Droga do Qarn Hattin
Reklama
W czasie mojej pierwszej pielgrzymki do Ziemi Świętej nie udało mi się odwiedzić miejsca ostatniej rozpaczliwej obrony Relikwii Świętego Krzyża przed nacierającymi muzułmańskimi oddziałami Saladyna. Dotarłem
tam 30 maja 2003 r.
Z Kany Galilejskiej wyjeżdżamy w kierunku Tyberiady kilka minut przed godziną 19.00. Niebo jest pogodne, świeci słońce. Po ciężkich chmurach, które kilka godzin temu uraczyły nas w Akce
gwałtowną ulewą, ledwie kilka smug na błękitnym sklepieniu. Słońce czasem kryje się na moment za którąś z nich, dając złudzenie chłodu. Jest upał. Zapewne tylko trochę mniejszy niż
tamtego lipcowego dnia.
Jedziemy szeroką, wielopasmową szosą. Teren jest dość płaski, porośnięty skąpo jakimiś krzewami i trawą. Wypatrujemy brązowej tablicy informacyjnej. Takimi oznacza się tu szczególnie ważne
obiekty turystyczne. Po ok. 20 km mijamy rysujące się po lewej stronie szosy dwa dość okazałe wzgórza. Jeszcze kilometr i oto brązowy drogowskaz skierowany w ich stronę połyskuje
białymi literami napisu: QARN HATTIN.
Skręcamy w polną żwirówkę. Wzdłuż niej biegnie niebieski szlak turystyczny. Stan nawierzchni pogarsza się. Samochód "buja się" i "tańczy" coraz silniej. Dojeżdżamy do ogrodzenia.
Żelazna brama leży na ziemi. Po dalszych kilkuset metrach od żwirówki oddziela się wąska piaszczysta ścieżka, której towarzyszy szlak turystyczny. Wysiadamy z samochodu i rozpoczynamy
mozolną wędrówkę na szczyt wzgórza - które z tej perspektywy wydaje się bardzo strome. Łatwiej tu bronić się niż atakować - przebiega mi przez myśl.
Na poziomie ok. 1/5 wysokości wzgórza napotykamy dość niespodziewanie kolejny płot z żelazną bramką, zamkniętą "na cztery spusty". Przed nami widać plac otoczony kamiennym niskim ogrodzeniem
z betonowym ołtarzem pośrodku i 2 metalowymi masztami przy jednym z boków. Tradycja (kwestionowana przez biblistów) w tym właśnie miejscu lokuje cud drugiego
rozmnożenia chleba.
Ścieżka ze szlakiem okrąża plac i ostro wspina się w górę. Po kilkunastu minutach dość ostrej wspinaczki jesteśmy na szczycie wzgórza, na którym rozegrała się jedna
z najbardziej tragicznych bitew w historii cywilizacji europejskiej, łacińskiej. Bitwa ta de facto kończyła byt Królestwa Jerozolimskiego, a Frankowie utracili w niej
na zawsze najświętszą relikwię chrześcijaństwa: Drzewo Krzyża Świętego.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Warchoł z Châtillon
Reklama
Można szukać różnych przyczyn politycznych, gospodarczych, społecznych, z powodu których upadło Królestwo Jerozolimy w drugiej połowie XII wieku. Znalazły się wśród nich przyczyny
ustrojowe, których wynikiem była samowola baronów oraz słabość władzy królewskiej. Były też przyczyny zewnętrzne, widoczne w zmniejszającej się skłonności wspomagania Królestwa przez cesarza
Bizancjum i przez władców państw Europy Zachodniej. Ogromne znaczenie miały procesy integracyjne w świecie arabskim, dokonujące się pod berłem jednego z najwybitniejszych
wodzów i polityków tamtych czasów - Saladyna. Los sprawił, że jego partnerem był Guy (Gwidon) de Lusignan, słaby człowiek, kiepski wódz i nie najlepszy polityk.
Jednak w obszarze odpowiedzialności osobistej trudno znaleźć osobę bardziej winną tragedii niż Renald de Châtillon. Ów potężny baron dla korzyści materialnych nie cofał się przed rozbojem
i rabunkiem. W 1182 r. swym pirackim napadem na porty muzułmańskie i okręty wiozące pielgrzymów do Mekki sprowokował Saladyna do działań odwetowych. Atak został z najwyższym
trudem odparty przez wojska pod dowództwem Baldwina IV Trędowatego. W 1185r. (po śmierci króla) zawarty został 4-letni rozejm z Saladynem.
Po przeprowadzeniu wyboru Gwidona de Lusignan na króla Jerozolimy, Renald de Châtillon nabrał poczucia całkowitej bezkarności. Pod koniec 1186 r. dokonał napadu na wielką, lecz niemal bezbronną
karawanę kupiecką. Saladyn interweniował u Renalda, a następnie u króla Gwidona. Bezskutecznie. Rozejm został zerwany, Saladyn ogłosił dżihad - świętą wojnę.
A więc wojna...
Pod koniec czerwca w obozie pod Acre (Akka) zgromadziło się 1200 pełnozbrojnych rycerzy, kompania kawalerii lekkiej oraz 10 tys. piechurów - w sumie ok. 15 tys. zbrojnych. Zwrócono
się do Patriarchy Jerozolimy Herakliusza, by przybył z Relikwią Krzyża, która zwykle towarzyszyła wojskom krzyżowców. Patriarcha wymówił się chorobą i przysłał relikwię za pośrednictwem
przeora Bazyliki Grobu z poleceniem przekazania jej biskupowi Akki.
W tymże czasie Saladyn kończył przegląd swych wojsk w Asztarze i 1 lipca 1187 r. przekroczył Jordan na czele armii liczącej ok. 20 tys zbrojnych, w tym ok. 12
tys. łuczników. W dzień później główne siły stanęły obozem w Kafr Sabt, ok. 8 km na zachód od jeziora Genezaret, zaś reszta wojska uderzyła na Tyberiadę. Miasto padło, ale twierdzy
dzielnie i skutecznie broniła hrabina Eschiva, żona Rajmunda z Trypolisu.
Wieści szybko dotarły do Akki. Na naradzie wojennej Rajmund zalecał czekać w gotowości na przybycie posiłków z Antiochii i nie podejmować w tym czasie działań
ofensywnych. Wskazywał, że w skwarze lipcowym Saladyn będzie miał coraz większe trudności w prowadzeniu działań. Renald de Châtillon zarzucił mu tchórzostwo i wsparty
przez Wielkiego Mistrza Templariuszy, nakłonił Gwidona do wyruszenia na odsiecz Tyberiady.
Marsz ku zgubie
Reklama
2 lipca 1187 r. po południu łacinnicy dotarli do Seforis i tu rozbili obóz. Był to dobry wybór. Źródła wody pitnej, zasobne cysterny, niezłe pastwiska dla wierzchowców, drzewa dające cień
i świetne położenie w przypadku ataku nieprzyjaciela. Rajmund ponownie zaapelował o rezygnację z działań ofensywnych i z dalszego marszu.
Tłumaczył, iż wróg ma znaczącą przewagę liczebną oraz możność skutecznego blokowania dostępu do źródeł wody pitnej. Wskazywał, iż to jego rodzina i jego ziemie są bezpośrednio zagrożone, ale
tu chodzi przede wszystkim o los Królestwa. Rycerze przyznali mu rację, ale król przekonany w nocy przez Gerarda, Wielkiego Mistrza Templariuszy, zarządził wymarsz o świcie
następnego dnia.
Saladyn skierował swe siły do wioski Hattin, by zablokować łacinnikom dostęp do jeziora Genezaret. Założył obóz w zielonej, cienistej dolinie, bogatej w wodę i trawę.
Tymczasem chrześcijanie opuścili ogrody Seforis i maszerowali w coraz większym skwarze wśród pozbawionych drzew wzgórz, nieustannie atakowani przez łuczników Saladyna. Po południu
3 lipca wojska króla Jerozolimy dotarły do skalistego pagórka o dwóch szczytach, do Rogów Hattin. Skała wznosiła się na wysokość ok. 35 m, a za nią teren stromo opadał
w kierunku jeziora. Gwidon po raz kolejny uległ złym doradcom. Zamiast uderzyć z marszu i przebić się do jeziora, zarządził postój w miejscu pozbawionym wody.
Kronikarz odnotował, iż Rajmund z Trypolisu idący w straży przedniej na rozkaz ten zareagował przepowiednią klęski.
Pole bitwy
Lekko zdyszani, wchodzimy na wierzchołek góry wznoszącej się ponad otaczający teren na wysokość 12-piętrowego wieżowca. Rozglądam się wokół. W dole pomiędzy niższymi wzniesieniami tego samego
płaskowyżu połyskuje złotem i błękitem jezioro Genezaret. Zdaje się być blisko, na wyciągnięcie ręki. Na południe od nas, w odległości ok. 20 km wznosi się góra Tabor. Wówczas na
jej szczycie znajdowała się potężna twierdza krzyżowców. Gdzieś w połowie drogi między górą Tabor a nami, nieco w prawo od niej, na zachód od nas, blisko Nazaretu, leży
Seforis. Być może to ten wzgórek z ciemną kępą drzew na szczycie... Na horyzoncie daleko połyskuje morze. Gdzieś tam jest Akka, początek tego tragicznego marszu.
Na północy, w odległości ok. 200 m widać drugi, nieco niższy róg góry. Na nim resztki ruin jakiejś budowli. Poniżej, na wschód od nas widać wioskę Hattin, a jeszcze niżej brzeg
jeziora, zwanego też Morzem Tyberiadzkim. Widać budynki przedmieścia Tyberiady. Od zbawczej wody dzieliła krzyżowców przestrzeń możliwa do pokonania w ciągu godziny. Gdyby dostępu nie blokowały
oddziały armii Saladyna...
