Łudzą się ci wszyscy, którzy myślą, że pod kierunkiem papieża Franciszka, Kościół katolicki powróci do swoich początków: będzie ubogi, pozbawiony hierarchii, niezorganizowany, a nawet „demokratyczny”. Z podobnymi oczekiwaniami polemizuje dziś na łamach „Corriere della Sera” Vittorio Messori. Włoski pisarz katolicki stwierdza stanowczo, że okrzepnięcie „ruchu Chrystusa” czy „grupy Nazarejczyka” w strukturę zwaną Kościołem „nie było, jak chcą utopiści, odstępstwem, deformacją, zdradą surowego i ubogiego Chrystusa, lecz nieuniknioną ewolucją, konieczną dla każdej ludzkiej rzeczywistości”.
Messori uważa, że „obecna tęsknota za Kościołem początków, egalitarystycznym, ubogim, w którym wiara uwolni się od nadbudowy – w pierwszym rzędzie od kurii watykańskiej”, nie tylko kłóci się ze świadectwami historii, ale stoi też w sprzeczności „z prawem, zgodnie z którym wielkie realia społeczne rodzą się jako «ruchy», zazwyczaj za sprawą charyzmatycznej postaci, ale też zawsze i szybko rozwiewają się, jeżeli po ostudzeniu się początkowego entuzjazmu, nie godzą się na to, aby przekształcić się w instytucje hierarchiczne, solidne i uporządkowane struktury”. Albowiem, dodaje Vittorio Messori, „tylko one gwarantują trwałość i możliwość wpływania na społeczeństwo”.
Jego zdaniem „nie ma więc miejsca dzisiaj na animozje wobec kurii watykańskiej, wobec tych wszystkich, którzy dzień po dniu zarządzają kościelną strukturą”. Nie ma sensu manicheizm tych, którzy chcieliby odróżnić dobrego papieża od złej kurii. Gdyby „ruch Chrystusa” nie przerodził się w „solidną instytucję”, podsumowuje włoski pisarz katolicki, „pozostałaby o nim tylko wzmianka w historii starożytnego judaizmu”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu