TVP - program drugi. Gromadka rozwrzeszczanych typków, strojących miny i poprzebieranych odpowiednio, udaje lud. Polski. Raczej imaginuje sobie, jak taki lud powinien wyglądać. I zachowywać się, aby go
łatwiej było obśmiać. Lud, oczywiście, powinien być głupkowato cwany, wrzaskliwy i absolutnie niesympatyczny. Do żadnych tam przeróbek. Wyłącznie na przemiał. Telewizyjne imprezki mają alibi sztuki. Wyzwolonej.
Stosowny napis w tle nawet informuje: "Kabaret niepokoju" czy coś podobnego. Żeby się nie pomyliło tym, którzy jeszcze pamiętają czasy prawdziwych kabaretów: "Dudek", "Pod Egidą", "Owca", "Tey", STS,
Hybrydy, Stodoła i wielu, wielu innych... Tam zawodowcy i amatorzy mieli coś do przekazania, chcieli poddać myśl, stworzyć nastrój. Była zabawa i refleksja, nostalgia, zaduma i radość z fragmentów wolności.
Jakże wiele tam było różności... Ale nie było kiczu. Teraz za szmal zrobi się wszystko. Nawet publicznie.
No dobrze - od biedy można wytłumaczyć ludzi zarabiających w tak smętny sposób na życie - każdy orze, jak może - ale widownia?... Jak zrozumieć tę gromadę ludzi, rozbawionych pluciem im w twarz? Polacy?...
Na umowie-zleceniu? Czy według list obecności - jak ongiś na pochodach i akademiach ku czci? Wesolutkie ofiary polskojęzycznej szmiry.
I inne spotkanie. Na zwykłej scenie, bez światła telewizyjnych jupiterów, młodzi ludzie. Licealiści. Chór dorodnych dziewcząt i chłopców przygotowanych przez panią profesor... od matematyki. Śpiewają
pieśni patriotyczne. Przy kilku z nich sala - kilkaset osób różnego stanu, wieku, rangi - wstaje i płyną wspólne strofy. Nie dla wyszydzenia. Nie przeciw komuś. Za pięknem wspólnoty. Za domem rodzinnym.
Za prostymi i trwałymi wartościami. Za człowieczeństwem. Za wiernością Bogu, Honorowi i Ojczyźnie. Za wartościami, za które warto walczyć. Za darmo. Nie! Nie za darmo - za cenę własnego trudu. I życia.
I to jest Polska właśnie.
Czy tamci telewizyjni biedacy, uwikłani w bylejakość, potrafią to zrozumieć? Czy zdążą?
Pomóż w rozwoju naszego portalu