Dlaczego ten temat i od czego mielibyśmy być wyzwoleni? Odpowiedź
jest prosta: Grozi nam potęgujący się zalew kłamstwa, niewiedzy i
naiwności - błędów będących coraz częściej owocem świadomie prowadzonych
manipulacji. Zachodzi więc pilna potrzeba szukania prawdy i utwierdzania
się w niej, do czego już dziewięć lat temu wzywał Jan Paweł II w
encyklice Veritatis splendor. W poznawaniu i umiłowaniu prawdy trzeba
się wciąż utwierdzać, aby nie ulec napierającej z coraz większą siłą
i natręctwem złej mentalności dzisiejszego świata, która objawia
się wzrastającym kryzysem zaufania do rozumu ludzkiego, ucieczką
od realizmu do wyimaginowanych wizji, potęgowaniem się ezoterycznych
wierzeń, zwyczajów czy zabobonów oraz uleganiem postawom fatalistycznym.
U podstaw tej mentalności leży smutna rzeczywistość,
a w niej - jak twierdzi kard. Joseph Ratzinger - "współczesny świat
zachodni wytworzył sobie ideologię, której założeniem jest, iż na
zaufanie zasługuje tylko to, co da się doświadczalnie udowodnić,
np. w eksperymencie laboratoryjnym. Według tego sposobu myślenia,
religia i moralność nie mają jakoby waloru obiektywizmu, a ich twierdzeń
nie można udowodnić" (wg Niedzieli nr 16/2002, s.16).
Sceptycyzm czy zgoła odrzucanie obiektywizmu widoczne
jest - i to szczególnie - na polu religii. Dziś neopoganizm czy po
prostu ateizm zdają się brać górę nad religią chrześcijan. Wraca,
a raczej pogłębia się sytuacja, w jakiej dwa tysiące lat temu znalazło
się chrześcijaństwo, zmuszone zmierzyć się z całą potęgą wszechmocnego
państwa. Mimo nieproporcjonalnie małych ziemskich sił i środków zdobyło
ono w samej Palestynie tysiące, a w całym rzymskim imperium miliony
wyznawców Chrystusa, z których bardzo wielu za wiarę oddało życie.
Tak było w ciągu następnych wieków i tysiącleci.
Wiarę chrześcijańską (aż do rewolucji francuskiej) uznawano
w Europie powszechnie, jeżeli nie w praktyce, to przynajmniej w poezji
i obrazach, które - jak zauważa kard. Ratzinger - "choć jako takie
nie są prawdziwe, mają jednak swe uzasadnienie w zbliżaniu się do
czegoś, co niewyrażalne". Począwszy jednak od rewolucji francuskiej,
zaczęto na Zachodzie kwestionować czy nawet przekreślać możliwość
poznania już nie tylko prawdy o chrześcijańskiej religii, ale prawdy
w ogóle, a to utrwalało się coraz bardziej w mentalności ludzkiej.
A jak z tą mentalnością jest w naszym kraju, w naszym
narodzie? Sceptycyzm co do możliwości poznania krytycznego nie objął
jeszcze u nas tak szerokich warstw ludności, jak na Zachodzie, lecz
napór w podobnym kierunku bije prosto w oczy. Słusznie piętnuje się
media publiczne, które są na usługach rządzących i manipulują prawdą
w rozmaity sposób, względnie utwierdzają ludzi w nieprawdzie, zwłaszcza
tych, którzy bezkrytycznie z tych mediów korzystają. Czyni się to
zwłaszcza w telewizyjnych serialach wdrażających widzów do takich
praktyk i przekonań, które chrześcijańskiej prawdzie są przeciwne.
W rezultacie dla sporej części naszej młodzieży obce stają się sprawy
wiary i zwiększa się potrzeba katechizacji. Coraz więcej mamy ludzi
bezkrytycznie przyjmujących fałszywe wiadomości lub błędne informacje
albo takich, którzy zbyt interesują się zdobywaniem pieniędzy służących
źle pojmowanym ambicjom czy przyjemnościom. Coraz więcej też mamy
takich katolików, którzy przyznają się do wiary objawionej, nawet
do katolicyzmu, lecz w dziedzinie etyki czy moralności postępują
zgodnie z popularnymi dziś teoriami, przyjmując, że postawy ludzkie
należy interpretować w zależności od okoliczności, czasu, miejsca
czy innych uwarunkowań.
