Polska zmieniła się już na lepsze. Tak wynika z obrazków przekazywanych
w telewizji. Jeszcze niedawno pokazywano, jak to dzieci zabijają
dzieci, staruszki boją się wychodzić z domu, benzyna drożeje z dnia
na dzień. We wszystkich doniesieniach biła w oczy słabość władzy,
kipiało wręcz od negatywnych i złośliwych opinii na temat premiera,
ministrów czy prawicowych posłów, każdy dziennikarz dokładał z całych
sił reformom. Kłótniami na prawej stronie podsycano wyobraźnię słuchaczy
do granic wytrzymałości, wskazując równocześnie, jak lewica potrafi
zachować jedność. Wszystko było dokumentowane żywym obrazem, nieważne
z jakiego czasu i skąd pochodził, ponieważ służyło to jednemu celowi:
opanowaniu przez komunistów pełni władzy. Po jej przejęciu, tego
nie obiecywano, ale wynikało samo z siebie, będzie wszystkim jak
w raju (oczywiście, lewicowym raju).
I jest jak zapowiadano. Nie ma już dzieci znajdowanych
na śmietnikach (chyba nie dlatego, że nikt w nich nie grzebie), zniknęły
bajdurzenia o przepełnionych więzieniach (skoro prezydent w przypływie
miłości do przestępców, odrzucił nowe, surowe prawo karne, wiadomo,
w więzieniach będzie luźniej). I młodzież mamy lepszą, każdy może
na lekcjach dzwonić z komórki, bawić się pokemonami, czytać Harry´ego
Pottera. A podczas przerwy zażyć odrobinę narkotyku, żeby bardziej
poczuć się na luzie. Młodzież już wie, że nowa pani minister uczyni
dla nich wszystko, co zechcą. Jeśli więc zdarzają się jakieś przypadki
niesprawiedliwości, np. biedną i chorą matkę pogotowie ratunkowe
obarczy karą za nieusprawiedliwione wezwanie pogotowia ratunkowego,
telewizja i w takich przypadkach potrafi wszystko załatwić. Kto by
się zastanawiał, że ten przypadek, jak i inne podobne ze świata medycznego
są przygotowywaniem ataku na kasy chorych.
W każdym razie cieszmy się, że nastąpiła od czterech
lat oczekiwana poprawa nastrojów społecznych. Aby ją uzyskać, wystarczy
odpowiednio umiejętnie redagować wiadomości, by szary oglądacz dał
się nabrać i nie zwrócił uwagi na istotę rzeczy. Np. nie mówi się
o czystkach na wysokich stanowiskach mundurowych, ale spokojnie,
w tonie nadziei informuje o nowych generałach. Niestety, nie nowych,
to tylko wraca stara PZPR-owska kadra do swoich siedzib. Oddawanie
najwyższych stanowisk ludziom sprawdzonym i związanym z SLD - to
jak do tej pory jedyny program, jaki ma rząd L. Millera. Co prawda,
przy okazji exposeM Premiera padło nieco propozycji zmian, ale jak
im się bliżej przyjrzeć, to nie ma w nich niczego, co wychodziłoby
poza czcze obietnice i propagandowe chwyty.
Jest w nich natomiast nuta bardzo niebezpieczna, m.in.
to, że przywracanie normalności będzie polegało na uderzeniu wszystkich
po kieszeniach. Wmawia się bowiem, że wprowadzenie podatku od oszczędności
dotknie tylko ludzi bogatych, tymczasem już sam fakt dobrania się
do naszych oszczędności jest zwykłym złodziejstwem. Każdy z oszczędzających
zawarł porozumienie z bankiem na taką, a nie inną wysokość odsetek,
dlatego nikt nie ma prawa bez osobistej zgody strony tym kapitałem
rozporządzać. Zwłaszcza dotyczy to odsetek od przelewanych na konto
pensji, jak również od lokat kapitałowych, inwestycyjnych oraz obligacji
Skarbu Państwa. Zawłaszczenie tych pieniędzy przez rząd L. Millera
jest najzwyklejszą kradzieżą. Dodać jeszcze trzeba, że większość
osób bogatych lokuje pieniądze w różnych przedsięwzięciach, natomiast
oszczędzają w większości ludzie średnio i mało zamożni.
