Praca i bezrobocie w Chinach
Organ chińskiej partii komunistycznej - dziennik Renmin Ribao (
w transkrypcji polskiej: Żenmin Żipao - Głos Ludu) ma, oprócz oryginalnego,
także wydania w języku angielskim, francuskim, hiszpańskim, arabskim
i rosyjskim. Nasze informacje zaczerpnęliśmy z wydania rosyjskiego
z 28 lutego. Tego dnia ukazała się tu notatka będąca streszczeniem
oficjalnego państwowego biuletynu statystycznego. Przedstawiony w
niej został stan zatrudnienia i bezrobocia w Chinach w 2001 r. Według
danych biuletynu, liczba osób pracujących (tzn. zatrudnionych jako
pracownicy najemni) w tym kraju wyniosła 730 mln, co oznacza wzrost
w porównaniu z rokiem poprzednim o 9 mln osób.
Równocześnie ogłoszono dane dotyczące bezrobocia. Wynika
z nich, że w tym samym okresie było w Chinach zaledwie 5,15 mln bezrobotnych,
a liczba ich miała się w 2001 r. zmniejszyć o 1,4 mln w stosunku
do 2000 r. W tymże komunikacie znalazły się również dane dotyczące
zasiłków dla bezrobotnych: w 2001 r. ubezpieczeniem przeciw bezrobociu
objęte były 103 mln osób (czyli w przybliżeniu 14% ogółupracujących),
natomiast zasiłki otrzymywało 3,12 mln bezrobotnych. Wynika stąd,
że ponad 2 mln bezrobotnych zasiłku nie dostawało. Biuletyn przyniósł
również dane dotyczące "ubezpieczeń na starość", które objęły łącznie
blisko 140 mln osób.
Chińska Republika Ludowa jest państwem monopartyjnym,
w którym pełnymi danymi statystycznymi dysponuje tylko aparat partyjno-rządowy.
Publikuje on z nich tyle, ile wydaje mu się korzystne ze względów
propagandowych. Dlatego do wszystkich oficjalnych informacji liczbowych
należy odnosić się z ostrożnością. Niemniej, przytoczone powyżej
dane pozwalają przynajmniej w przybliżeniu zorientować się w skali
zjawisk społecznych zachodzących w najludniejszym państwie świata.
Z przytoczonych przez Renmin Ribao informacji można wnioskować, że
mimo forsownej urbanizacji (w Chinach jest już 40 miast o ponad milionie
mieszkańców) kraj ten nadal zachowuje wyraźną przewagę liczebną ludności
rolniczej.
"Myto" samochodowe w Londynie
W dawnej Europie za korzystanie z mostów, przekraczanie granic, wjazd do miasta pobierano opłatę, zwaną mytem. Zwyczaj ten wraca obecnie na skutek zatłoczenia dróg i miast samochodami. Niemiecki tygodnik Der Spiegel dowiedział się i ogłosił 26 lutego, że burmistrz Londynu, Ken Livingstone, postanowił, iż od lutego przyszłego roku władze miasta będą za wjazd do niego pobierały od wszystkich samochodów osobowych i ciężarowych opłatę, której wysokość ustalono na 5 funtów ( obecnie jest to równowartość ok. 30 zł). Opłata ma być pobierana od godz. 7.00 rano do 18.30 wieczorem. Zwolnione od niej będą tylko autobusy komunikacji publicznej, taksówki i pojazdy ratownicze (np. pogotowia i straży pożarnej). Zarząd miejski Londynu spodziewa się, że to nowe źródło dochodu może mu przynieść do 150 mln funtów rocznie. Stowarzyszenia ekologiczne w Londynie wprowadzenie myta powitały entuzjastycznie, deklarując, że jest to najlepsza wiadomość dla miasta od czasu uruchomienia pierwszej linii kolejki podziemnej w 1863 r. Natomiast swoje niezadowolenie zdążył już wyrazić publicznie brytyjski Automobilklub RAC.
Pomóż w rozwoju naszego portalu