Miejsce na obronę, zważywszy na stromiznę wzgórza, zdawałoby się znakomite, gdyby nie to, że brakuje jakiejkolwiek osłony przed palącym słońcem. I gdyby nie to, że brak jakiejkolwiek studni
lub źródełka.
Bitwa 4 VII 1187 r.
Noc nie przyniosła odpoczynku umęczonym rycerzom Królestwa. Muzułmanie podpalili zarośla na zboczach góry. Gryzący dym dopełniał miary udręki.
O świcie okazało się, że Saladyn pod osłoną nocy otoczył wzgórze gęstym pierścieniem swych wojsk. Ewentualny odwrót w kierunku Seforis stał się niemożliwy. Muzułmanie przeszli do natarcia
tuż po świcie. Piechota chrześcijańska rozpaczliwie kontratakowała - w nadziei przerwania pierścienia wojsk Saladyna i dotarcia do jeziora. Ludzie byli śmiertelnie wyczerpani brakiem
wody, snu i odurzeni dymem. Wschodzące słońce świeciło prosto w oczy żołnierzom chrześcijańskim. Mimo iż atakowali z góry, przewaga liczebna i fizyczna kondycji
przeciwnika były tak wielkie, iż zepchnięto ich na jeden z pagórków. Ogień i strzały nieprzyjaciół dopełniły dzieła. Wielu poległo, wielu trafiło do niewoli.
Konne poczty rycerskie odpierały ponawiane, falowe ataki konnicy Saladyna. Ich liczba jednak malała. Za zgodą króla Rajmund podjął próbę przebicia się przez szeregi wroga. Nieoczekiwanie
muzułmanie rozstąpili się i hufiec Rajmunda przemknął nieatakowany poza krąg wroga. Pierścień natychmiast zacieśnił się. Droga powrotu była zamknięta. Oddział odjechał w kierunku
Trypolisu. Podobnie zakończył się następny atak podjęty przez Baliana z Ibelinu i Renalda z Sydonu. Saladyn zakazał pościgu, trafnie oceniając, iż losy całej wojny rozstrzygną
się tu, na wzgórzu Hattin. Odejście tych kilku oddziałów ciężkozbrojnego rycerstwa złamało morale piechoty. Pierścień wojsk muzułmańskich zacieśniał się coraz bardziej.
Rycerze chrześcijańscy krok za krokiem cofali się po zboczu na szczyt Rogów. Tu, gdzie stoimy, rozstawiono czerwony namiot królewski. Rycerze zgromadzili się wokół króla. Jeszcze trzykrotnie
rzucili się do rozpaczliwego ataku. Dwukrotnie dotarli niemal do stanowiska dowodzenia Saladyna. Było ich jednak zbyt mało i za bardzo byli wyczerpani. Kontratak zmusił ich do wycofania
się na szczyt Rogów. Templariusze i szpitalnicy dawali przykład męstwa i wierności. Otoczyli króla i biskupa Akki z Relikwiarzem Krzyża ciasnym pierścieniem
i własnymi ciałami zagradzali drogę do nich. Większość z nich poległa. Biskup Akki padł z Krzyżem w dłoni. Gdy po kolejnym ataku muzułmanie wkroczyli na szczyt
wzgórza, król i rycerze leżeli na ziemi bezsilni z wyczerpania.
Saladyn okazał wiele kurtuazji królowi i świeckim baronom. Za wyjątkiem jednego: osobiście zabił Renalda de Châtillon. Kazał też wymordować wziętych do niewoli 200 rycerzy zakonnych.
Jeńców niższego stanu sprzedano na targach niewolników. Trupy wrogów pozostawiono na polu.
Bilans bitwy był tragiczny. Pod Rogami Hattin została zniszczona wielotysięczna armia Królestwa Jerozolimy. Chrześcijanie utracili Święty Krzyż - i nigdy już go nie odzyskali. Krąży plotka,
iż Saladyn kazał go ukryć pod schodami prowadzącymi do meczetu w Damaszku.
W ciągu kolejnych dni, tygodni i miesięcy muzułmanie zdobyli Tyberiadę, Akkę, Sydon, Bejrut i Aszkalon. 2 października po kilkunastodniowym oblężeniu poddała się Jerozolima.
W rękach Franków nadal pozostawało kilka potężnych twierdz - w tym Antiochia, Trypolis i Tyr. Nie zmieniało to jednak zasadniczego wymiaru klęski.
Pochylam się nad tą ziemią, tak bardzo przesiąkniętą krwią rycerzy chrześcijańskich, i z miejsca, gdzie śmierć znaleźli ostatni obrońcy Relikwii Prawdziwego Krzyża, podnoszę
mały kamyczek.