Rosja szuka miejsca w świecie
Spotkanie na szczycie prezydentów Rosji i Stanów Zjednoczonych
spowodowało pojawienie się w prasie światowej licznych domysłów na
temat przyszłego miejsca Rosji w zmieniających się układach międzynarodowych.
Ogłoszony jeszcze przed spotkaniem - 19 maja artykuł redakcyjny brytyjskiego
tygodnika sfer gospodarczych Economist wyróżnia się na tle banałów
często powtarzanych w gazetach kilkoma oryginalnymi myślami, zasługującymi
na przytoczenie.
Zdaniem autorów artykułu, Rosja jest dziś znacznie słabsza
niż sądzono. Prezydent Putin robi więc dobrą minę do trudnej gry.
Układ o kontroli zbrojeń jest mu potrzebny bardziej niż Bushowi,
ponieważ Rosji nie stać dzisiaj na dalsze utrzymywanie w stanie gotowości
posiadanego wielkiego arsenału atomowego. Dlatego przycichły rosyjskie
protesty przeciw rozszerzaniu NATO. Z tego samego powodu Rosja może
być nawet zadowolona z obecności wojskowej Stanów Zjednoczonych w
Afganistanie, ponieważ obecność ta w pewnym stopniu równoważy na
kontynencie azjatyckim zaznaczający się ostatnio wzrost wpływów chińskich.
Prawdopodobnym najbliższym celem strategicznym Putina
jest wprowadzenie Rosji do Światowej Organizacji Handlu (WTO = World
Trade Organization). Nie ma on wprawdzie zamiaru liberalizowania
gospodarki rosyjskiej na wzór zachodni, dostrzega jednak potrzebę
zreformowania jej w taki sposób, aby podstawą międzynarodowej pozycji
Rosji przestał być tylko eksport ropy naftowej i gazu ziemnego, których
ceny muszą być dostosowywane do zmieniającego się ich poziomu na
rynku światowym.
Niemieckie opinie o polityce prezydenta Busha
Wygłoszone na forum parlamentu niemieckiego (Bundestagu) przemówienie
prezydenta Stanów Zjednoczonych George´a W. Busha spotkało się ze
zróżnicowanymi opiniami polityków i publicystów. Pisze o tym w amerykańskim
dzienniku International Herald Tribune z 24 maja Steven Erlanger.
Podajemy z pewnymi skrótami jego komentarze na temat tych opinii.
I tak, kanclerz niemiecki, socjaldemokrata Gerhard Schroader,
ocenił zawarty w przemówieniu prezydenta USA program jako "rzeczywiście
ważny", starając się jednak unikać sformułowań bardziej zdecydowanych.
Jeszcze bardziej wstrzemięźliwy okazał się w swej ocenie niemiecki
minister spraw zagranicznych Joschka Fischer (z partii Zielonych)
. Posłużył się on trybem warunkowym, mówiąc, że jeżeli koncepcja
prezydenta zostanie przełożona na działania polityczne, wówczas będzie
można mówić o historycznym znaczeniu jego przemówienia.
Cytowany w związku z tym przez autora artykułu amerykański
politolog Robert Kagan z Fundacji Carnegie´go zauważył, że wystąpienie
Busha nie zniwelowało dających się ostatnio zauważyć rozbieżności
między Stanami Zjednoczonymi a Europą Zachodnią.
Zauważono też - pisze dalej Erlanger - że w swojej berlińskiej
mowie amerykański prezydent nie poruszył bezpośrednio spornej między
Niemcami a USA sprawy akcji militarnej przeciw Irakowi, uważanemu
w Waszyngtonie za kraj udzielający poparcia terroryzmowi; Niemcy
nie mają bowiem zamiaru wzięcia udziału w takiej akcji.
Kandydat na kanclerza w nadchodzących jesiennych wyborach,
bawarski polityk CSU Edmund Stoiber, ograniczył się do wyrażenia
pochwały dla Busha za to, że podkreślił on w swoim przemówieniu sprawy
łączące Stany Zjednoczone i Europę.
Autor artykułu zwrócił wreszcie uwagę na dostrzegalne
w stolicach europejskich zaniepokojenie z powodu ciepłego tonu, z
jakim prezydent Stanów Zjednoczonych mówił o stosunkach z Rosją i
jej prezydentem Władimirem Putinem. Cytowana przezeń Margarita Mathiopoulos
- dyrektorka Instytutu Bezpieczeństwa Transatlantyckiego i Spraw
Wojskowych w Poczdamie uznała nawet, że Bush posunął się w tym punkcie
za daleko; powiedziała dosłownie: "My, Europejczycy, zawsze niepokoimy
się, gdy Amerykanie wdają się w afery miłosne z Rosjanami".
Pomóż w rozwoju naszego portalu