Reklama

Ludobójstwo Ormian

Niedziela Ogólnopolska 38/2001

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Co roku 24 kwietnia w każdym zakątku ziemi - w Armenii, Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, Australii, Francji, Libanie, we Włoszech - Ormianie wspominają swych zmarłych: ponad 1,5 mln ofiar pierwszego ludobójstwa XX wieku, które rozpoczęło się właśnie tego dnia w 1915 r. Ofiary ormiańskiego ludobójstwa są również ofiarami spisku milczenia, podyktowanego interesami politycznymi i ideologicznymi. Dlatego należy robić wszystko, aby demaskować tę zmowę milczenia i negowanie faktów historycznych, a rok 2001 szczególnie temu sprzyja. Teraz bowiem przypada 1700. rocznica chrztu Armenii, która w 301 r. stała się pierwszym na świecie państwem chrześcijańskim. Wydarzenie to jest więc poniekąd okazją, by Papież odbył wizytę w tym zakaukaskim kraju. 24 kwietnia br. Jan Paweł II promulgował dekret dotyczący męczeństwa sługi Bożego Choukrallaha Maloyana, ormiańskiego arcybiskupa Mardinu, zamordowanego z nienawiści do wiary 11 czerwca 1915 r. Arcybiskup Maloyan będzie więc pierwszą ofiarą ludobójstwa wyniesioną do chwały ołtarzy przez Kościół. Jest to szczególne wydarzenie.
O tym najtragiczniejszym okresie w historii narodu ormiańskiego rozmawiałem z synem Ormianina, któremu udało się zbiec przed prześladowaniami, dr. Piotrem Kuciukianem, lekarzem mieszkającym we Włoszech, wybitnym znawcą historii swego narodu i autorem licznych publikacji na temat ludobójstwa.

WŁODZIMIERZ RĘDZIOCH: - W ubiegłym roku przypadła 85. rocznica ludobójstwa dokonanego na narodzie ormiańskim. Niestety, światowe środki przekazu zignorowały tę rocznicę, a ludzie w zdecydowanej większości nic nie wiedzą na temat tego pierwszego ludobójstwa XX wieku. Co wydarzyło się w Imperium Osmańskim w 1915 r.?

PIOTR KUCIUKIAN: - W 1915 r. w Imperium Osmańskim dokonano pierwszego "nowoczesnego" ludobójstwa (posługiwano się takimi środkami, jak kolej i telegraf, wciągnięto do jego zorganizowania biurokrację państwową i tajną organizację "O.S."). Jednocześnie zaś zadbano, by zatrzeć po nim ślady (w oficjalnych dokumentach używa się określenia "przemieszczenie ludności pod ochroną"). Zbrodnie na narodzie ormiańskim zaczęły się od wprowadzenia przez rząd "Młodych Turków" prawa o tymczasowej deportacji. Pierwszy akt ludobójstwa nastąpił 24 kwietnia 1915 r. w Konstantynopolu, kiedy to aresztowano i zgładzono ok. 1000 ormiańskich intelektualistów, bankierów, ministrów, dziennikarzy i artystów. Następnie na całym terytorium Imperium odebrano Ormianom broń, powołano do wojska wszystkich ormiańskich mężczyzn w wieku od 15 do 60 lat, po czym rozbrojono ich i skierowano do przymusowych robót lub rozstrzelano. Inni ludzie poddawani byli strasznym torturom, takim jak ukrzyżowanie, nabijanie na pal, obdzieranie ze skóry, ucinanie kończyn. W Anatolii wymordowano księży i wybitne osobistości, skonfiskowano dobra Ormian i rozpoczęto prowadzoną etapami deportację kobiet, dzieci i starców. Dzieci także porywano i zmuszano je do przejścia na islam; dziewczęta natomiast często były sprzedawane do haremów lub gwałcone.
Karawany deportowanych kierowano najpierw na południe do Aleppo (Halabu). Po drodze były one napadane przez kryminalistów, których specjalnie w tym celu wypuszczono z więzień, a także przez bandy Kurdów i Czeczenów. Ci, którzy przeżyli i dotarli do Aleppo, kierowani byli do obozów zagłady na pustyni Deir es Zor.
Deportowano również Ormian z zachodniej części Turcji i Cylicji. Wywożono ich pociągami towarowymi i zabijano na różnorodne sposoby: topiono w Morzu Czarnym, mordowano w prymitywnych komorach gazowych, palono w grotach, truto (karawany deportowanych zatrzymywano nad jeziorami, których wody zatruwano). Wielu zmarło także na cholerę i tyfus.
Ludobójstwo Ormian, którego dokonano w latach 1915-22, zostało dobrze zaplanowane, a jego fazy kontrolowano za pomocą telegrafu ( warto dodać, że Talaat PasciaO, minister spraw wewnętrznych, był dawnym urzędnikiem poczty osmańskiej). Doradcami władz tureckich byli ich wojenni sojusznicy - Niemcy, którzy mieli już pewne doświadczenie w organizowaniu zagłady całych narodów, bowiem zdziesiątkowali już wcześniej lud Herero w Namibii.

