Jest tydzień misyjny.
W kościele modlą się wierni
za misjonarzy, za misje.
A ja biegnę myślą do Ciebie,
do dalekiego Los Angeles,
żeby Ci podziękować
i żeby Cię zapewnić,
że pamiętam
i modlę się, jak umiem,
za Ciebie,
za ks. Wiktora,
za chrystusowców,
oblatów, franciszkanów,
salezjanów, sercanów,
wszystkich misjonarzy
i siostry na misjach.
Za s. Beatę na Białorusi,
s. Weronikę w Chicago
i wszystkie misjonarki.
To Pan Bóg sprawił,
że okazałeś mi łaskę
i zaprosiłeś mnie
za Wielką Wodę.
Poznałem Twoją Oszawę,
zawiozłeś mnie
do jezuickiej misji
w Midland,
do początków chrześcijaństwa
w Kanadzie.
Pokazałeś mi rasowych Indian.
Dzięki Tobie mogłem być
na Hawajach,
zobaczyć ludzi,
którzy przybyszów
witają kwiatami.
Być na wyspie trędowatych,
gdzie misjonarzował o. Damian.
Edziu Dobry!
Piszę to nie dlatego,
aby się chwalić,
czego to ja nie widziałem,
tylko dlatego,
że poczytuję sobie to
za łaskę i dar,
który otrzymałem
z Twoich rąk.
Tylko trochę wdzięczności
mogłem wypowiedzieć w Grudziądzu
wobec Twojej Rodziny i Kapłanów,
gdy obchodziłeś 40-lecie
kapłaństwa.
Od dziecka
byłem bardzo ciekawy,
kto to jest i jaki to jest
misjonarz?
Niby normalny człowiek,
ale musi być mocny.
Musi umieć budować,
ziemię uprawiać i leczyć.
Musi być nauczycielem,
kapłanem
mocniejszym od czarowników.
To wszystko prawda!
Ale jak trzeba być odważnym,
żeby zostawić rodzinę,
Ojczyznę
i pojechać do obcych.
I bez względu na to,
czy zjedzą, czy zabiją,
trzeba być gotowym
oddać im życie.
Edziu Kochany!
To trzeba bardzo
kochać Chrystusa,
prawda?
A Ty nigdy przy mnie
nie wzdychałeś pobożnie,
po prostu byłeś Dobry.
Jedno tylko widziałem,
że Ty bardzo kochasz ludzi.
Jeszcze za jedno
Cię podziwiam.
Że tam daleko,
do Los Angeles,
zaniosłeś polską kulturę.
Jak te Twoje „Krakusy” tańczą!
Łzy się leją, serce skowycze,
gdy tamte bogate i piękne
dzieciaki śpiewają:
Nad moją kołyską
matka się schylała
i po polsku pacierz
mówić nauczała.
Nie ma już kołyski,
ale mowa, piosenka
i miłość po polsku
- przetrwały.
Tylko moja miłość
- s. Margaret
nie odebrała łowickich strojów.
A Łowicz pamięta.
Wspominają, że w „Krakusach”
tańczyły moje piękne
Zawitkowskie.
Maryla w czerwcu
wyszła nam za mąż,
ale po polsku, w Warszawie,
u Najświętszego Zbawiciela.
Edziu Czcigodny!
Czy my się jeszcze
kiedyś spotkamy?
Mam nadzieję, że tak.
Twoi Bracia pamiętają.
Pozdrów Dobrych Znajomych.
Bóg niech Wam błogosławi.
Do zobaczenia.
Pomóż w rozwoju naszego portalu