Nie ma właściwie dnia, ba, nawet godziny, abyśmy nie usłyszeli
w mediach, że stan naszej gospodarki nie jest w najlepszej kondycji.
Słyszymy tu i ówdzie, że brak pieniędzy, że bezrobocie, że trzeba
koniecznie zamykać kolejne zakłady pracy. Nie ukrywam, że bardzo
trudna jest rozmowa z ludźmi, którzy stracili pracę, nie mają żadnego
dochodu, a przecież trzeba jakoś żyć. Dość często rozmawiam z osobami,
które biorą udział w przeróżnych uroczystościach. Słyszę z ich ust
optymistyczne słowa, które pokazują, że wcale w naszej ojczyźnie,
w naszym regionie nie jest tak źle. Czego to nasze władze nie robią,
jakich to sukcesów nie osiągnęły. A życie? A ludzie? Ci spokojnie
realizują swoją codzienność opierającą się na pytaniu: co zrobić,
aby starczyło na gaz, na energię, w końcu na chleb? Wiem już z doświadczenia,
że o ludzkiej biedzie bardzo łatwo się pisze. Znacznie gorzej jest,
kiedy tę biedę zobaczymy na własne oczy, a jeszcze gorzej, kiedy
stanie się ona towarzyszem naszego życia. Podziwiam tych ludzi, którzy
szukają wyjścia z trudnych sytuacji, nie tracą nadziei, próbują zachować
pogodę ducha. Trudno jednak zrozumieć fakt, że niektórzy mają za
dużo, a niektórym brakuje na normalne funkcjonowanie. Napisałem kiedyś
w gazecie artykuł o żebrzących dzieciach, które na ulicach nachalnie
domagają się pieniędzy. Nie chcą chleba, chcą pieniędzy. Po moim
artykule otrzymałem list od jednego z naszych czytelników, który
zarzucił mi, że jestem nieludzki, bo dziecku nie dałem na przysłowiową
bułkę. Zresztą wszystkim się "oberwało". I księżom, i tym, co pracują,
i handlarzom, wszystkim. Mocni jesteśmy w oskarżaniach drugich. Łatwo
o nich mówimy językiem plotek, czasami nawet nienawiści. Można dziś
powiedzieć, że tego wszystkiego nauczyło nas życie. Nasza codzienność
obraca się wokół hasła: "Jak się o swoje nie wykłócisz, nic nie będziesz
miał". Pewnie coś w tym jest, ale widzę, że nie wszyscy umieją się
kłócić. I co z nimi? Nie mają już prawa mieć nic? Nawet głosu w dyskusji,
powszedniego chleba? Nie wiem dlaczego, ale nawet polskie (chyba)
media nie zauważają biednych, bezdomnych, głodnych. Pewnie nakaz
z góry, aby ich nie pokazywać, bo to hańba dla ekipy rządzącej. Ale
mimo to, tacy ludzie są wśród nas. Potrzebują od nas pomocy. Zauważmy
ich. Bardzo często oni sami o pomoc nie poproszą. Może się wstydzą?
Pewnie tak.
Odwiedziła mnie niedawno mama pięcioosobowej rodziny.
Rozmawialiśmy na temat Arka, jej syna, który w tym roku przystępuje
do I Komunii św. O Matyldzie, która ma przyjąć sakrament dojrzałości
chrześcijańskiej. Rozmawialiśmy, a ja na twarzy matki widziałem wielkie
zakłopotanie. Zapytałem: "Pewnie pieniędzy nie macie, a dzieciaki
trzeba ubrać, uroczystość przygotować?". Kobieta odpowiedziała: "
Nie o to chodzi. Martwię się, czy my jeszcze będziemy umieli przeżyć
prawdziwie, po Bożemu, dzień I Komunii św. dziecka? Czy jeszcze będziemy
umieli?".
Od tamtego czasu zadaje sobie pytanie: czy my jeszcze
będziemy umieli być ludźmi Ewangelii? Czy nie zapomnimy o Kościele,
o świętowaniu Pańskiego Dnia? Czy my jeszcze będziemy umieli być
ludźmi? Zobaczymy.
Pomóż w rozwoju naszego portalu