Chwała Bogu na ziemi
Reklama
Z zacisza kościołów wynosimy dziś Najświętszy Sakrament na
drogi i ulice, aby nieść Go w uroczystych procesjach. Jest to wyrazem
naszego hołdu i publicznego uwielbienia Jezusa Chrystusa, Syna Bożego,
który zechciał być z nami w Eucharystii. Eucharystia jest największym
z sakramentów, jest jakby skondensowaniem duchowego życia Kościoła,
stąd też niełatwo wypowiedzieć całe bogactwo prawdy, które w niej
się zawiera. Zakładamy, że uczestnicy procesji - nawykli przez praktykę
wiary w Kościele do włączania się w ten wspólny i społeczny hołd
oddawany Chrystusowi, i to w tajemniczej małości i pokorze - umieją
należycie rozumieć tajemnicę przeżywanej chwili. Oto Pan dobry jak
chleb! Cóż znaczy złoto i artyzm naszych monstrancji wobec fizycznej
okruszyny chleba, którą wkładamy do tego liturgicznego naczynia!
Otóż ta pozorna okruszyna chleba-opłatka jest w obszarze wiary Ciałem
Chrystusa, Eucharystią. Eucharystia w swej istocie jest dziękczynieniem,
jest Paschą ciągle się wypełniającą. Chrystus tu jest tym Bożym Barankiem,
który w swoim Kościele trwa - w śmierci i w zmartwychwstaniu - i
przypomina: "To czyńcie na moją pamiątkę". Hostia pozostaje nadal
opłatkiem, który jednak "zanurzony" w niebo w czasie Ofiary, jaką
jest Msza św., przynosi znaki, smak i pożywienie nieba.
Tej prawdy nie wymyślili ludzie Kościoła, tę prawdę zapowiedział,
a potem przemienił w czyn sam Autor Eucharystii - Jezus Chrystus.
Jest dla nas bardzo pouczające czytać rozdział 6. Ewangelii św. Jana,
gdy Chrystus przekonuje nakarmionych zwykłym chlebem o innym Chlebie,
którym będzie Jego Ciało: "Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a
Krew moja jest prawdziwym napojem. (...) Kto spożywa ten chleb, będzie
żył na wieki" (J 6, 55. 58). Bóg ciągle chce człowieka przybliżać
do siebie, przygotować go na przejście do tego przygotowanego miejsca,
do tej niewypowiedzianej światłości, gdzie żyje On sam. Jest taki
moment we Mszy św., gdy odmawiamy lub śpiewamy Sanctus, czyli Święty,
Święty, Święty, Pan Bóg Zastępów. Pełne są niebiosa i ziemia chwały
Twojej. Jest to moment, w którym nasza ziemska liturgia łączy się
z liturgią w niebie, z ową pełną doskonałości chwałą, którą my na
ziemi chcemy w jakiejś mierze naśladować, łącząc się z chórami aniołów.
Eucharystia ma wymiar społeczny
Ktoś może zauważyć, że w wyjaśnianiu prawd naszej wiary, kładąc nacisk na obecność nieba w naszym życiu ziemskim, ewidentnie przesadzamy. Owszem, życie w niebie po śmierci - to można przyjąć, ale żeby tak bardzo podkreślać owo stykanie się nieba z ziemią w rzeczywistości naszego obecnego bytowania - czy to nie przesada? A jednak to nie przesada. Prawdziwa wiara włącza Boga w naszą rzeczywistość. My prawdziwie wierzymy, gdy Bóg jest w nas, obok nas i we wszystkim, co czynimy. To nie jest abstrakcja. To zostało sprawdzone w życiu świętych, którzy żyli jako doskonali i za świętych zostali uznani, i tych świętych, którzy dziś są obok nas, o których się ocieramy i nie wiemy, że noszą w całej swojej niepozorności i biedzie łaskę świętości życia tu, na ziemi.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Pośród wielu sposobów zbliżania się Boga do
Reklama
pospolitego życia ludzkiego Eucharystia zajmuje szczególne miejsce. Przede wszystkim dlatego, że jest znakiem o wymiarach społecznych. Eucharystia nie jest własnością jakiejś świątobliwej osoby. Nawet wtedy, gdy człowiek odbywa adorację prywatnie, w ciszy i odosobnieniu, ta adoracja jest adoracją Kościoła. Nawet przy osobie jednego adorującego jest Kościół jako wspólnota wierzących. Eucharystia jest jednak nie tylko adoracją, jest nade wszystko ofiarą Mszy św., jest trwaniem w obecności Chrystusa, który powiedział: "gdzie jest dwóch albo trzech zgromadzonych w imię moje, tam Ja jestem pośród nich" (por. Mt 18, 20); jest Ucztą, którą nazywamy Komunią św., czyli spożywaniem Ciała Pańskiego. Z tym bogactwem duchowym, a raczej Boskim, idziemy w nasz świat nie po to, by w niego wsiąknąć, ale po to, by go przemieniać. Jeżeli przyjmujemy Eucharystię dla osobistej satysfakcji i ukontentowania naszych uczuć, to przyjmujemy ją na granicy uczciwości. Eucharystia jest przede wszystkim posłaniem do kogoś, choćby nawet do całego świata. Eucharystia wpisuje się w ewangelizację, nie wycisza się wobec świata nasrożonego lub gniewnego. Eucharystia to Chrystus ciągle posyłany, i to z posłaniem miłości, szczególnie tam, gdzie miłość prawdziwa jest wzgardzana i odrzucana.
