Reklama

Nasze sprawy

Przed "Świątynią konsumpcji"

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Media ogólnopolskie i lokalne w swoich wydaniach z 10 stycznia br. w szczegółach opisały konsekwencje nocnej wyprzedaży zorganizowanej przez jedną z sieci hipermarketów w Łodzi. Kilkutysięczny tłum, wzywani na pomoc pracownicy ochrony, policjanci, sparaliżowana służba zdrowia, kilkadziesiąt osób poszkodowanych, wymagających hospitalizacji - to efekty zakupowego szaleństwa. Trudno dziwić się ludziom zwabionym promocyjnymi cenami sprzętu radiowo-telewizyjnego, chociaż zastanawia, skąd wzięli się w tłumie w mroźną styczniową noc emeryci i renciści, rodzice z małymi dziećmi, kobiety w zaawansowanej ciąży. Ale jeszcze bardziej dziwi i zasmuca nieodpowiedzialność (czy to nie jest zbyt delikatne słowo?) zarządu hipermarketów, który swoimi decyzjami sprowokował to zbiorowe szaleństwo. Czy szukano taniej reklamy? Pewnie tak, jeśli zauważymy, że telewizja publiczna i prywatne stacje wymieniały nazwę sieci, a cała Polska była świadkiem nerwowych zakupów. Czy wyprzedaż była próbą opróżnienia magazynów z zalegających towarów? Też jest to prawdopodobne, jeśli uwzględnimy barierę popytu i wysokie koszty magazynowania towarów. Przecież nikt co roku nie wymienia telewizora.
Jedna z lokalnych, łódzkich gazet przytoczyła wypowiedzi zarządców hipermarketów. Każdy z nich zapewniał, że dołożono wszelkich starań, aby tysiące ludzi spokojnie, bez przepychanek mogło dokonać nocnych zakupów. Jak się mają te wypowiedzi do zdrowego rozsądku? To nic, że przez wiele godzin klienci stali na mrozie. Pewnie, przecież nikt im nie kazał przychodzić pod sklepy. Trzeba było nawet wezwać policję, aby zapanować nad rozjuszonym tłumem. Wśród potencjalnych nabywców panowie zarządcy dopatrzyli się ludzi pijących alkohol, a zamieszaniu winny jest niski poziom wykształcenia naszego społeczeństwa. A może bardziej niski poziom inteligencji podejmujących takie decyzje? Ani słowa o stratach własnych, o kosztach. Kto zapłaci za interwencje policji, która - jak przypuszczam - ma pilniejsze sprawy na głowie niż ochrona prywatnych sklepów? Kto zapłaci za interwencje pogotowia ratunkowego, w sytuacji gdy połowa łódzkich karetek spieszyła z pomocą poturbowanym, niedoszłym klientom? Dobrze byłoby, aby panowie dyrektorzy publicznie w mediach odpowiedzieli na te pytania. Czy z kasy państwowej, tzn. z naszych podatków, należy dopłacać do hipermarketów? Czy pogotowie ratunkowe, które - jak słychać - bardzo oszczędnie gospodaruje środkami, nie ma większych wydatków? A może policja, której patrole niezbyt często można spotkać na ulicach miast, ma taki nadmiar funkcjonariuszy i środków, że może nieodpłatnie podejmować takie interwencje? Jeżeli ktoś naruszy porządek publiczny w sposób wymagający działań policji, ponosi przewidziane prawem konsekwencje. Może warto wyciągnąć takie konsekwencje wobec sprawców tego zamieszania, kierujących się chęcią zysku za wszelką cenę... Za cenę porządku publicznego, ogromnych kosztów z kasy państwowej, także za cenę poniżania godności ludzkiej.
Hipermarkety na stałe wrosły w naszą polską panoramę i cieszą się, jak widać, znaczną popularnością. Czasami można jednak mieć wrażenie, że są swoistym państwem w państwie. Powszechnie wiadomo, że otrzymały znaczące przywileje prawne i podatkowe, że chociaż dają pracę, to kiepsko opłacaną. Prawo pracy, na straży którego miał stać lewicowy rząd, w hipermarketach nie zawsze jest przestrzegane. Jednak jakoś nie słychać o kontrolach inspekcji pracy, a związki zawodowe też dziwnie milczą, gdy łamane są prawa pracowników. Wiele do życzenia pozostawia również jakość towarów, przede wszystkim spożywczych, mięsa, drobiu. Ale rzadko się słyszy o kontrolach sanepidu czy innych instytucji. Sprawą otwartą pozostaje również handel w niedziele, czasem do późnych godzin wieczornych. Jak się to ma do zagwarantowanego w konstytucji prawa do odpoczynku niedzielnego? W dyskusji nad handlem w niedziele, nie tylko zresztą w hipermarketach, mówi się jedynie o prawach klientów i właścicieli, natomiast prawa pracowników są lekceważone i przemilczane. Wolność gospodarcza i chęć zysku zaczynają się przemieniać w „dziki kapitalizm”, gdzie pracownik jest traktowany na równi z maszyną, zmuszany do pracy ponad siły, kosztem odpoczynku, czasu dla rodziny, także kosztem wypełniania w niedziele swoich powinności religijnych. Sytuacja jest tym bardziej trudna, że wysoki poziom bezrobocia sprawia, iż na jedno miejsce pracy czeka wielu chętnych.