- Jaki był bilans ludobójstwa dokonanego na narodzie ormiańskim?

- W ciągu kilku lat deportowano 2 mln Ormian, z czego 1,5 mln zginęło, a 500 tys. pozostało na obczyźnie. Po bardzo wielu Ormianach zaginął ślad, gdyż zostali oni nawróceni na islam: ocenia się, że ich liczba może sięgać nawet 2 mln.
Oprócz olbrzymiej liczby ofiar ludzkich prześladowania Ormian spowodowały także wielkie straty materialne: zniszczono wówczas szkoły, kościoły, całe miasta, miliony książek, starożytnych manuskryptów i dzieł sztuki. Były to przecież dobra, które należały nie tylko do Ormian, ale stanowiły też dziedzictwo kultury światowej.

- Cały świat żyje pamięcią o Szoah: powstają muzea poświęcone Szoah, na temat holokaustu Żydów organizowane są sympozja, publikuje się ciągle nowe książki, kręci się dziesiątki filmów. Ignorowanie tego tematu przez polityków i dziennikarzy prawie automatycznie łączy się z oskarżeniem o antysemityzm. Dlaczego światowe elity polityczne i kulturalne nie interesują się holokaustem Ormian, który traktowany jest jak jakiś banalny epizod w historii lub jest - co gorsza - negowany?

- Armin Wegner - niemiecki oficer, który był świadkiem zbrodni dokonywanych na narodzie ormiańskim - powiedział w 1968 r., że nie doszłoby do Szoah, gdyby winni ludobójstwa Ormian zostali ukarani. Co prawda, po zakończeniu I wojny światowej powołano trybunał, który skazał na śmierć wiele osób odpowiedzialnych za zbrodnie, ale już wcześniej pozwolono skazanym uciec z Turcji, także dzięki pomocy państw zachodnich. Później, gdy do władzy doszedł reżim Mustafy Kemala, słowo "Armenia" zostało wymazane z historii. Powstał rządowy wydział historii, którego zadaniem było negowanie ludobójstwa Ormian i "odrodzenie" narodu tureckiego.
Yves Ternon - historyk francuski, autor książki Państwo kryminalne - twierdzi, że naród, który padł ofiarą ludobójstwa nieuznawanego jako takie, bardzo łatwo może paść ofiarą nowych zbrodni. Trzeba przypomnieć, że w 1988 r. Ormianie znowu padli ofiarą pogromów azerbejdżańskich w Sumgait, Baku, Kirovabadzie.
Ternon pisze także, że: "Najpodlejszym manewrem negowania ludobójstwa jest oskarżanie Ormian o kontestowanie ´jedyności´ ludobójstwa Żydów". Różne są przesłanki historyczne, które wyjaśniają determinację, z jaką Żydzi obstają przy jedyności Szoah. Łączy się to przede wszystkim z warunkami, w jakich powstało państwo Izrael. Warto podkreślić, że prawie wszystkie grupy syjonistyczne były antyarabskie, a co za tym idzie - protureckie. Dziś w Izraelu nowe pokolenie historyków - wymienię choćby takich, jak Yair Auron, Yehuda Bauer, Charny - jest bardziej otwarte.
Trzeba zdać sobie wreszcie sprawę z tego, że żadne ludobójstwo nie może być przedmiotem przetargu. Negowanie go można porównać do wyrwania kartki z księgi historii, co ma zawsze nieobliczalne konsekwencje dla obecnych i przyszłych pokoleń. To przecież anachronizm, iż Ormianie - ofiary pierwszego ludobójstwa XX wieku - na początku trzeciego tysiąclecia czują się wciąż dziedzicami holokaustu "drugiej kategorii". Negowanie ludobójstwa to nie tylko niesprawiedliwość wyrządzona Ormianom, lecz także całemu światu, począwszy od narodu tureckiego. W zeszłym roku 24 kwietnia udałem się do Zizernagapert w Armenii, gdzie wznosi się mauzoleum poświęcone ofiarom ludobójstwa. Spotkałem tam delegację turecką, która reprezentowała 10 tys. Turków domagających się oficjalnego uznania zbrodni dokonanej na Ormianach (delegaci mieli transparent z napisem: "Dla dobra Turcji należy uznać ludobójstwo Ormian").