Eucharystia wobec wyzwań XXI wieku
Jakie więc są zadania ludzi karmiących się Eucharystią w dzisiejszym
świecie, szczególnie na początku XXI stulecia? Nie sądzę, żeby sprzeciwy
wobec Kościoła były teraz silniejsze niż w innych okresach dziejów.
Szatan, wytrwały i znajomy przeciwnik Boga, złości się, bo odnajduje
w świecie tyle pogłębiającej się rzetelnej miłości. To już nie ludzie
utrapieni, prostaczkowie i niewykształceni czczą Pana Boga; nie tylko
sponiewierani nie zapominają, że mają prawo domagać się sprawiedliwości
także na ziemi, ale dochodzą do głosu ludzie świadomi swojej obywatelskiej
pozycji i przypominają, że miłość Boga i bliźniego ma przenikać systemy
praw i interesów. Demokracja jest nie tylko dla wykształconych i
sprytnych, ale także, i przede wszystkim, dla uczciwych i cnotliwych
obywateli. Szatanowi nie można odmówić inwencji, ale buduje on na
zmurszałych fundamentach.
Zostawmy jednak tajemniczy wątek inspiracji zła, a zwróćmy
uwagę na nasze błędy i zaniedbania, na okoliczności, których nie
rozeznaliśmy wystarczająco. Jesteśmy pokoleniem, które przeszło lub
przechodzi od mentalności kolektywu, gdzie trzeba było się lękać
i nie brać odpowiedzialności, do mentalności posiadania i dysponowania
tym, co się posiada. Część ludzi zdołała posiąść wiele dóbr i dysponuje
nimi według własnej woli i oceny. Przechodzenie dóbr dokonuje się
tajemniczo ponad głowami szarych obywateli, którzy bez własnej winy
stają nieraz nad przepaścią nędzy i rozpaczy. Myślimy o setkach zamkniętych
przedsiębiorstw, które musiały upaść, i pozostali pracownicy z rodzinami
- bez pracy, bez perspektyw i bez chleba. Dlaczego tak się stało?
Każdy z mądrych specjalistów ma własne zdanie na ten temat. O ile
można jakoś tłumaczyć, dlaczego tak się stało, to nie sposób znaleźć
rozwiązania, jak naprawić krzywdy. Dlatego tak nieraz dużo jest ubolewań:
dlaczego "dziura" w budżecie, dlaczego nie ma pracy w stoczni albo
jest zagrożona, dlaczego ludzie w okolicy Ożarowa płaczą, że zamyka
się produkcję kabli, która tak dobrze prosperowała? Zadziwiające
jest przemieszczanie się własności. Dawniej przywłaszczenie sobie
rzeczy nie swojej nazywano po prostu kradzieżą. Otrzymywało się rozgrzeszenie,
gdy zwróciło się rzecz skradzioną i krzywdę naprawiło. Dziś kradzież
jest dość rzadkim słowem, zbyt prostym, aby oddać bardzo skomplikowane
machinacje. Mówi się dziś o nadmiernym pobieraniu dóbr, o zagarnięciu,
o wyłudzeniu, o niegospodarności, o defraudacji, o rabunku, o korupcji,
o oszustwie finansowym, o łapownictwie, o aferze. Ileż słów - a to
nie wszystkie, bo można by wymienić jeszcze kilkanaście - oddaje
to, co niegdyś było treścią jednego: "kradzież", jako przekroczenia
przykazania "Nie kradnij!". Bogactwo określeń na nieuczciwe powiększenie
swego majątku wskazuje, jak wielki jest to problem, jak skomplikowane
są mechanizmy, które zaistniały jako pomyślność dla jednych, a krzywda
dla drugich. Padają bardzo poważne wskazania zaradcze. Np. zwiększyć
liczbę policjantów, lepiej ich przeszkolić, lepiej uzbroić; w systemie
prawnym zwiększyć kary; rozwinąć system inspekcji, kontroli i czujności
nad kontrolą; na ulicy, w salach i na stadionach rozstawić kamery,
które będą monitorować ludzkie zachowania. Wszystko to jest bardzo
kosztowne i wskazuje na podejmowane wysiłki, by pohamować zło i obywatelom
zapewnić pokój. Jednocześnie zakłada się, że są ludzie źli i że nie
ma innych sposobów na zmianę postępowania, jak kary i więzienia.