Takim opiniom poddają się czasem, niestety, i duchowni,
a także część kandydatów seminaryjnych. Godne uwagi są tu słowa jednego
z rektorów seminarium, stwierdzającego, że stan ich wiary nie budzi
wprawdzie niepokoju, ale "poglądy na sprawy moralne nie są już tak
jednoznaczne, jak autodeklaracja wiary, bo jedna piąta wstępujących
do seminarium opowiada się za postawami relatywistycznymi. Coraz
bardziej popularna etyka sytuacyjna udziela się tym, którzy chcą
być kapłanami" (Niedziela, nr 16, 2002, s. 16).
Słuszny jest niepokój tego rektora, bo przecież nie da
się zaprzeczyć istnieniu pewnych aktów ludzkich, które moralnie są
złe zawsze i wszędzie. Naukę Kościoła w tej sprawie prezentuje Sobór
Watykański II, a potwierdza ją obecny Papież w encyklice o prawdzie (
Veritatis splendor, 1993). Oto tekst soborowy: "(...) wszystko, co
godzi w samo życie, jak wszelkiego rodzaju zabójstwa, ludobójstwa,
spędzanie płodu, eutanazja i dobrowolne samobójstwo; wszystko, cokolwiek
narusza całość osoby ludzkiej, jak okaleczenia, tortury zadawane
ciału i duszy, wysiłki w kierunku przymusu psychicznego; wszystko,
co ubliża godności ludzkiej, jak nieludzkie warunki życia, arbitralne
aresztowania, deportacje, niewolnictwo, prostytucja, handel kobietami
i młodzieżą; a także nieludzkie warunki pracy, w których traktuje
się pracowników jak zwykłe narzędzie zysku, a nie jak wolne, odpowiedzialne
osoby: wszystkie te i tym podobne sprawy i praktyki są czymś haniebnym;
zakażając cywilizację ludzką, bardziej hańbią tych, którzy się ich
dopuszczają, niż tych, którzy doznają krzywdy, i są jak najbardziej
sprzeczne z czcią należną Stwórcy" (Gaudium et spes, n. 27).
Meno battaglie, piu preghiere - "Mniej sporów, więcej
modlitwy!" - radził poprzednik obecnego Papieża, Jan Paweł I. I tak
jak było z Apostołami po Wniebowstąpieniu Pańskim, którzy pełnienie
dzieł miłosierdzia przekazali siedmiu wybranym diakonom, by móc bez
przeszkód oddać się "modlitwie i głoszeniu Słowa" (por. Dz 6, 3-4),
podobnie i u nas, by móc się oprzeć dzisiejszemu zakłamaniu, trzeba,
jak Apostołowie, rozkochać się w Prawdzie, to jest w Jezusie Chrystusie,
który jest "Drogą, Prawdą i Życiem" (J 14, 6). Oni tak bardzo zakochali
się w Chrystusie, że prawdę Jego ponieśli na cały ówczesny świat,
a nawet śmierć męczeńską przyjęli dla Niego. W tak małej liczbie
i bez ekonomicznych czy politycznych środków stanęli oko w oko z
pierwszym w dziejach globalnym imperium, w jakim roiło się od ezoterycznych
kultów i panowała niemoralność bez granic. Za ich sprawą zaczęły
się nawiązywać duchowe kontakty, tak pociągające, że w czysto ludzkich
terminach nie dadzą się ani wyrazić, ani nawet wyjaśnić. W rezultacie,
powoli, doszło do powstawania cywilizacji chrześcijańskiej.
Podobny proces dochodzenia do prawdy i miłości możliwy
jest również i dzisiaj, wbrew wszelkim pozorom niemocy czy beznadziejności.
A stanie się on faktem, gdy coraz więcej chrześcijan uwierzy naprawdę
i szczerze tej Prawdzie się odda.
A wtedy - "Prawda nas wyzwoli" - jak zapewnia Chrystus (
por. J 8, 32).
Pomóż w rozwoju naszego portalu