Rząd obiecał, że oszczędności zacznie od siebie. Faktycznie,
mają zostać zamrożone urzędnicze pensje, przeniesiono obrady rządu
do mniejszego gabinetu, ale np. wicepremierów mamy już trzech, a
nie dwóch jak w poprzednim gabinecie, zlikwidowano dwa ministerstwa,
a w ich miejsce powstało jedno gigantyczne, o bardzo niesprecyzowanym
zakresie działania. A jakie bajońskie sumy trzeba będzie wydać na
odprawy wysokich urzędników w ministerstwach, urzędach wojewódzkich,
zarządach spółek Skarbu Państwa, radach nadzorczych, agencjach...
Ten lewicowy błogostan długo nie potrwa, wszak ta ryba
jest już zepsuta od głowy. Czy jednak zdąży wszystko do końca zepsuć?
Piszę o tym z pewną troską, mając na uwadze postępujące negocjacje
z Unią Europejską. Jan Truszczyński, nowy minister do rozmów z Unią,
wyraził się, że rząd Buzka był zbyt twardy w rozmowach na temat zatrudnienia
Polaków w krajach piętnastki oraz w handlu ziemią. Lewica ma być
w tym względzie bardziej elastyczna. Wkrótce przekonamy się, co to
w praktyce oznacza. Tymczasem w rozmowach L. Millera z kanclerzem
G. Schroederem nie pojawił się temat żądań niemieckiego Związku Wypędzonych,
który domaga się od krajów środkowoeuropejskich anulowania ustaw,
na mocy których wysiedlono i wywłaszczono Niemców po drugiej wojnie
światowej. Związek domaga się pełnego prawa Niemców do osiedlania
się i nabywania ziemi w krajach swego pochodzenia.
W tym kontekście, co najmniej zdziwienie musi budzić
skrytykowana, a właściwie przemilczana przez media ustawa o nabywaniu
przez użytkowników wieczystych prawa własności nieruchomości na Ziemiach
Odzyskanych. Była to jedna z ostatnich ustaw AWS-u, uchwalona 26
lipca br., weszła w życie kilka dni temu, 24 października (zob. Dziennik
Ustaw z 9 października, nr 113). Przepisy tej ustawy mają ogromne
znaczenie cywilnoprawne, jak również znaczenie polityczne, korzystne
dla polskiej racji stanu na ziemiach Polski Północnej i Zachodniej.
Można tę ustawę nazwać uwłaszczeniową dla mieszkańców tych ziem,
daje bowiem pełną własność majątku tym osobom, które do tej pory
były tylko jego użytkownikami wieczystymi. Aby to uwłaszczenie zrealizować,
osoba uprawniona lub jej następca prawny powinien złożyć wniosek
do starosty (jeśli użytkowa nieruchomość jest własnością Skarbu Państwa)
lub przewodniczącego zarządu samorządu terytorialnego - o ile użytkowana
nieruchomość jest własnością gminy bądź powiatu. Stosowny wniosek
można składać przez rok od dnia wejścia ustawy w życie, czyli do
23 października 2002 r. Uwłaszczenie to jest nieodpłatne, chociaż
koszty pomiarów, oznaczeń geodezyjnych i kartograficznych pokrywa
osoba zainteresowana. Ustawa ustala obniżoną opłatę sądową z tytułu
założenia i wpisu do księgi wieczystej w wysokości jednej trzeciej
najniższego wynagrodzenia, czyli obecnie ok. 253 zł.
Ustawa ta wyrównuje masę krzywd, upokorzeń i niejasności,
jakich przez lata doświadczali mieszkańcy Ziem Odzyskanych. Daje
im również pełne prawo obrony przed międzynarodowymi sądami w procesach,
jakie zapewne wytoczą nam obywatele niemieccy z chwilą wejścia do
Unii Europejskiej. Taki m.in. konkret pozostawił Polakom poprzedni
Sejm i rząd, co zaś do obietnic, jakie płyną od obecnie rządzącej
lewicy, przewiduję, że scenariusz będzie taki sam jak w latach 1993-97:
do znudzenia będą przypominane błędy prawicy, a karuzela kadrowa
zdominuje wszystko, co już zaczynało dobrze funkcjonować. Psucie
będzie głównie polegało na kluczeniu i uciekaniu od koniecznych dalszych
zmian. Nie zrobi się bowiem niczego, bo to mogłoby zaszkodzić wizerunkowi
jedynie słusznej i robotniczo-właścicielskiej partii.
Pomóż w rozwoju naszego portalu