Dla wielkiej troski o zaradzenie nadużyciom i zapewnienie ładu społecznego
trzeba mieć wielki szacunek i uznanie, i wspomagać, gdzie tylko można.
Trzeba jednak zauważyć, że ten kierunek działania nie rokuje pełnych
sukcesów. Trzeba bowiem spojrzeć na człowieka integralnie, na jego "
wyrastanie" z ziemi ku niebu. Człowiek bowiem nie jest tylko bytem
społecznym, ale jest osobą, która ma sumienie. Sumienia zaś nie można
inaczej pojmować, jak głos Boga, który wskazuje człowiekowi dobro
i ostrzega przed złem.
Tymczasem sumienie w takim pojęciu zostało
w naszym systemie wychowawczym i społecznym pominięte. A przy człowieku
kierującym się sumieniem nie trzeba stawiać szwadronów policji. Człowiek
o wyrobionym sumieniu potrafi zachować kodeks praw cywilnych, dlatego
że zachowuje prawo Boże, które mu wskazuje system trwałych wartości.
Eucharystia to wezwanie do wychowania sumienia
I znów wracamy do Eucharystii, która oświetla nasze smutne
poczynania materialistycznego świata światłem duchowej miłości. Rzeczywiście,
znajdujemy się w systemie, który kierując światem,owładnięty jest
materialistyczną wizją człowieka. Zastosowanie tej wizji zaznacza
się dobitnie w traktowaniu rodziny i systemie wychowania. Od wielu
lat w ramach szkolnego przedmiotu o wychowaniu rodzinnym proponuje
się programy przeciwne rodzinie budowanej na prawie naturalnym, na
prawie miłości. Miłość i odpowiedzialność mają ustąpić pożądaniu
i swobodzie obyczajowej. Napisano kilka podręczników do wychowania
rodzinnego, które omawiały przede wszystkim technikę erotyczną. Nakłady
niektórych rozeszły się, zanim rozpoczął się rok szkolny, i podręcznikami,
na szczęście, nigdy się nie stały. Po prostu weszły w obieg jako
książki przynoszące zysk w ramach przemysłu "porno".
Zauważalny jest paradoks. Dawniej nie uczono erotyki
i ludzie sobie z tym problemem radzili, a Polska demograficznie wzrastała.
Teraz, gdy pouczenia o zachowaniu się płciowym młodzieży idą zewsząd,
mamy w Polsce więcej zgonów niż urodzin. Komu na tym zależy? Przecież
docierają narzekania, że magazyny pełne są zboża i cukru i nie ma
kto tego spożyć. Pojawiają się opinie, że Polska jest tak słaba,
że staje się jakby poligonem dla harców bezdusznego kapitalizmu.
Bracia i Siostry, to tylko niektóre wskazania na oblicza
zła, które nie lubi nadprzyrodzonej miłości i nie lubi poprawnego
sumienia. My, którzy uwierzyliśmy miłości, tak wyraźnie ukazującej
się w Eucharystii, idziemy odważnie w XXI wiek, aby przybliżać Oblicze
naszego Pana. Oto Oblicze, w które należy się wpatrywać, przybliżać
je i iść z wiarą i ufnością. "Przed tak wielkim Sakramentem upadajmy
wszyscy wraz; (...) Co dla zmysłów niepojęte, niech dopełni wiara
w nas". Amen.