Na ołtarzu zapłonęła synodalna świeca, a kilka osób zgromadziło się wokół ks. Wojciecha Wódki, proboszcza parafii, oraz Pawła Kotasa, animatora synodalnego, by odpowiedzieć na pytania zaproponowane w „Konspekcie spotkania synodalnego parafialnych rad duszpasterskich w archidiecezji częstochowskiej”. Frekwencja nie była imponująca, ale przecież w tym wypadku nie ilość uczestników okazała się priorytetem, tylko to, co uczestnicy mieli do powiedzenia. Tym bardziej – jak zauważył nieco ironicznie ksiądz proboszcz – z okazji do rozmowy nie skorzystały te osoby, które powinny z niej skorzystać. Jednak co się odwlecze, to nie uciecze. Informacja, że synod potrwa do kwietnia, ucieszyła zebranych. Mieli przecież wątpliwości, czy aby jedno spotkanie ma jakikolwiek sens.
– Boli mnie to, że jest coraz mniej dzieci na Mszy św. Sama jak uczę, zachęcam dzieci, aby brały udział w nabożeństwach, rożnych uroczystościach, ale niestety jest coraz gorzej – rozpoczęła dyskusję pani Bożena, nauczycielka.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
– Ciągłość przekazywania wiary została przerwana. Przecież tutaj nie chodzi o przekazywanie jakiegoś folkloru. Jeżeli żywa wiara nie będzie przekazywana z dziadków na rodziców, a potem na dzieci, to będzie jeszcze gorzej – potwierdził pan Paweł z rady parafialnej.
Reklama
Swoje uwagi co do kondycji Kościoła wypowiedziało też młode stażem parafialnym małżeństwo. Zwrócili uwagę na podupadające świeckie wspólnoty. – W tej parafii jesteśmy od niedawna, więc trudno nam się wypowiadać miarodajnie – tłumaczyli się. – Ale w innych parafiach z powodów naturalnych ludzie się wykruszają, tzn. umierają, a młodzi nie garną się. A przecież te ruchy modlitewne trzymają Kościół w spoistości.
Ciekawym wątkiem dyskusji był problem negatywnych opinii o Kościele w środowisko rozmówców. Wyodrębniono dwie zasadnicze grupy krytyków. Jedni, krytyczni wobec Kościoła, to ludzie głęboko wierzący, który nie chcą zmian na zasadzie modnych nowinek. Zdają sobie sprawę, że Kościół musi się zmieniać, ale z jakiś konkretnych powodów. Jednak oni tych konkretów nie zauważają. Drudzy to ludzie letni w wierze, szukający sobie wymówki, by nie bywać w świątyni. Dla nich wszelka krytyka Kościoła osób postronnych, słuszna i niesłuszna, jest świetnym pretekstem, by wspólnie z nimi uderzać we wspólnotę, z której wyszli. Po prostu słabość wiary. Tych ludzi trzeba umacniać – podsumowali tę część rozmowy uczestnicy synodalnego spotkania w Trębaczewie.
– W każdej parafii jest się z czego cieszyć, ale też i czym martwić. I ubolewać – powiedział ksiądz proboszcz Wojciech Wódka.
Więcej na ten temat przeczytają państwo w najbliższym czasie w papierowym wydaniu „Niedzieli Częstochowskiej” i na naszej stronie internetowej.