- W tym roku parlament francuski, jako pierwszy na świecie, uznał oficjalnie ludobójstwo Ormian, co spowodowało zaciekłą reakcję władz tureckich. Dlaczego Turcja nie chce się przyznać, że na początku zeszłego stulecia władze tego państwa dopuściły się tej strasznej zbrodni?

- Turcy nie chcą uznać ludobójstwa Ormian, ponieważ odrzucają oczywisty fakt, że państwo tureckie składa się z różnorodnych ludów. Nowoczesne państwo tureckie, wzorując się na konstytucji faszystowskich Włoch, miało gwarantować, że "Turcja należy do Turków". Kto nie jest Turkiem i kto nie chce się wynarodowić (Arabowie, Ormianie, Kurdowie, Grecy, Czeczeńcy, Czerkiesi itd.), staje się automatycznie wrogiem ojczyzny. Nie ma wolności słowa dla tych, którzy nie mówią po turecku, a wszystko to, co nie jest tureckie, jest postrzegane jako zagrożenie dla państwa. Aby zmienić tę sytuację, trzeba by zmienić konstytucję turecką, a przede wszystkim ten jej artykuł, który głosi, że "wojskowi są gwarantami państwa tureckiego".

- Rok 2001 jest dla Ormian rokiem szczególnym: w bieżącym roku obchodzona jest 1700. rocznica chrztu króla Armenii i powstanie pierwszego na świecie państwa chrześcijańskiego. Według Pana, tzn. patrząc z pozycji laickich, jakie znaczenie miało chrześcijaństwo dla narodu ormiańskiego?

- W 301 r., gdy król Tyridates przyjął chrzest, Armenia stała się pierwszym na świecie państwem, w którym chrześcijaństwo było religią państwową. Dla Ormian przyjęcie chrześcijaństwa okazało się rewolucyjnym procesem społecznym, który przyczynił się do demokratyzacji życia narodu: dzięki Ewangelii lud, który rządzony był przez despotycznych władców - panów życia i śmierci - odkrył, że każdy człowiek jest wolny i że wszyscy są równi przed Bogiem. Człowiek przestał bać się śmierci, był bowiem pewien, że życie wieczne jest przedłużeniem naszego życia ziemskiego, a Duch Święty obdarza go olbrzymią siłą. Dlatego chociaż w następnych wiekach silniejsi sąsiedzi podbili Armenię, Ormianie nigdy nie zostali całkowicie uzależnieni od najeźdźców - zwyciężeni, lecz nigdy nie ujarzmieni.
Podzielam opinię Todorova, według którego to wszystko, co ludzie stworzyli w ciągu wieków, jest rezultatem wielkich ofiar ludów i narodów, które wolały ginąć za sprawę niż wynarodowić się i zniknąć bez śladu. Gdyby nie pierwsi męczennicy chrześcijańscy, nie byłoby chrześcijaństwa ani kultury chrześcijańskiej, która wniosła i wnosi tyle dobra niezliczonym pokoleniom ludzkości. Kto ginie za sprawę, żyć będzie wiecznie.
Chciałbym także przytoczyć słowa Umberto Galimbertiego, który w recenzji jednej z moich książek napisał: "Istnieją narody obdarzone wyjątkową pamięcią historyczną, przez co skazane są na konflikty z sąsiadami; inne natomiast, pozbawione takiej pamięci, przestają istnieć lub skazane są na wynarodowienie". Naród tworzy własną kulturę; gdy ulega zagładzie, ginie także na zawsze jego kultura. Ormiańska kultura jest wciąż żywa, ponieważ nadal istnieje naród ormiański, który przetrwał ludobójstwo, a jest nas 3,5 mln w Armenii i 6,5 mln w diasporze.

- Dziękuję za rozmowę.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2001-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Abp Jędraszewski na Międzynarodowym Kongresie dla Małżeństwa i Rodziny: Potrzeba nowego, prawdziwie chrześcijańskiego humanizmu

2024-11-13 18:32

Archidiecezja Krakowska

- Potrzeba nowego, prawdziwie chrześcijańskiego humanizmu i w nowym kontekście współczesności odczytania wołania Jana Pawła II z Mszy św. inaugurującej jego pontyfikat 22 października 1978 r.: „Otwórzcie, otwórzcie na oścież drzwi Chrystusowi” - mówił abp Marek Jędraszewski. Metropolita krakowski przewodniczył Mszy św. w kościele księży misjonarzy na Stradomiu podczas III Międzynarodowego Kongresu dla Małżeństwa i Rodziny, który w dniach 13-15 listopada odbywa się w Krakowie.

Otwierając Kongres abp Jędraszewski zauważył, że krakowskie wydarzenie jest „twórczą aktualizacją wobec dzisiejszych wyzwań kulturowych” problematyki zarysowanej przez św. Jana Pawła II w Liście do Rodzin, który został opublikowany 30 lat temu, gdy Kościół obchodził Rok Rodziny.
CZYTAJ DALEJ

Wspomnienie męczeństwa Pierwszych Męczenników Polskich

Niedziela szczecińsko-kamieńska 24/2003

[ TEMATY ]

