"O Faustyno, jakże przedziwna była Twoja droga! Czyż można nie pomyśleć, że to Ciebie właśnie, ubogą i prostą córkę mazowieckiego, polskiego ludu, wybrał Chrystus, aby przypomnieć ludziom wielką Bożą tajemnicę miłosierdzia. Tę tajemnicę zabrałaś ze sobą, odchodząc z tego świata po krótkim i pełnym cierpień życiu. Równocześnie tajemnica ta stała się proroczym zaiste wołaniem do świata, do Europy. Przecież Twoje orędzie Bożego Miłosierdzia zrodziło się jakby w przeddzień straszliwego kataklizmu drugiej wojny światowej. Zapewne byś się zdziwiła, gdybyś mogła na ziemi doświadczyć, czym stało się to orędzie dla udręczonych ludzi tego czasu pogardy, jak szeroko poszło ono w świat".
Jan Paweł II -
Rzym, 18 kwietnia 1993 r.
Filary Kościoła
W tę niedzielę, kiedy brzmią w naszych uszach radosne pieśni
rezurekcyjnego tryumfu Chrystusa nad śmiercią, składamy Bogu dziękczynienie
za dar nie do przecenienia, jakim jest Jego Miłosierdzie. Szczytem "
manifestacji" daru Ojca była ofiara krzyżowa Jego Syna. Już nic więcej
nie mógł zrobić, aby przekonać świat o swojej miłości i miłosierdziu.
Przekonują o tym darze w sposób bardzo wzruszający dwa wielkie filary
Kościoła - Piotr i Paweł. Pierwszy, obdarzony szczególnym zaufaniem,
nie potrafił nawet godziny wytrwać na modlitwie podczas dramatu Ogrójca,
a potem haniebnie zaparł się Mistrza. Ale to on jako pierwszy dostąpił
zaszczytu kosztowania owoców Zmartwychwstania. Jezus, jakby niepomny
wydarzeń u Piłata, pytał Piotra o miłość, pozwolił wyznać miłość.
Zdrajcy przekazuje klucze Królestwa. Drugi - Paweł, wielki, fanatyczny
prześladowca Kościoła, dostąpiwszy w bolesny sposób łaski zmiłowania,
obdarowany został misją ewangelizacji narodów pogańskich.
Do tych odległych historycznie czasów, choć zbawczo ciągle
się powtarzających w historii poszczególnych ludzi, wpisuje się orędzie
św. Faustyny. Dzisiejsza uroczystość niesie w sobie inspirację do
przemyślenia kilku istotnych spraw.
Miłosierdzie - pragnienie ludzkiego serca
Reklama
Ostatnie lata, zwłaszcza w krajach zachodnich, zdawały się
dostarczać przesłanek do twierdzenia, że minął czas Miłosierdzia.
Ludzie potrafią załatwić prawie wszystko, coraz większa jest potęga
znajomości, układów i pieniądza. Bywa, że zaczynają rezygnować z
praktyki sakramentalnej spowiedzi. Raz po raz kierowane do Episkopatów
poszczególnych krajów apele Ojca Świętego są pełne zatroskania o
zaniedbywanie szafarstwa Bożego Miłosierdzia. Rok Jubileuszowy był
zaprzeczeniem różnych zafałszowań i ukazał świeżość ludzkich serc
szukających oczyszczenia w sakramentalnej spowiedzi, i stał się darem.
Ojciec Święty w liście skierowanym do kapłanów na Wielki
Czwartek zauważa obudzenie zdrowych tendencji wśród chrześcijan: "...jestem pewien, że i wy przeżyliście to doświadczenie w Kościołach
lokalnych. Tutaj, w Rzymie, znaczny napływ osób przystępujących do
sakramentu miłosierdzia był z pewnością jednym z najbardziej rzucających
się w oczy zjawisk Jubileuszu i wywarł duże wrażenie nawet na obserwatorach
laickich. Konfesjonały w Bazylice św. Piotra, podobnie jak w innych
bazylikach, były jak gdyby ´oblegane´ przez pielgrzymów, którzy często
musieli cierpliwie czekać, stojąc w długich kolejkach. Szczególnie
znamienne było też zainteresowanie tym sakramentem, jakie okazała
młodzież, obchodząc przez tydzień swój wspaniały Jubileusz".
W dalszych zdaniach swojego przesłania Jan Paweł II konstatuje: "
Naiwnością byłoby sądzić, że samo ożywienie praktyki sakramentu przebaczenia
w Roku Jubileuszowym jest wystarczającym dowodem trwałego odwrócenia
się tendencji kryzysowej. Było to jednak zjawisko budzące optymizm.
Każe nam ono uznać, że chwilowe kryzysy nie mogą przekreślić głębokich
potrzeb ludzkiej duszy, które zaspokaja zbawczy zamysł Boży. Ten
jubileuszowy znak trzeba przyjąć jako wskazanie z Wysoka i jako zachętę,
aby z nową śmiałością wyjaśniać sens i wzywać do praktyki tego sakramentu".
Na szczęście w polskim Kościele trwa "obleganie konfesjonałów",
wskazujące na zdrowe pragnienia ludzkiego serca, a nawet pogłębia
się i nabiera powagi. To owoc wielkiego wysiłku duszpasterskiego
księży. Dostrzegamy, że praktyka spowiedzi nie ogranicza się tylko
do świąt, ale poszerza się na uroczystości rodzinne. Szczególnym
wzruszeniem napełniają kolejki przed konfesjonałami w przeddzień
uroczystości Wszystkich Świętych. Wierni dojrzewają do głębszego
rozumienia prawdy, że znicze i świece są zewnętrznym wyrazem światła,
jakie niesie zmarłym dar Komunii św. i ofiarowanego za nich odpustu.
Rozwija się kult ekspiacji za grzechy własne i świata, wyrażający
się w rosnącej praktyce pierwszych piątków miesiąca. W wielu parafiach
podczas tegorocznych rekolekcji wielkopostnych można to było bez
trudu dostrzec. Kosztowało to wiele pracy duszpasterzy, ale to błogosławiony
trud.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
"Duc in altum"
"Wypłyń na głębię" - to hasło, które realizować będzie Kościół
w trzecim tysiącleciu. Chciałbym zwrócić uwagę na pewien aspekt miłosierdzia,
który winien - moim zdaniem - być realizowany jako pogłębienie dotychczasowych
praktyk.
Św. s. Faustyna mogła wzorem Maryi wołać: wielkie rzeczy
uczynił mi Pan Bóg - i byłoby to w pełni uzasadnione. Jednak w powodzeniu
i skonkretyzowaniu jej misji niemały wkład miał sługa Boży ks. Michał
Sopoćko. Po ludzku orędzie Jezusa przekraczało umysłowy potencjał
Świętej. W swoim Dzienniczku daje zresztą temu wyraz, podkreślając,
jak wiele zawdzięcza swojemu duchowemu przewodnikowi. To on podjął
wysiłek zgłębienia tajemnicy Jezusowego przesłania. Dzięki jego inspiracji,
wytrwałości i motywowaniu drogi - możliwy stał się Dzienniczek. Śledząc
trudne drogi kultu Miłosierdzia Bożego, nie sposób nie wzruszyć się
heroizmem i pokorą Sługi Bożego. Już po śmierci Faustyny dane mu
było przeżyć gorycz zakazu publicznego kultu. W wyjaśnieniu całej
sprawy szczególną zasługę miał kard. Karol Wojtyła i ośrodek krakowski,
który teologiczną mądrością wielkiego profesora ks. Ignacego Różyckiego
przekonał ówczesnego prefekta Kongregacji ds. Wiary - kard. Sepera.
Patrząc na błogosławioną misję ks. Sopoćki, chciałbym zachęcić Czytelników
Niedzieli do szukania kierownictwa duchowego. Masowość spowiedzi
nie zawsze sprzyja pogłębieniu spotkania w sakramencie pojednania,
zwłaszcza ludzi często się spowiadających i unikających grzechów
ciężkich. Byłoby rzeczą wielce pożyteczną korzystanie z takiego sakramentalnego
kierownictwa. Wielu już to czyni i oni sami mogą dać najpiękniejsze
świadectwo owocowania tej drogi. Wiem, że przysporzy to pracy kapłanom,
ale wierzę, że dostarczy im samym duchowych korzyści, ufam, że podejmą
ten wysiłek z radością, że staną się współpracownikami Miłosierdzia
Bożego.
"Duc in altum" - sądzę, że poddanie się kierownictwu
duchowemu będzie jednym z ważnych elementów tego trudu Kościoła,
realizowanego przez ludzi świeckich.
Pomóc obojętnym
Radość z kultu Bożego Miłosierdzia nie może nam przesłaniać
tych przestrzeni życia, w których pojawia się obojętność wobec tego
daru. Tak jak rośnie liczba ludzi o pogłębionej duchowości, tak też
przybywa ludzi, którzy uwikłani moralnie, podchwytują liberalne hasła
i całymi latami nie korzystają z sakramentu pojednania. Nie można
ich pozostawić samych. Postać Faustyny pokazuje, że żadne trudności
nie są zbyt wielkie w walce o ich zbawienie. Nie należy tego czynić
z piedestałów duchowej doskonałości, lecz w pokornej świadomości
wspólnoty drogi. Wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za każde niedosłyszane
słowo Pana i za każdą zmarnowaną kroplę krwi, która spłynęła z krzyża
Golgoty. Bóg sam podpowie głosem sumienia, jakie podjąć wysiłki,
aby radość pojednania i wolności dzieci Bożych stała się udziałem
wielu.
O miłosierdzie w relacjach międzyludzkich
Oczekiwanie nieogarnionego daru Miłosierdzia zostaje
spełnione pod warunkiem, że my sami, w miarę ludzkich możliwości,
stajemy się świadkami pojednania. Z przykrością, a nawet bólem obserwuję
butę wielkich tego świata z Warszawy, Paryża czy Wólki wobec naszego
Narodu. Rozpętana batalia obrzucająca nas oskarżeniami o ksenofobię
i wszelkie "izmy" przybierać będzie na sile. Potwierdziły się przewidywania
w kwestii reprywatyzacyjnej. Groźba procesów dotarła już do parlamentu
USA. Potrzebna była wizyta ministra spraw zagranicznych, by załagodzić
niebezpieczeństwo, ale nie wierzę, że cokolwiek to zmieni. Skoro
ugięły się przed kilku laty bogate banki szwajcarskie, wątpię, czy
nie ulegnie im zabiedzony, zadłużony i skłócony nasz kraj. A wtedy
po raz kolejny wielkie sumy zostaną odprowadzone do kieszeni ludzi
bogatych, powiększając biedę. Piszę o tym niebezpodstawnie. Oto bowiem
towarzyszący ministrowi były premier - pan Cimoszewicz oficjalnie
potwierdził, że rząd polski uwzględni wszelkie rewindykacje, a nowy
parlament (czytaj: SLD-owski) podejmie odpowiednie ustawy. (To jest
wiadomość podana w radiu, przemilczana w komentarzach prasowych.
Wspominałem o potrzebie odnotowywania faktów postępującej cenzury). Z całą pewnością można powiedzieć, że będzie to jedna z pierwszych
ustaw.
Tak naprawdę to nie brak dowodów na kulturalną, międzynarodową
i ekumeniczną otwartość Polaków. Trzeba to podkreślać i pochwalać.
Oto 31 marca w sobotę telewizja publiczna wyemitowała dwugodzinny
benefis z okazji 50-lecia pracy twórczej dyrektora Teatru Żydowskiego
w Warszawie Szymona Szurmieja. I to w godzinach największej oglądalności.
Na widowni Pani Prezydentowa, "chory" ostatni I Sekretarz Partii,
prezydenccy ministrowie, elita inteligencji. W moich latach studenckich
warszawska publiczność oklaskiwała wielką aktorkę Idę Kamińską tylko
dlatego, że była wielka. W niedzielę 8 kwietnia relacja z koncertu
w Teatrze "Stu" barda Piwnicy pod Baranami - sympatycznego Rosjanina
Awdiejewa.
Dziwiłoby jednakże, gdyby w kraju o takim otwarciu na
kulturę, na ludzi wszystkich opcji i narodowości nie można było mówić
prawdy o Żydach, Rosjanach czy Cyganach tak jak o Polakach, bez obawy
posądzenia o ksenofobię. Może ktoś powiedzieć, że to epizody potwierdzające
regułę. Nie sądzę.
Roman Polański bez przeszkód, a nawet z pomocą, realizuje
film Pianista, opowiadający o wielkim artyście Władysławie Szpilmanie.
Wiele z tych i innych wydarzeń obciąża polskiego podatnika.
