Jak mama
O dr Marii dowiedzieliśmy od jednej z osób, która była jej pacjentem w tzw. Szpitalu Covidowym Powiedziano o niej: - To taka mama, nie tylko w domu ale i w pracy.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Jej praca, zatroskanie o pacjentów wraz z całym zespołem, wywołuje uśmiech na twarzach nawet najciężej chorych, którym towarzyszy czasem do końca…
Życie w Covidzie
Kiedy mogliśmy się spotkać, zobaczyliśmy trochę „inną” osobę niż na przesłanym wcześniej zdjęciu. Przedstawiła się owszem, jako lekarka ale i jako mama czwórki dzieci i żona pana Bartka.
- Kiedy przyszła pandemia, postawieni zostaliśmy na pierwszej linii frontu, zupełnie nie przygotowani. Ponieważ mieliśmy swój oddział zakaźny, został jako jeden z pierwszych przekształcony w tzw. szpital jednoimienny. Tym samym wszyscy medycy i personel zostali postawieni do pracy z wirusem i pacjentami chorującymi na chorobę dotychczas nam nie znaną – wspomina pani Maria. - Trzeba się było uczyć podstawowych czynności typu: jak się ubrać ale i jak się rozebrać z tego kombinezonu które zaczęliśmy nosić, jak założyć słuchawki? Jak np. opukać pacjenta w rękawiczkach kiedy w kombinezonie się prawie nic nie słyszy itd., a przecież badanie jest podstawą w diagnostyce pacjenta. ,
Najtrudniejsze chwile
Reklama
To oczywiście śmierć, odchodzenie pacjentów z którymi się niejednokrotnie zżywamy, bo często leżą po wiele tygodni. Ubolewamy że mimo trwającej od roku epidemii, nie zmieniły się przepisy umożliwiające nam luźny kontakt z rodziną. Myślę tu o kontakcie telefonicznym Każdy z nas jest człowiekiem, rozumiemy to, bo często wchodzimy w rolę rodzin osób dotkniętych wirusem. Według przepisów, nie możemy udzielić informacji telefonicznej. A przecież mając pacjentów w ciężkim stanie, musimy uprawnić jakąś osobę do tego, bo przecież ci pacjenci sami tego nie zrobią bo są często nieprzytomni, w śpiączce farmakologicznej, z ciężką niewydolnością oddechową, mają aparaturę w formie maski uniemożliwiającej mówienie. Dlatego prosimy o wykorzystanie urządzeń multimedialnych typu tablet, czy smartfon. Wtedy możemy stanąć przy pacjencie, potrzymać za rękę, pomóc wybrać numer do bliskich. Najgorszym jest moment, kiedy wiemy że zaraz będziemy intubować pacjenta, wtedy często jesteśmy przy tych „ostatnich” rozmowach z rodziną, bardzo wzruszających, z przeprosinami, czułością wypowiadane w ciężkiej duszności. Plusem jest natomiast ograniczenie biurokracji – mówi pani doktor.
Radosne chwile.
Są i takie. Szczególnie kiedy można rozintubować pacjenta. Kiedy może ktoś znów samodzielnie oddychać. Kiedy ktoś mimo wcześniej ciężkiego stanu, może oddział opuścić samodzielnie.
- Nasz zespół jest młodym zespołem. Wszyscy się uczymy. Jesteśmy pełni zaangażowania, nie jesteśmy znudzeni i zachowaliśmy swoje człowieczeństwo, tak jak i cały personel, odnoszący się mile, czule do pacjentów, bo przecież często zastępują pacjentom rodziny. Dlatego zasługą całego oddziału jest pewnie to, że pacjenci nabierają trochę więcej chęci do dalszego życia.
Praca w duecie
Tak - potwierdza pani doktor - obecnie jestem w 37 tygodniu ciąży. I już zbliża się moment narodzin dziecka. Cały czas ciąży przepracowałam z moim dzieciątkiem. Tak, pracujemy „razem”. Razem z mężem chcieliśmy powiększyć naszą rodzinę. Na początku pandemii upewniliśmy się że sam wirus nie wpływa na przebieg ciąży, dlatego podjęliśmy tą decyzję. Z początkiem ciąży przechorowałam wirusa, ale ciąża przebiega beż żadnych powikłań.
Co pomaga?
Reklama
- Wiara. Jest dla mnie podstawą życia. Wychodząc do pracy modlę się żebym dobrze zaopiekowała się każdym pacjentem, o światło Ducha Świętego w podjęciu dobrych decyzji. Praca wśród tak wielu chorych, umierających, sprawia że wiara pozwala mi też zmieniać siebie i by moje relacje z najbliższymi były jak najlepsze. Łatwiej znieść ten czas, kiedy mam ufność w Panu Bogu. Widzę też, że modlitwa za chorych i samych chorych, którzy z naszego medycznego punktu widzenia są już prawie po drugiej stronie, sprawia że naraz otrzymują oni nowe siły i wracają do zdrowia. To wszystko jest działaniem Boga.
Nowe życie
Z panią doktor rozmawialiśmy w dniu, kiedy wyjeżdżała w rodzinne strony, aby planowany poród odbył się pod opieką jej mamy, również lekarki. W międzyczasie dotarła do nas wiadomość o narodzinach córeczki Miriam. Całej więc Rodzinie gratulujemy i życzymy Bożego błogosławieństwa.
Artykuł w wydaniu edycji legnickiej Niedzieli nr 21/2021
Całość wywiadu na antenie radia Plus Legnica: www.legnica.fm