Oszczędność w słowach i nie tylko
Wszyscy zastanawiają się, co znaczy permanentne już milczenie wicepremiera i ministra finansów Grzegorza Kołodki. Minister wprawdzie już przemówił, ale znowu nic nie mówi, choć chętnie i z wdziękiem pozuje do zdjęć. Chodzą różne teorie. Jedna na przykład mówi, że milczenie ministra to efekt fascynacji Wschodem. Nam się wydaje, że to demonstracyjne milczenie, które można nazwać wyjątkową oszczędnością w słowach, jest zewnętrzną manifestacją głęboko ugruntowanego przekonania wicepremiera o recepcie na sukces ekonomiczny. Po prostu - trzeba być oszczędnym. Mówiąc krótko - terapia będzie polegała na zaciskaniu pasa.
Normalnieją?
Komentatorzy zamartwiali się poważnie tym, że parlamentarzyści " Samoobrony" wnieśli do Sejmu sposób zachowania obcy Sejmowi, a właściwy do tej pory atmosferze panującej przy "zadymkach". Swego czasu roli ugładzania nowych posłów z ugrupowania Andrzeja Leppera podjął się SLD, UP i PSL. Niestety, zadanie przerosło kompetencje ochotników, do tego opór materii był znaczny. Jednak po roku od rozpoczęcia kadencji pojawiły się delikatne sygnały, że niektórzy posłowie "Samoobrony" powoli dostosowują się do standardów. Jeden z wybrańców społeczeństwa ruszył na ten przykład w nocny, sucie zakrapiany - wcale nie kwaśnym mlekiem - i na dodatek zakąszany kawiorem rejs po barach warszawskich ( Życie Warszawy, 24 lipca). Normalnieją?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Gwiezdne wojny
Reklama
Z Ameryki polska delegacja przywiozła same dobre wieści. Abyśmy się nimi nie zachłysnęli i nie oszaleli ze szczęścia, dozują je nam porcjami. A więc najpierw mówiono, że będziemy taką "małą Brytanią" dla USA, zarabiając przy tym dużą kasę. Teraz minister obrony podał, że będą w Polsce gwiezdne wojny (Życie, 25 lipca). Wszyscy dostaniemy miecze świetlne, a Leszek Miller zostanie rycerzem Jedi.
Autokrytyka
Zagrożeni dymisją są ministrowie-narciarze. Nie! Adama Małysza jeszcze nie ma w gabinecie Leszka Millera, poza tym nasz mistrz jest skoczkiem. Chodzi o amatorów białego szaleństwa w wydaniu alpejskim, którzy zasiadają na ministerialnych stołkach. Premier Miller żalił się na spotkaniu z PSL, że wtedy, gdy jest dużo roboty, oni akurat wyjeżdżają na narty (Rzeczpospolita, 22 lipca). Problem w tym, że na nartach również jeździ premier. Czyżby to była, znana ze starych i niedobrych czasów - autokrytyka?
Miał farta
Ten to ma dopiero farta. Na rynku nieruchomości zastój jak w całej gospodarce. Ludzie chodzą i proszą się, żeby u nich najmować mieszkania, a Zbigniew Siemiątkowski nie dość, że nie musiał prosić, to jeszcze za najem dostawał dwa razy więcej niż za wynajem porównywalnych apartamentów żądały agencje nieruchomości (Gazeta Polska, 24 lipca) . Rozumiemy, że po świecie chodzą naiwniacy. Tylko dlaczego skorzystał na tym akurat Siemiątkowski - szef naszego wywiadu? Dla świętego spokoju przyjmijmy, że miał farta. Siemiątkowski, oczywiście.