Już na wstępie swego sejmowego exposeM nowy premier - Leszek
Miller sięgnął po ten ton propagandowy, który przypomina "czarno-białą"
propagandę okresu PRL-owskiego: przyrównał sytuację swego rządu do
sytuacji rządu Mazowieckiego, niby ze względu na stojące przed rządem
przeogromne wyzwania. Jakkolwiek by krytycznie oceniać rząd Mazowieckiego
- tamten rząd stawał przed wyzwaniem przeobrażenia ustrojowego, podczas
gdy rząd Millera ma przed sobą co najwyżej kosmetykę tego modelu
państwa, jaki SLD i UW określiły wspólnie w obecnej Konstytucji.
Ta oparta na ewidentnym fałszu propaganda, po którą bez żenady sięgnął
Miller już na wstępie swego premierowania - byłaby zapowiedzią nawrotu
do tej propagandowej bezczelności, która cechowała "towarzyszy Szmaciaków"
w okresie komuny. Można się tego obawiać, gdyż "ton został już podany",
i to w samym exposeM lidera lewicy... Dodajmy, że postkomunistyczna
lewica na początku lat 90. czyniła wszystko, co mogła, by tamte przeobrażenia
ustrojowe torpedować, paraliżować, opóźniać lub degenerować: zachowane
wpływy w służbach specjalnych bardzo jej tę dywersję ułatwiały.
Wystąpienie Millera podzielić można na dwie warstwy:
warstwę deklarowanych celów i warstwę konkretu.
Wszyscy politycy deklarują na ogół cele obiecujące i
krzepiące, także i Miller obiecał "dla każdego coś miłego": bezrobotnym
- walkę z bezrobociem, przedsiębiorcom - program "Przede wszystkim
przedsiębiorczość", obywatelom zdegustowanym dziką pazernością biurokracji
- ograniczenie biurokracji, euroentuzjastom - "skoncentrowanie środków
na akcesie do UE", a eurosceptykom - dbanie o interesy najuboższych.
Powiedzieć można, że był to swoisty "koncert życzeń", w którym wszakże
zabrakło dopowiedzenia, w jaki sposób nowa władza zrealizować chce
wszystkie te cele (deklarowane, nawiasem mówiąc, także przez wszystkich
poprzedników Millera). Jeśli bowiem zderzyć te deklaracje i obietnice
z jednym konkretem, zawartym w exposeM Millera, dojść można do wniosku,
że wystąpienie to zawierało sprzeczność zasadniczą.
Konkretem jest bowiem decyzja o podwyższeniu podatków,
zapowiedziana przez Millera i nader szybko realizowana przez min.
Belkę. Zamrożenie progów podatkowych, likwidacja ulg podatkowych,
opodatkowanie odsetek bankowych - wszystko to zwiększa ciężary podatkowe
obywateli, dławiąc i tak malejący popyt konsumpcyjny. Gdy rosną podatki
- gospodarka kurczy się, zamiast rozwijać: w jaki sposób chce zatem
nowa władza "tworzyć nowe miejsca pracy", "pobudzać przedsiębiorczość", "
wprowadzać kraj na ścieżkę wzrostu"?... Tego, jak można było się
spodziewać, Miller już nie powiedział. Gdyby miał uczciwie rozwinąć
ten wątek, musiałby dopowiedzieć, że jego rząd przyjął wariant dalszego
dławienia ludzi pracy nowymi ciężarami finansowymi (kontynuacja Balcerowiczowska)
pod pretekstem "łatania dziury budżetowej"; że jego rząd nie ma żadnego
wiarygodnego pomysłu na autentyczne ożywienie gospodarki, więc pobudzanie
przedsiębiorczości i ograniczanie bezrobocia; że te zwiększone podatki
posłużą, być może, dla krótkotrwałego wsparcia najbiedniejszych,
ale to "wsparcie" rychło obróci się przeciw wspieranym, gdyż zamknie
ich jeszcze szczelniej w gettcie bezrobocia - bez wyjścia. Czy nie
jest to aby polityka "hodowania biedy", tworzenia swoistego "żerowiska"
dla radykalnej demagogii socjalistycznej?...
Niestety, inne "konkrety" zawarte w wystąpieniu Millera
mają już charakter czysto kosmetyczny. Bezpośredni wybór wójtów i
burmistrzów (stary postulat prawicy UPR-owskiej) miałby sens o tyle,
o ile rola samorządów zostałaby zarazem wzmocniona finansowo, a to
przez większą ich partycypację w podatkach; a na to się nie zanosi!
... Zapowiedź likwidacji "zbędnej biurokracji", ok. 2 tys. etatów,
brzmi kuriozalnie w kontekście niedawnego przysporzenia - poprzez
popierane przez SLD powiaty - ok. 30 tys. etatów w biurokracji państwowej.
O innych kosmetycznych "konkretach" trudno w ogóle dziś mówić: Miller
nie powiedział przecież konkretnie, ile "pozabudżetowych agencji"
i "funduszy" chce zlikwidować oraz ile trafiających tam publicznych
pieniędzy chce w ten sposób zaoszczędzić: szkoda, bo tkwią tu, zaiste,
wielkie rezerwy i przy ambitnym programie ich likwidacji byłoby się
czym pochwalić. Czyżby w tym akurat względzie program SLD był bardzo
mało ambitny?...
W wystąpieniu Millera nie brakowało i elementów czystej
demagogii: jakże tu mówić o "morzu nędzy" w sytuacji, gdy SLD-owska
lewica nie chciała uwłaszczyć biedaków nawet na spółdzielczych mieszkaniach?
... Czy to nie obłuda?...
Rzecz znamienna: jeszcze nie ukonstytuował się dobrze
nowy parlament we wszystkich swoich komisjach, gdy już rozegrała
się krótka bitwa o służby specjalne, oceniana przez poważnych komentatorów
jako wstęp do personalnych czystek. Zmieniono już nawet... komendanta
policji!
...Czyżby "towarzysz Szmaciak" wracał na całej linii:
w propagandzie, ekonomii i "organach"? Można się tego obawiać.
Pomóż w rozwoju naszego portalu