Jego przedstawiciele uzurpują sobie prawo do decydowania o polskiej
ksenofobii. Jak zatem nazwać cynizm tzw. postępowych gazet, które
mają usta pełne bólu z powodu Jedwabnego, ale za normalne uważają
zatrudnienie przy boku prezydenta aż trzech ministrów, którzy w sposób
nie budzący wątpliwości nakręcali w swoim czasie nagonki antysemickie?
Sytuacja ta pokazuje, jak bardzo była potrzebna lustracja. Dziś te
sprawy byłyby uregulowane, dług w jakiś sposób spłacony. Konieczna
jest zatem publicznie znana prawda o ludziach życia publicznego.
Przedstawiciele Narodu - posłowie, bez uczciwego rozliczenia
kapitału partyjnego znów wyciągają rękę po lichy grosz podatnika.
Zamierzają bowiem uchwalić ustawę o finansowaniu partii politycznych
przez budżet państwa. Oto przewidywalne kwoty: SLD - 17 mln, AWS
- 7mln, PSL - 4,5 mln, UW - 2 mln.
Nikt nie naruszy dotychczasowego budżetu partii, który
w wielkim procencie pochodzi z prowadzenia różnych spółek, przedsiębiorstw.
A na reprywatyzację nie było pieniędzy, nie ma ich ciągle
na tworzenie nowych miejsc pracy (choćby na autostrady). Odłogiem
leżą tysiące, a może miliony hektarów ziemi. Czy nie mogłyby posłużyć
jako ekwiwalent dla tych, którym zagarnięto kiedyś bezprawnie własność?
Nowi właściciele niewątpliwie podjęliby działania przywrócenia tych
połaci użyteczności, konsekwentnie dałoby to pracę wielu bezrobotnym.
A tak - ziemia dalej będzie leżeć odłogiem, ludzie nie będą mieli
pracy, a co lepsze kęski zabiorą bogaci lub wpływowi pretendenci
do własności.
Bezwzględność zagląda także zza granic. Oto Komitet Naukowy
Komisji Europejskiej opublikował raport na temat ryzyka obecności
szalonych krów (BSE). Uznano, że jest prawdopodobne, iż ta choroba
występuje już w Polsce. W mediach wielokrotnie zapewniano, że jesteśmy
krajem poza podejrzeniem. Komu zatem wierzyć? Jeśli więc mówi się
prawdę, to znaczy, że Unia zaczyna się bać zdrowego polskiego rolnictwa.
W sytuacji ujawnienia, jak zła jest żywność unijnych rolników, wielu
kontrahentów mogłoby skierować swoje oczy w stronę Polski. A to zagrażałoby
polityce "wielkich" tego świata. Co zatem zrobić? Prawami i zakazami
się odgrodzić.
Świat wiruje i zmienia się nieustannie. Wielu ulega pokusie
zniechęcenia. Słabe ludzkie możliwości może wzmocnić ktoś, kto kocha
człowieka i świat, kto chce nas włączyć w dynamizm nieskończonego
Miłosierdzia. Przypomina nam to modlitwa św. s. Faustyny:
"Pragnę się cała przemienić w miłosierdzie Twoje i być
żywym odbiciem Ciebie, o Panie; niech ten największy przymiot Boga,
to jest niezgłębione miłosierdzie Jego, przejdzie przez serce i duszę
moją do bliźnich.
DOPOMÓŻ MI DO TEGO, O PANIE, ABY OCZY MOJE BYŁY MIŁOSIERNE,
bym nigdy nie podejrzewała i nie sądziła według zewnętrznych pozorów,
ale upatrywała to, co piękne w duszach bliźnich, i przychodziła im
z pomocą.
DOPOMÓŻ MI, ABY SŁUCH MÓJ BYŁ MIŁOSIERNY, bym skłaniała
się do potrzeb, by uszy moje nie były obojętne na bóle i jęki bliźnich.
DOPOMÓŻ MI, PANIE, ABY JĘZYK MÓJ BYŁ MIŁOSIERNY, bym
nigdy nie mówiła ujemnie o bliźnich, ale dla każdego miała słowo
pociechy i przebaczenia. (...)
DOPOMÓŻ MI, PANIE, ABY SERCE MOJE BYŁO MIŁOSIERNE, bym
czuła ze wszystkimi cierpieniami bliźnich. Nikomu nie odmówię serca
swego. (...)
O Jezu mój, przemień mnie w siebie, bo Ty wszystko możesz".