Zamach na państwo
III RP w niebezpieczeństwie! Jedna dziennikarka - konkretnie Katarzyna Kolenda-Zaleska - podważyła podwaliny budowanego od kilkunastu lat państwa, ponieważ ośmieliła się dociekliwie pytać Adama Michnika. Naczelny Gazety Wyborczej był przepytywany na okoliczność jego wiedzy o sprawie Rywina, czym przedziwnie nie chciał się podzielić z nikim, nawet z prokuraturą. Gdy Kolenda-Zaleska zaczęła pytać, Michnik zrugał dziennikarkę, rzucając gromy ze standardów dziennikarskich (Rzeczpospolita, 3 października). Według standardów III Rzeczypospolitej, które poznajemy przy okazji Rywingate, stała się rzecz autentycznie straszna. Ktoś ośmielił się zadawać niewygodne pytania Michnikowi, a przecież niepisana reguła mówi, że tego robić nie wolno, bo Michnik w III RP ma zawsze rację. Kara za tak gorszący postępek jest jedna: obyczajowa i salonowa banicja, czyli zrzucenie w odmęty oszołomstwa.
Czyścioszka
W speckomisji sejmowej ds. afery Rywina posłowie opozycji maglują minister Aleksandrę Jakubowską. Co rusz pani minister wyrywa się spod wałka pytań, stosując formułkę - pamięć ludzka jest zawodna. Może i byłaby rada na niedoskonałą pamięć, ale niestety Jakubowska wyczyściła dysk swojego komputera w Ministerstwie Kultury. Oficjalnie z miłości do sprzątania (Gazeta Wyborcza, 4-5 października). W rządzie bałagan panuje straszny, tylko u Jakubowskiej zawsze posprzątane.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Dymisja wiceministra
Wiceminister spraw wewnętrznych Zbigniew Sobotka zrezygnował z pracy w ministerstwie, bo go pilnie potrzebowała prokuratura w Kielcach. Na konferencji prasowej w Warszawie po wiceministrze Sobotce zawodzili rzewnie zawodowi posłowie: Jerzy Jaskiernia, Marek Dyduch, Andrzej Celiński i Jerzy Wenderlich (Rzeczpospolita, 4-5 października). W Kielcach powinni go witać inni parlamentarzyści: Henryk Długosz i Andrzej Jagiełło - „bliscy znajomi” kieleckich prokuratorów. Już od jakiegoś czasu weszli z nimi w specyficzne kontakty. Inaczej mówiąc: przetarli ścieżki.
Zrobieni w konia
Prawdopodobnie dostaniemy mniej pieniędzy w Unii Europejskiej, niż obiecywano nam w kampanii przedreferendalnej. To jeszcze nie wszystko. Prawdopodobnie więcej będziemy musieli wpłacać do wspólnej kasy (Gazeta Wyborcza, 9 października). Prawdopodobnie przyszłość nie będzie taka różowa, jak zapowiadali euroentuzjaści. Prawdopodobnie, a raczej na pewno, zostaliśmy zrobieni w konia. Jeżeli ktoś woli - w trąbę...