Zbliża się trzecia rocznica apostolskiej wizyty Ojca Świętego
w stolicy naszej diecezji. Pomimo upływu czasu jest ona nadal żywa
w naszych sercach i wspomnieniach. Nie sposób zapomnieć atmosfery
przygotowań do pielgrzymki, rzeszy ludzi oczekującej na przyjazd
Dostojnego Gościa, entuzjazmu, z jakim został powitany, kiedy pojawił
się wśród nas i wreszcie skupienia, z jakim słuchaliśmy jego słów.
A słowa, które wypowiedział, były bardzo bliskie naszemu sercu, albowiem
nawiązywały do bogatej historii naszego regionu, piękna ziemi, o
którą kiedyś trzeba było walczyć, a obecnie wszystko robić, żeby
jej piękno zachować dla przyszłych pokoleń.
Równie ważnym w papieskim przesłaniu był aspekt wiary. Ojciec
Święty zacytował słowa św. Elżbiety wypowiedziane do Najświętszej
Maryi Panny w momencie Nawiedzenia: "Błogosławiona, któraś uwierzyła,
że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana" (Łk 1,45). Wiemy, że
Maryja uwierzyła w momencie Zwiastowania. Archanioł Gabriel zwiastował
jej trudne rzeczy i zupełnie niepojęte. Oto miała stać się matką
Syna Bożego. Zupełnie nie miała pojęcia, jak to się stanie, skoro
nie wyszła za mąż. Kiedy jednak usłyszała, że dla Boga nie ma rzeczy
niemożliwych, nie zastanawiała się dłużej, czy to jest możliwe, czy
też nie. Nie czekała na nadzwyczajne znaki z nieba i nie zasięgała
opinii innych ludzi. Bez reszty zawierzyła Bogu, mówiąc z pokorą: "
Oto Ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego słowa!" (
Łk 1,38).
Ojciec Święty wpisał swoją pielgrzymkę do Zamościa w scenę
Wcielenia i Nawiedzenia. O Wcieleniu mówił w kontekście stworzenia
świata. Bóg stworzył świat dobry i piękny, a człowieka na obraz i
podobieństwo swoje. Na świecie panował ład i harmonia. Ten porządek
świata został zmącony przez grzech pierworodny, na skutek którego
została zerwana nie tylko miłosna więź między człowiekiem i Bogiem,
ale zostały zachwiane dotychczasowe pozytywne relacje międzyludzkie
oraz została zakłócona harmonia całego stworzenia. Na kolejnych kartach
Pisma Świętego obserwujemy skutki grzechu pierworodnego. Najpierw
człowiek ucieka przed Bogiem, później w pocie czoła musi uprawiać
ziemię, która rodzi ciernie i osty, później brat zabija brata.
Przyjście Syna Bożego na świat stało się początkiem odnowy
człowieka i stworzonego świata. Jan Paweł II mówił: Chrystus "przychodzi,
ażeby to wszystko, co stworzone, na nowo ogarnąć, aby zapoczątkować
dzieło odkupienia świata, ażeby przywrócić stworzeniu jego pierwotną
świętość i godność. Przychodzi, ażeby samym swoim przyjściem ukazać
nam tę szczególną godność natury stworzonej". Odnowa świata możliwa
jest przez odnowę człowieka w duchu wiary. Stąd Papież przybył, aby
umocnić nas w wierze. Takie jest jego zadanie zlecone mu przez Pana.
Powiedział ktoś, że w dzisiejszym świecie jest dużo głosicieli
różnych idei ale mało świadków. To prawda, łatwo jest głosić różne
hasła w dobie rozwiniętych środków społecznego przekazu. Każdego
dnia na całym świecie wypowiada się w różnej formie miliony słów.
Jest ich tak dużo, że w ich gęstwinie trudno się zdecydować, kogo
słuchać i czego słuchać. Jednak słowa papieskie słuchane są zawsze
z najwyższą uwagą, nie tylko przez katolików, ale także wyznawców
innych wyznań chrześcijańskich, religii, a także ludzi niewierzących.
To dlatego, że Papież jest świadkiem. Mówi to, czym sam żyje. Również
w Zamościu przyjmowaliśmy go jako świadka, który za św. Piotrem mógłby
powiedzieć: "Bo my nie możemy nie mówić tego, cośmy widzieli i słyszeli" (
Dz 4,20).
Matka Najświętsza, która "wybrała się i poszła z pośpiechem
w góry do pewnego miasta w [pokoleniu] Judy. Weszła do domu Zachariasza
i pozdrowiła Elżbietę Judy" (Łk 1,39-40), zapewne po przyjściu do
celu podróży była bardzo zmęczona. Również Papież pomimo zmęczenia
spieszy na spotkanie z człowiekiem. Zakończona niedawno pielgrzymka
do Azerbejdżanu jest doskonałym tego dowodem. Ojcu Świętemu nie chodzi
o to, by spotykać się z bezdusznymi tłumami, ale by spotkać się z
człowiekiem. Również patrzyliśmy na jego zmęczoną twarz w Zamościu.
Ale również była to twarz szczęśliwego Ojca, który spotyka się ze
swoimi dziećmi. Przyjechał, by umocnić wiarę każdego z nas z osobna.
Niektórzy uważają, że Ojciec Święty powinien ograniczyć
swoją aktywność. Inni nawet, że powinien przekazać swój urząd komuś
młodszemu. Autentyczni świadkowie, w odróżnieniu od propagandzistów
i reklamiarzy, nie potrzebują sportowej sylwetki, by przekonywać
o prawdzie głoszonych słów. Wystarczy ich obecność. Przypomina się
tu wydarzenie z życia św. Jana Apostoła. Na starość mieszkał w Efezie.
Tradycja mówi, że dożył wieku stu lat. Chrześcijanie należący do
tamtejszej gminy pragnęli jak najczęściej widzieć bezpośredniego
świadka życia, śmierci i Zmartwychwstania Pana Jezusa. Chcieli z
jego ust usłyszeć najważniejszego przesłania Zbawiciela. Zmęczony
życiem i osłabiony starością apostoł powtarzał tylko jedno zdanie: "
Synaczkowie, abyście się wzajemnie miłowali" (por. 1 J 3,11; 2 J,
1,5). Pierwszym chrześcijanom te słowa wystarczały, ponieważ wypowiadał
je naoczny świadek.
Wkrótce minie trzy lata od obecności Ojca Świętego. Stanął
pośród nas jako autentyczny świadek Jezusa Chrystusa. Jako przykład
do naśladowania ukazał nam postać Najświętszej Maryi Panny i jej
zawierzył "losy tej ziemi zamojskiej i polskiej ziemi i wszystkich,
którzy na niej żyją i pracują (...). Prowadź nas w ten nowy czas,
który się przed nami otwiera". Matkę Najświętszą mamy naśladować
w jej wierze, czyli zaufaniu Bogu wbrew nieraz naszemu "widzi mi
się" i ludzkim sądom i opiniom. Było to wielkie zadanie domowe, jakie
otrzymaliśmy od "pierwszego ucznia Chrystusa". Trzeba się wciąż wczytywać
w jego homilię wygłoszoną 12 czerwca 1999 r. w Zamościu i zadawać
sobie pytanie: czy przynajmniej w części każdy z nas to zadanie odrobił?
Nasza odnowa w duchu wiary przyczyni się do przywrócenia pierwotnej
harmonii całemu światu, "bo stworzenie z upragnieniem oczekuje objawienia
się synów Bożych" (Rz 8,19).
Pomóż w rozwoju naszego portalu