WACŁAW GRZYBOWSKI: - Jakie były okupacyjne losy pozostałych Waszych profesorów i kolegów?
EUGENIUSZ MRÓZ: - Jak już wspominałem, 10 kolegów
walczyło na zachodnich frontach - w piaskach Afryki, 5 w kampanii
włoskiej, w polskich dywizjach lotniczych RAF. Pozostali w kraju
koledzy walczyli w szeregach Armii Krajowej w różnych okręgach.
Zbyszek Nowobilski z Gorzenia Górnego, więzień w dawnym
hotelu "Pallace" w Zakopanem, straszliwie torturowany, zamordowany
został w 1942 r. w Oświęcimiu.
Wiktor Kęsek, drugi komendant Narodowej Organizacji Wojskowej
obwodu cieszyńsko-podhalańskiego, torturowany w więzieniu w Mysłowicach,
zgładzony został w 1943 r. w Oświęcimiu.
Józef Wąsik, członek pierwszej na ziemi wadowickiej grupy
oporu pn. "Orzeł Biały", skupionej wokół artysty malarza i rzeźbiarza
Wicka Bałysa, wraz z pięcioma konspirantami, w grudniu 1939 r., tuż
przed wigilią Bożego Narodzenia, rozstrzelany został na stoku kopca
Tadeusza Kościuszki w Krakowie.
Przypominają się słowa Arcybiskupa krakowskiego, naszego
wielkiego Karola, wypowiedziane w 1964 r. do jego gimnazjalnych kolegów: "
Są to bohaterowie wojny 1939 r.. Wielu poległo, wielu przeszło przez
wszystkie fronty (...). Kiedy po 25 latach zjechaliśmy się w zeszłym
roku, miałem wrażenie, że ta wojna nie tyle nas zniszczyła, ile zbudowała..."
.
Prof. Adolf Scheybal z Żywca (1896-1969) uczył nas matematyki.
Uczestnik I wojny światowej (front włoski). W czasie II wojny światowej
podpułkownik, więzień oflagu VI E w Dachau (nr jeniecki 355). Po
wojnie współorganizator szkolnictwa polskiego w strefie amerykańskiej,
później do 1966 r. nauczyciel w Wielkiej Brytanii (Slough Henley)
. W 1968 r. odwiedził Polskę i swojego ucznia kard. Karola Wojtyłę.
Zmarł w Londynie i tam został pochowany.
Matematyki uczył nas prof. Jan Borowiec (1903-57). Szlak
bojowy 1939 r. przeszedł jako dowódca baterii konnej z Wadowic do
Janowa Lubelskiego. Do 30 kwietnia 1945 r. był więźniem nr 15 193
oflagu VIIa w Murnau w Bawarii. Po zakończeniu wojny pracował krótko
w polskim szkolnictwie w Niemczech, był m.in. dyrektorem gimnazjum
w Ettlingen. Po powrocie do kraju, w latach 1946-56 był dyrektorem
gimnazjum w Tyczynie k. Rzeszowa.
Karol, jak sam wspomina w swojej autobiograficznej książce
Dar i Tajemnica, napisanej w 50. rocznicę święceń kapłańskich, związany
był z polityczno-wojskową podziemną organizacją "Unia". Ponadto był
mocno zaangażowany jako czołowy aktor i inspirator twórczy prowadzonego
od połowy 1941 r. przez polonistę Mieczysława Kotlarczyka konspiracyjnego
teatru w Krakowie.
- Czy wspominaliście również Waszych gimnazjalnych tercjanów?
- We wspomnieniach nie pominęliśmy naszych poczciwych
tercjanów, którzy ręcznym, dużym dzwonkiem oznajmiali nam radosne
wieści, że lekcja się skończyła, jak również smutne - koniec przerwy,
ciąg dalszy naszej udręki.
Antoni Pyrek od 1917 r. z pełnym oddaniem pełnił swoją
służbę. We wrześniu 1935 r., potrącony przez samochód przy ul. Mickiewicza
w pobliżu Gimnazjum, po tygodniu zmarł w szpitalu. Zorganizowaliśmy
wśród nauczycieli i uczniów składkę pieniężną dla wdowy i sześciorga
osieroconych dzieci.
