Wspólnota dzielnicy Rockaway
W dzienniku nowojorskim New York Post, przynoszącym przede
wszystkim wiadomości lokalne, ukazał się 13 listopada br. komentarz
E.J. Dionne pt. Słodkie Rockaway. Autor opisuje w nim klimat duchowy
tej dzielnicy Nowego Jorku, na którą poprzedniego dnia runął samolot "
airbus", roztrzaskując się i wywołując pożary domów i ofiary w ludziach.
Rockaway jest dzielnicą zamieszkaną przez Amerykanów pochodzenia
irlandzkiego i włoskiego, w większości katolików. Gdy zdarzyła się
katastrofa, w miejscowym kościele pw. św. Franciszka Salezego odprawiana
była poranna Msza św., na którą codziennie uczęszczała babcia autora.
Kościół szczęśliwie ocalał, a starsza pani wróciła do domu okrężną
drogą. Okrężną, ponieważ na jej zwykłej drodze płonęły domy i szczątki
rozbitego samolotu. W kościele pw. św. Franciszka po zamachach 11
września br. odprawiono wiele nabożeństw żałobnych. Stąd bowiem,
z Rockaway, pochodziło wielu strażaków, którzy oddali życie, usiłując
ratować ludzi z walącego się World Trade Center. Jak pisze autor
- Rockaway jest tą dzielnicą, w której wciąż jeszcze szanuje się
tradycyjne wartości. Ludzie chętnie pomagają sobie nawzajem, a w
całej okolicy panuje duch wspólnotowy. Proboszcz kościoła pw. św.
Franciszka Salezego - ks. Martin Geraghty (nazwisko bez wątpienia
irlandzkie - przyp. J.W.S.) jest duchownym-intelektualistą, lecz
nie wywyższa się z tego powodu nad swoich parafian. Autor przytacza
jego słowa: "Akademicy mają skłonność do destrukcji wszystkiego;
wszystko można zniszczyć mentalnie, z wyjątkiem cierpienia".
W Rockaway nie przybiera się jednak w obliczu nieszczęścia
postaw cierpiętniczych. Tu ludzie wiedzą, że przede wszystkim trzeba
udzielić pomocy bliźniemu, chociażby miało być to tylko ugotowanie
obiadu dla osieroconej rodziny. Podwójna tragedia: z 11 września
i z 12 listopada br., wzmocniła tego ducha, wyrastającego - jak pisze
autor - z katolickiej otwartości, na jaką nie wszędzie można dziś
natrafić.
Rubel staje się walutą wymienialną
Rosyjski dziennik sfer gospodarczych Kommiersant z 14 listopada br. zamieścił korespondencję Natalii Szakłanowej z Sankt Petersburga, informującą o dokonaniu pierwszego posunięcia w kierunku przekształcenia rubla w walutę wymienialną na rynku międzynarodowym. Europejski Bank Rekonstrukcji i Rozwoju podjął decyzję, mocą której miasto Sankt Petersburg może dokonać konwersji swoich długów dewizowych wobec tego banku na ruble i spłacać odtąd te długi w walucie rosyjskiej. Odpowiednią umowę podpisali 12 listopada br. gubernator Sankt Petersburga - Władimir Jakowlew i wiceprezes Banku Europejskiego David Hexter. Sankt Petersburg otrzymał od tego banku w roku 1998 kredyt w wysokości 100 mln dolarów, z którego wykorzystał dotąd 40 mln. Na podstawie nowej umowy spłata części tej sumy - 16 mln dolarów nastąpi już w rublach. Jest to nie tylko korzystne dla finansów dawnej stolicy rosyjskiej, lecz także stanowi wskazanie kierunku, w jakim będą się prawdopodobnie rozwijały stosunki gospodarcze Rosji z Zachodem. Autorka korespondencji zwraca uwagę na fakt, że podobne posunięcia zastosowane wcześniej przez Europejski Bank Rekonstrukcji i Rozwoju wobec Czech i Węgier doprowadziły do osiągnięcia wymienialności walut tych krajów.
Pomóż w rozwoju naszego portalu