Wspomniane wyżej wydarzenia są okazją do podjęcia refleksji nad pracą we współczesnej polskiej rzeczywistości. Nie ma chyba dziś dziedziny bardziej potrzebującej odnowy i tak błędnie postrzeganej, jak praca ludzka. Można wskazywać na różne przyczyny. System obowiązujący przez długie dziesięciolecia oduczył niejednego solidnej pracy, pozbawił motywacji. Inną przyczyną jest zapewne zniechęcenie, gdy otrzymywana pensja nie wystarcza na utrzymanie rodziny, domu. Są tacy, którzy wybierają nieuczciwą drogę szybkiego dochodzenia do dużych pieniędzy, nie licząc się z moralnością, z przykazaniami Bożymi, którzy niesprawiedliwie wynagradzają swoich pracowników. W ten sposób praca stała się sferą życia, w której nie obowiązują sprawiedliwość, ład, normy moralne. Dlatego ks. prof. Józef Tischner pisał kiedyś, że stając przed zakładem pracy, przed fabryką, przed miejscem, gdzie pracuje człowiek, także przed hipermarketem, stajemy jakby na progu pogańskiej świątyni, miejsca, gdzie Bóg nie jest obecny, gdzie nie obowiązuje Jego prawo.
Problemy pracy były wciąż obecne w życiu i w nauczaniu Kościoła, który niósł pomoc biednym, pokrzywdzonym, pozbawionym środków do życia i upominał się o prawa ludzi pracy. Także wtedy, gdy przed dwoma wiekami powstawały fabryki, gdy najpierw w Europie Zachodniej, a potem na ziemiach polskich powstawał wielki przemysł i ogromne skupiska ludności w miastach. Kościół upominał się o prawa ludzi pracy, bronił ich przed wyzyskiem, niósł pomoc. Jednak ten głos nie został usłyszany. Możni tego świata nie chcieli słuchać przestróg Kościoła. Przerazili się dopiero wówczas, gdy na Zachodzie Marks i Engels, a na Wschodzie Lenin wezwali biednych i pokrzywdzonych do rewolucji. Gdy zrozpaczeni proletariusze - ludzie, o których drwiąco mówiono, że jedynym ich bogactwem są ich dzieci - posłuchali fałszywych proroków, nawołujących do walki z państwem, własnością, Kościołem i Panem Bogiem. Papież Leon XIII w maju 1891 r. ogłosił encyklikę o problemach robotników Rerum novarum. Ukazując nędzę oraz wyzysk, jakiemu byli poddawani robotnicy w czasach rozwoju przemysłu i kapitalizmu, Papież wołał o poszanowanie ich praw. Wzywał do stworzenia takich warunków, aby praca nie była przekleństwem, upokorzeniem, wyzyskiem człowieka, ale służyła tym, którzy pracują, i dobru całych społeczeństw. Jan Paweł II w encyklice Laborem exercens (1981 r.), tak bardzo aktualnej na obecnym etapie rozwoju polskiego życia społecznego i gospodarczego, naucza, że praca jest powołaniem człowieka, że wyróżnia go spośród innych stworzeń, a pracując, wypełniamy Boży nakaz, aby czynić sobie ziemię poddaną. Dlatego praca, choć wiąże się z trudem, wyciska pot z czoła, a czasem i łzy, jest błogosławieństwem i wielkim dobrem. Jest jeszcze jedna prawda: to dzięki pracy człowiek się rozwija, doskonali swoje talenty, swoje umiejętności, bardziej staje się człowiekiem.
Chociaż praca jest tak wielkim dobrem, to jednak najważniejszy jest człowiek, który pracuje. Ma on swoje prawa: prawo do szacunku dla swojej pracy, do sprawiedliwej zapłaty, do odpoczynku. Ma również swoje obowiązki: obowiązek pracy sumiennej, uczciwej. W miejscu pracy, w szkole, w firmie, w hipermarkecie też jesteśmy chrześcijanami, tam również obowiązuje prawo Ewangelii i przykazanie miłości Boga i bliźniego. Miejsce pracy nie jest pogańską świątynią, ale przestrzenią, w której są obecni katolicy, uczniowie Chrystusa. Warto pamiętać, udając się codziennie do pracy, że pracując, dajemy świadectwo naszej wiary i miłości do Boga i do człowieka.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2004-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Rozważania na niedzielę: Śląski Kopciuszek

