Lourdes. Miejsce naznaczone obecnością Maryi. Od
ponad stu lat ludzie szukają tu pomocy, przybywają, by dziękować,
by zawierzać... I doznają łaski. Trzy miesiące temu (26 lutego) przybyli
do tej francuskiej miejscowości u podnóża Pirenejów biskupi - ordynariusze
nowo utworzonych (11 lutego) przez Jana Pawła II diecezji w Rosji.
Uważali, że uznanie normalności w istnieniu Kościoła katolickiego
w Rosji nastąpiło za specjalną przyczyną Maryi, która zapowiedziała,
że na końcu Jej Niepokalane Serce zwycięży.
Do Lourdes (i nie tylko) pielgrzymowała w kwietniu grupa
wiernych z kilku parafii sosnowieckiej diecezji. Duchowo przewodzili
nam księża: Zdzisław Reterski, proboszcz parafii św. Brata Alberta
w Będzinie, organizator tej maryjnej peregrynacji, Wiesław Jarząbek,
proboszcz parafii Świętych Apostołów Szymona i Tadeusza Judy w Sosnowcu-Borze
i Krzysztof Miśta z parafii Świętej Trójcy w Będzinie.
Inne od wszystkich
Każde miejsce naznaczone szczególną łaską Stwórcy ma swoje
charakterystyczne cechy, wyróżniki, ale Lourdes jest inne od wszystkich
tych "baz Bożego miłosierdzia". W Lourdes najważniejsi są, można
powiedzieć - rządzą i nadają rytm temu miastu-sanktuarium ludzie
chorzy, starzy kalecy. To oni mają wszędzie pierwszeństwo, dla nich
buduje się szpitale, dla nich powstała bazylika (mieszcząca 30 tys.
ludzi) pw. Piusa X - pod ziemią, by można łatwo wjechać wózkami i
łóżkami z chorymi. Ze względu na nich dokonuje się tu od dziesiątków
lat, co dzień od nowa, "cud wolontariatu", przed nimi zatrzymują
się ci, których tak wielkie cierpienie nie dotknęło. Napisałam: "
cud wolontariatu", bo jak nazwać fakt, że od dziesięcioleci przybywają
tu, do opieki nad chorymi ludzie z całego świata, o różnej przynależności
społecznej, klasowej, często z arystokratycznych rodów europejskich?
Kiedyś na kilka dni przybyła do Lourdes kuzynka królowej Elżbiety,
62-letnia wówczas księżna Kentu - Katarzyna; w białym fartuchu, troskliwie
opiekowała się niepełnosprawnymi z Anglii. Posługa w Lourdes nobilituje
człowieka, jego człowieczeństwo.
Istnienia jednego nie można w tym miejscu zaprzeczyć:
cudu. Najwięksi sceptycy, którzy chcieliby zwalczać cuda w Lourdes,
prędzej czy później, ulegają im. Przykładem jest Carrel - lekarz
nawrócony w Lourdes, który przyczynił się istotnie do rozsławienia
miejsca i "rzeczy" w nim się dziejących. W swoim dziele Człowiek
istota nieznana napisał: "Nie możemy wybierać tylko tego, co odpowiada
naszym upodobaniom, fantazji czy formacji naukowej lub filozoficznej
naszego umysłu. Trudność lub niejasność jakiegoś zagadnienia nie
jest wystarczającym powodem, żeby to zagadnienie lekceważyć". Warto
także przypomnieć inne spostrzeżenie uczonego: że cudowne uzdrowienia
zawsze zachodzą w środowisku religijnym. Jest wołanie do Boga i jest
odpowiedź Boga.
Po górach dolinach...
Jako grupa polskich pielgrzymów uczestniczyliśmy we wspólnych
modlitwach i celebrach: procesji eucharystycznej, słynnej procesji
różańcowej ze świecami, Mszy św. z błogosławieństwem lourdzkim, drodze
krzyżowej. Wzruszającym wyróżnieniem była dla nas możliwość włączenia
się i poprowadzenia podczas "procesji ze światłami" części modlitwy
różańcowej i zaśpiewanie zwrotki Po górach, dolinach... Wyróżnieniem,
gdyż modlitwy w sanktuarium prowadzone są w sześciu językach: francuskim,
angielskim, niemieckim, włoskim, hiszpańskim i flamandzkim. Zawdzięczamy
to kapłanowi z polskiej misji w Lourdes, ks. Janowi Betlejowi, który
był także wspaniałym przewodnikiem po miejscach związanych ze św.
Bernadettą - nie tylko przewodnikiem, ale świadkiem tego miejsca,
jego historii - świadkiem wiary. To on uświadomił nam prawdę, że
Maryja wybrała wprawdzie prostą dziewczynę, ale Bernadetta była przygotowana;
zobaczywszy Panią z różańcem - wyciągnęła swój i zaczęła go odmawiać.
Czy my jesteśmy gotowi, by w każdej chwili odpowiedzieć Bogu?
W Lourdes niebo wydaje się być tak blisko. Ludzie z całego
świata, zdrowi i chorzy, wyciągają - przez łzy i cierpienie - ręce
do Boga. Ich prośby - wierzymy, że także nasze - nie pozostają bez
odpowiedzi.
cdn.
Pomóż w rozwoju naszego portalu