Mamy kolejną aborcyjną zbrodnię: pod pozorem leczenia nadżerki usunięto pewnej kobiecie ciążę - bez jej wiedzy. A już wiadomo, że nie zgodziłaby się na to. Ale, jak wynika z dotychczasowego śledztwa,
mające się narodzić dziecko było „nie na rękę” jej konkubentowi: musiałby się z nią ożenić bądź zapłacić wysokie „odczepne”. Widocznie lekarze zgodzili się dokonać „zabiegu”
za cenę bardziej przystępną. W tej cenie zmieściło się oszukanie pacjentki...
Sprawa wyszła na jaw, bo oszukana zdecydowała się oddać sprawę do sądu; nie wszystkie jednak kobiety są na tyle odważne - wszak postępowanie sądowe trwa długo i bywa kosztowne, a werdykt końcowy
jest niepewny. Wnioskuję stąd, iż być może to podstępne, ukartowane za plecami kobiety zabójstwo nie jest precedensem - podobnie jak opisane już kiedyś przeze mnie przerwanie ciąży w 6. miesiącu
jej trwania... A jakie jeszcze inne potworne tajemnice kryją gabinety ginekologiczne w Polsce?
Naród, który ma ujemny przyrost naturalny, jest narodem wymierającym. Ja nie chcę nikogo straszyć: my się już takim narodem staliśmy! I oto w kraju, w którym k a ż d e dziecko powinno być postrzegane
jako bezcenny skarb, złe, antyludzkie i anty-Boskie prawo zbiera coraz straszniejsze żniwo. Relatywny stosunek do życia (w myśl tego „prawa”) doprowadził do głębokich podziałów moralnych w
naszym środowisku medycznym, a w dalszej konsekwencji - do upadku prestiżu zawodu lekarskiego. Czyż mogę bowiem z zaufaniem zwracać się do lekarza, który być może jest wielokrotnym mordercą bądź
pomocnikiem innych morderców w białych kitlach?
Pamiętam uczucie grozy, jakie owładnęło mną wiele lat temu podczas oglądania filmu Kabaret, w chwili gdy główna bohaterka zwierza się swemu - rzekomo - ukochanemu, iż właśnie usunęła ciążę,
bo dziecko przeszkadzałoby jej w karierze. No, ale to był tylko film...
Pomóż w rozwoju naszego portalu