2025-01-10 10:26

[ TEMATY ]

rozważania

ks. Marek Studenski

Mat.prasowy

Czy wiesz, że na śląsku historia Kopciuszka - wydarzyła się naprawdę? W XIX wieku Godula, znany jako jeden z najbogatszych przemysłowców Górnego Śląska, był człowiekiem o odrażającej powierzchowności, której towarzyszyły blizny na twarzy. Mimo swego bogactwa, Godula żył w izolacji, a jego otoczenie unikało kontaktu wzrokowego z nim z obawy i lęku.

Przełom w jego życiu nastąpił, kiedy do jego domu przybyła biedna wdowa z sześcioletnią córką Joasią. Dziewczynka, jako jedyna, odważyła się spojrzeć Goduli w oczy i obdarzyć go szczerym uśmiechem.
CZYTAJ DALEJ

Barbarzyństwo obok wiary. Czy arcybiskup Gądecki ma rację?

2025-01-11 19:03

[ TEMATY ]

Milena Kindziuk

Red

Jednym tchem przeczytałam książkową nowość pt. „O życiu, powołaniu, wierze i Kościele” stanowiącą wywiady z arcybiskupem Stanisławem Gądeckim, przeprowadzone przez ks. prof. Leszka Gęsiaka. Mocno zapadło mi w pamięć stwierdzenie wieloletniego przewodniczącego Konferencji Episkopatu, że największym problemem współczesności jest „kultura odarta z odniesienia do Boga”, która w dodatku szybko się rozprzestrzenia i pozbawia nas duchowego dziedzictwa i bogactwa. „Ślepe włączenie się w ten nurt rodzi wielkie wynaturzenia i buduje taki model Polski, który ostateczne zniszczy naszą przyszłość, ponieważ stworzenie bez Stwórcy zanika”. Mocne to słowa, smutna konstatacja.

Dobrze pamiętam, jak Ksiądz Arcybiskup zwracał uwagę na ten problem także podczas wieloletnich spotkań Zespołu ds. mediów, podkreślał, że kiedy człowiek zapomni o Bogu i żyje tak, jakby Go nie było, to szybko zaczyna postrzegać świat jako odwieczną i bezcelową grę materii. Nie ma wtedy przesłanek ku temu, by życie ludzkie mogło mieć w takim świecie jakiś cel ostateczny. Jeśli media taki obraz świata propagują, to przyczyniają się do propagowania antychrześcijańskiej wizji świata i człowieka. Przypominam sobie również, jak abp. Gądecki podkreślał, że nie można wykreślić rzeczywistości Boga i oczekiwać, że wszystko pozostanie dalej po staremu. Znamienne, że takie słowa również padają na łamach wywiadu-rzeki. Widać, że jest to wyraźna troska rozmówcy księdza Gęsiaka.
CZYTAJ DALEJ

Zmarła aktorka Barbara Rylska

2025-01-11 13:56

[ TEMATY ]

śmierć

Karol Porwich/Niedziela

Zmarła aktorka Barbara Rylska - poinformował w sobotę prezes Związku Artystów Scen Polskich (ZASP) Krzysztof Szuster. "Odeszła wspaniała koleżanka, wielki talent komediowy" - dodał.

Prezes ZASP-u przypomniał, że Rylska była pierwszą "My Fair Lady", w przedstawieniu granym w Teatrze Komedia w latach 60-tych. Zaznaczył, że była bardzo popularną aktorką, którą starsi widzowie i słuchacze mogą pamiętać m.in. z "Podwieczorku przy mikrofonie", czyli audycji radiowej nadawanej m.in. w Programie I Polskiego Radia.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję