnia odległość między Koconiem a Rychwałdem pokonało ok. 50 osób, w tym żona boksera Tomasza Adamka wraz z córkami. W trakcie przemarszu pielgrzymi zatrzymali się na Mszy św. na Jasnej Górce oraz na nabożeństwie w sanktuarium maryjnym w Rychwałdzie. 19-kilometrowy szlak wiódł przez Ślemień, Jasną Górkę, przełęcz Ślemieńską i Rychwałdek.
Pomóż w rozwoju naszego portalu