Po Antonim "zapanował" Jan Dudek (1894-1955). W okresie
okupacji uratował z Gimnazjum wiele przedmiotów, książek i dokumentów,
które przechował sam lub oddał pod opiekę przyjaciołom. Po 25-letniej
pracy Jana i Katarzyny, aż do 1960 r., "panowanie" rodziny Dudków
wydłużyła do niemal pół wieku ich córka Zofia Warmuz.
- Jak słyszeliśmy, więcej czasu Ojciec Święty poświęcił rozmowie z Danką Gruszczyńską, współaktorką gimnazjalnego teatru...
- W czasie jednego z naszych spotkań Ojciec Święty zapytał Dankę Pukłównę, również maturzystkę 1938 r. (mieszka w Warszawie), o losy jej rodziny, tak bliskiej jego sercu. Rodzice Danki przyjaźnili się z rodziną Wojtyłów i często odwiedzali się wzajemnie. Po śmierci matki Karola - Emilii, w kwietniu 1929 r., dom Pukłów wypełniał Karolowi pustkę, a dobroć Pani Zofii chociaż w pewnej części zastępowała mu matkę. "A czy Wasz rodzinny dom z ogrodem stoi jeszcze blisko naszego Gimnazjum i bursy" - zapytał Ojciec Święty. "Tak, jest jeszcze". " Z Twoimi braćmi, a zwłaszcza z najmłodszym Adamem, no i oczywiście z Tobą, często harcowaliśmy po ogrodzie, potem Wasza mama raczyła nas podwieczorkiem. Rodzina Pukłów to była wspaniała patriotyczna rodzina". Następnie przypominali sobie, jak to Karol przygotowywał Adama do ministrantury. Szkolenie odbywało się w ogrodzie Pukłów... na drzewie, aby im tam nikt nie przeszkadzał. W czasie jednej z ogrodowych zabaw Karol zawisnął jedną nogą na drzewie. Dopiero pomoc Adama wybawiła go z tej opresji, ale w konsekwencji przez pewien czas utykał na jedną nogę. "A co z Twoimi, Danusiu, braćmi?" - "Wszyscy już nie żyją: najstarszy Zygmunt - ginekolog położnik, Józek - lotnik Wojska Polskiego i dywizjonu RAF (zginął w 1941 r. w Walii), Adam - farmaceuta zmarł we Wrocławiu".
- Zawiózł Pan na spotkanie w Castel Gandolfo wizerunek Matki Bożej z bazyliki w Limanowej...
- Z Limanowej, mojego rodzinnego miasta, położonego
w dolinie otoczonej ze wszystkich stron lesistymi górami Beskidu
Wyspowego, przylegającego do Gorców, przekazałem Ojcu Świętemu kilka
egzemplarzy Echa Limanowskiego wraz z informacjami o pomniku Jana
Pawła II, którego budowę zainicjowała limanowska Akcja Katolicka.
Postać Papieża przed przepięknym kościołem, wybudowanym z miejscowego
kamienia w 1918 r. w stylu podhalańskim, wita wszystkich wjeżdżających
do tego uroczego, założonego w XIII wieku miasta.
Papież przypomniał sobie, że dwukrotnie koronował łaskami
słynącą figurę Matki Bożej Bolesnej z Limanowej.
Na szczycie Miejskiej Góry limanowianie wznieśli własnymi
siłami monumentalny, 35-metrowy krzyż z kaplicą i tarasem widokowym,
jako symbol dla upamiętnienia przeprowadzenia świata przez Jana Pawła
II z XX w XXI wiek. Nie był to jedyny limanowski akcent podczas mojego
pobytu w Castel Gandolfo. Wspominaliśmy również limanowianina ks.
płk. Józefa Jońca (1900-56), kapelana 3. Dywizji Strzelców Podhalańskich,
tak dzielnie walczących na frontach II wojny światowej. Szkoła podstawowa
w Limanowej nosi jego imię. W czasie naszych koleżeńskich spotkań
z Ojcem Świętym na śnieżnobiałym obrusie spoczywał przed nim wizerunek
Piety - najcenniejszego klejnotu limanowskiej bazyliki.
CDN.
Pomóż w rozwoju naszego portalu