Lato to czas urlopów, wakacji, wypoczynku. Zostawiamy codzienne
sprawy i szukamy natury, by odetchnąć, wzmocnić siły, zapomnieć o
kłopotach. Wyjeżdżamy w góry, nad morze, uprawiamy turystykę. Lato
to także czas pielgrzymek. Można powiedzieć, że pielgrzymka jest
pewną formą turystyki, tyle tylko, że ma daleko większy sens i wymiar.
Jesteśmy narodem pielgrzymów. Mówił o tym poeta, przykład
dawali królowie. Celem pielgrzymki jest sanktuarium, inaczej mówiąc
- miejsce kultu religijnego. Zabieramy tam nasze troski i nadzieje,
zanosimy modlitwę intencyjną lub dziękczynną, szukamy pomocy. Od
zwykłej turystyki pielgrzymka różni się tym, że idziemy do celu,
nie bacząc na trudy i z sercem na dłoni. Naszą modlitwę musimy wychodzić,
odmierzyć i uświęcić każdym krokiem. W Polsce mamy dziesiątki miejsc
świętych, do których co roku przybywają pątnicy. Jeżeli ktoś zapytałby
o efekt czy sens długich, najczęściej forsownych marszów, wystarczy
wskazać tysiące wot dziękczynnych za otrzymane łaski lub spojrzeć
w twarz pielgrzyma. Dla wielu z nich pielgrzymka stała się nierozłącznym
elementem życia duchowego i najważniejszym wydarzeniem roku. Uparcie
przemierzają utarte tradycyjne szlaki lub szukają nowej drogi, bo
kto wie, czy właśnie przebyta droga nie jest w idei pielgrzymowania
najważniejsza.
Zgubiła się wśród lasów, przepadła w rozpadlinach, droga.
Nie zapisana na mapie, anonimowa.
Zarosła ostrężyną i czeka, aż przyjdzie czas, by dziurawym
traktem i błotną ścieżką zadrwić z wędrowca.
Na chwilę go omami kwiecistą łąką, zauroczy horyzontem
i bezwolnego powiedzie na mozolną wspinaczkę po stokach i urwiskach.
I choć z piersi wymiecie oddech, a ciało przygnie do
ziemi, nie zniechęci, nie złamie.
Cóż z tego, że stopa obolała i ciężka, skoro dusza lekka
porywa do przodu.
Gdzieś w dali, na linii nieba, widzi kres wędrówki. Tam,
gdzie falują ciemne wzgórza, błyszczy Kalwaria.
Więc nie skarży się, nie złorzeczy drodze. Niesie pielgrzyma.
Dobry to pielgrzym, gdy gardzi trudem i wciąż jest głodny
szlaku. Bo zanim pójdzie, to wpierw go wyśni, wymarzy, wytęskni.
W końcu pozbiera manowce, spętaną wolność i winy, spakuje ludzką
ułomność i kruchą nadzieję.
Gdy dźwignie bagaż, w rękę chwyci laskę, będzie prawie
gotowy. Prawie, gdyby zapomniał Koronkę.
Ale on nie zapomni.
A potem z każdym krokiem, z każdą kroplą potu ubywać
będzie ciężaru. Wśród leśnych duktów znikną troski, a na krętych
ścieżkach zacznie prostować się życie.
Ta droga jest modlitwą, co leczy serca i tchnie łaskę.
Szukasz, Pielgrzymie, pomocy, szukasz nadziei, idź więc nią aż do
końca. Wśród wielu dróg tego świata, ta cię nie zawiedzie. To droga
prawdy, spójrz, przecież nad nią świeci Kalwaria.
I On pójdzie póki mu sił i życia starczy.
Pomóż w rozwoju naszego portalu