święty

męczennicy

Albertus teolog/pl.wikipedia.org

W 1001 r. przebywał w Pereum cesarski krewny Bruno z Kwerfurtu. Pełen zapału, żył Bruno myślą o pracy misyjnej w Polsce i jej krajach ościennych, o czym musiała być mowa w czasie niedawnej wizyty cesarza u Bolesława Chrobrego. Niewątpliwie Bruno skłonił św. Romualda, który myśl misyjną podejmował kilkakrotnie w życiu, do wysłania na północ małej ekipy misjonarskiej. Wybrani zostali do niej Benedykt i Jan, cesarz zaś wyposażył ich w księgi i naczynia liturgiczne, może także w inne środki na drogę. Gdy w początkach 1002 r. przybyli do Polski, na dworze Bolesława Chrobrego zdziwienia nie wywołali, bo rzecz omówiona musiała być już wcześniej, być może w czasie zjazdu gnieźnieńskiego. Jakkolwiek by było, książę dał im miejsce na erem, a zapewne i środki utrzymania oraz jakieś świadczenia w naturze. Spierano się później, gdzie to miejsce było, ale dziś przyjmuje się powszechnie, iż osiedlili się na terenie obecnego Wojciechowa pod Międzyrzeczem. Na to wskazywałaby analiza nielicznych źródeł pisanych. Tam to nowo przybyli mnisi-pustelnicy podjęli swój zwyczajny tryb życia, dzielony pomiędzy pracę, modlitwę i studium. Ponieważ przybyli do Polski w celach misyjnych, rozpoczęli także przygotowania do tej akcji, przede wszystkim zaś zaczęli przyjmować do swego nielicznego grona młodzieńców z kraju, do którego przybyli. Na początku zjawiło się kilku: Izaak, Mateusz i Barnaba. Dwaj pierwsi byli rodzonymi braćmi, a pochodzić musieli z rodziny dobrze już schrystianizowanej, skoro także dwie ich siostry zostały mniszkami. Niektórzy przypuszczają, że wywodzili się z jakiegoś możnego rodu, albo nawet ze środowiska dworskiego, nic jednak dokładniejszego na ten temat nie wiemy. W obejściu klasztornym była również jakaś służba dodana im przez księcia, zapewne jakiś włodarz, samą jednak społeczność eremicką uzupełniał młody chłopiec Krystyn (Chrystian), pochodzący z tej okolicy. Pełnił obowiązki kucharza, może nawet był bratem-laikiem, w każdym razie był serdecznie oddany sprawie, której służył. W świecie tymczasem dokonały się niemałe zmiany. Ze śmiercią Ottona III (1002 r.) inny obrót przybrały nie tylko sprawy polityczne; zahamowaniu ulec musiała także realizacja planów misyjnych. Bruno, którego eremici spodziewali się w związku z tymi planami, nie przybywał, Bolesław Chrobry wyprawił się do Pragi, między nim a nowym cesarzem narastał konflikt. W takim stanie rzeczy Benedykt postanowił pojechać po instrukcje do Rzymu, ale w Pradze Chrobry zawrócił go z drogi i zezwolił tylko na to, aby do Włoch wysłać Barnabę. Wrócił wtedy Benedykt do eremu, a pieniądze (10 funtów srebra), które książę wręczył mu uprzednio, chcąc go użyć do spełnienia misji politycznej, oddał do książęcej kasy. Z początkiem listopada 1003 r. eremici spodziewali się powrotu Barnaby, a wraz z nim wieści, a może nawet decyzji co do podjęcia zamierzonych prac misyjnych. Tymczasem wysłannik nie wracał i oczekiwania się przeciągały. 10 listopada 1003 r., przed północą, podchmieleni chłopi, bodaj z samym włodarzem książęcym na czele, dokonali na nich rabunkowego napadu, spodziewając się znaleźć u ubogich eremitów darowane im przez księcia srebro. Jan, Benedykt, Izaak, Mateusz i Krystyn zginęli od miecza 11 listopada 1003 r. Papież Jan XVIII, któremu ocalały Barnaba w jakiś czas później zdał sprawę z wszystkiego, kanonizował ich niejako viva voce: "bez wahania kazał ich zaliczyć w poczet świętych męczenników i cześć im oddawać".
CZYTAJ DALEJ

Kard. Ryś do kleryków: pokora będzie wam dużo bardziej potrzebna po święceniach niż dzisiaj!

2024-11-13 18:00

[ TEMATY ]

archidiecezja łódzka

ks. Paweł Kłys

- Pokora będzie wam dużo bardziej potrzebna po święceniach niż dzisiaj! Jak z tego uniżenia, którym jest seminarium, nie wyniknie, że będziecie pokornymi księżmi, to ja już dzisiaj proszę rektora, by mnie nie prosili o udzielanie wam święceń. Nie ma nic gorszego niż ksiądz pyszałek, nie ma nic gorszego niż ksiądz, który się stawia nad ludźmi – mówił kard. Ryś.

Klerycy z czterech seminariów duchownych Łodzi uczestniczyli w dorocznym odpuście ku czci św. Stanisława Kostki – patrona Wyższego Seminarium Duchownego w Łodzi. Uroczystej Mszy św. celebrowanej w kaplicy p.w. Jezusa Chrystusa Dobrego Pasterza przewodniczył kard. Grzegorz Ryś, metropolita łódzki.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję