Z osobą Karola Wojtyły zetknąłem się po raz pierwszy w 1951 r., będąc (jako student) słuchaczem prowadzonych przez niego rekolekcji. Zrobiło to na mnie wówczas ogromne wrażenie.
Nieco później poznałem go osobiście, zacząłem uczestniczyć w spotkaniach i wycieczkach, stałem się częścią „Środowiska”. „Wujek” mówił do nas o wielu sprawach, ale także - a może nawet bardziej - słuchał, gdy opowiadaliśmy o naszym życiu i problemach. Nieraz wyjaśniał różne trudne sprawy. Modlił się z nami, także w intencji tych, którzy potrzebowali pomocy. Był pełen wewnętrznej pogody, opartej - jak się czuło - na ufności w Bogu.
Można by snuć te wspomnienia, ale wydaje mi się, że dziś Ojciec Święty oczekuje od nas myślenia o tym, co mamy robić, jakie podejmować działania, wymierzone w przyszłość. Chcę więc opowiedzieć o pewnym dziele Karola Wojtyły jako metropolity krakowskiego - dziele mającym liczne odniesienia społeczne, a dziś - niestety - dość zapomnianym.
Pragnę przejść do wydarzeń lat 70., w które weszliśmy ze świeżym wspomnieniem obchodów 1000-lecia chrześcijaństwa w Polsce. Wypływające stąd treści narodowe i patriotyczne spotkały się z nurtem treści Soboru Watykańskiego II, wychodzących naprzeciw problemom końca XX wieku. Na przecięciu się tych dwóch nurtów zrodziło się wielkie i oryginalne przedsięwzięcie kard. Karola Wojtyły, ówczesnego metropolity krakowskiego: Duszpasterski Synod Archidiecezji Krakowskiej.
Formuła Synodu Duszpasterskiego została podjęta po raz pierwszy na świecie i wymagała zgody Stolicy Apostolskiej, którą to zgodę Metropolita nasz uzyskał. Było to odejście od klasycznej formuły synodu jurydycznego, zajmującego się jedynie prawem kościelnym, odejście na rzecz przedsięwzięcia duszpasterskiego, angażującego wszystkich wiernych, łącznie ze świeckimi, i stawiającego sobie za cel ocenę aktualnej sytuacji Kościoła i odnowę życia chrześcijańskiego.
Synod odbywał się w latach 1972-79 (latach 900-lecia pasterzowania św. Stanisława Biskupa Męczennika w Krakowie), a zamknięcia Synodu i zatwierdzenia jego dokumentów końcowych dokonał Karol Wojtyła już jako Ojciec Święty Jan Paweł II podczas swojej wizyty w Krakowie w 1979 r. Ale przez większą część trwania Synodu pasterzował temu przedsięwzięciu, poświęcając mu wiele czasu.
Byłem, jako jeden z wielu świeckich, uczestnikiem Synodu i współpracowałem w redagowaniu dokumentu Odpowiedzialność chrześcijan za budowę i odnowienie świata. Miałem też okazję wniesienia wkładu do niektórych innych dokumentów. Była to wielka przygoda mojego życia.
Z początku obawialiśmy się, jak tę wielką pracę organizacyjną traktować będą ówczesne władze państwowe, niechętne lub nawet wrogie w stosunku do Kościoła, ale nasz Ojciec i Przewodnik potrafił to jakoś ustawić. Nie spotkaliśmy się z represjami.
Prace Synodu były podzielone na 3 główne kierunki, związane: z posłannictwem prorocko-nauczycielskim Chrystusa, z Jego godnością kapłańską, i z Jego posługą królewsko-pasterską. Może te określenia brzmią bardzo teologicznie, ale w praktyce przekładano je na sprawy bardzo konkretne, związane z życiem społeczności wiernych.
W ramach każdego kierunku opracowywano wiele dokumentów (łącznie 23, nie licząc aneksów) ujmujących całość spraw życia chrześcijańskiego ludu Bożego archidiecezji. Każdy dokument składał się z 3 części: podstaw teologicznych danego zagadnienia, opisu aktualnej sytuacji w danej dziedzinie oraz wskazówek i zaleceń (co robić?).
Synod szeroko angażował świeckich. We wszystkich parafiach powstały liczne „Zespoły Studyjne” (w sumie było ich ponad 500!), tworzone przez wiernych świeckich i pracujące nad treścią dokumentów. Był stały przepływ materiałów i dokumentów cząstkowych między Zespołami Redakcyjnymi w Kurii a „Zespołami Studyjnymi”. Odbywały się też liczne spotkania dyskusyjne z udziałem wiernych z całej archidiecezji. Nasz Metropolita starał się uczestniczyć w jak największej liczbie spotkań. Podziwiałem, jak uważnie słuchał dyskusji i jak wspaniale je podsumowywał na końcu zebrania.
Zrozumiałem to, gdy kiedyś powiedział: „Dokumenty są ważne, ale nie najważniejsze. Najważniejsze jest to, co dzieje się «po drodze»”. A „po drodze” dyskutowano o takich sprawach, jak: Chrześcijanin w pracy zawodowej, Katechizacja, Rodzina, Dziecko we wspólnocie Kościoła, O ducha Ewangelii we współczesnej kulturze i o wielu, wielu podobnych. W każdym temacie - zgodnie ze strukturą dokumentów - opracowywano ewangeliczne ujęcie sprawy (czego oczekuje od nas Chrystus?), diagnozę aktualnej polskiej sytuacji oraz wskazówki, i - w miarę możliwości - plan działania. Równocześnie krzepła wspólnota archidiecezji, wspólnota duchownych i świeckich, zjednoczonych w dążeniu do wspólnych celów.
Końcowe wersje dokumentów były poddawane pod głosowanie przedstawicieli zespołów (odbywało się to w Opactwie Ojców Cystersów w Krakowie Nowej Hucie). Nie każdy z dokumentów - w wersji dostarczonej przez Zespół Redakcyjny - uzyskiwał aprobatę przy pierwszym głosowaniu. Zdarzało się nawet w kilku wypadkach, że dokument dwukrotnie wracał do poprawy i dopracowania w Zespole Redakcyjnym, zanim został ostatecznie przyjęty.
Dokumenty Synodu powstały 26 lat temu. Mimo to, wydaje mi się, że i dziś moglibyśmy się wiele nauczyć, czytając je i konfrontując z naszą obecną sytuacją. Czy nie warto zastanowić się wspólnie, jak dziś wyglądają sprawy, przedstawione w tych dokumentach, jak szukać rozwiązań nowych problemów? A przecież te nowe problemy są tak liczne i tak poważne.
Idea Synodu Krakowskiego jest wielkim przesłaniem Ojca Świętego Jana Pawła II, przesłaniem także do obecnych polskich wspólnot diecezjalnych. Jest zachętą do ciągłego współdziałania duchownych i świeckich. Jest wskazówką do tego, jak identyfikować trudne sprawy i problemy, jak szukać ich rozwiązania w duchu Ewangelii.
Pomóż w rozwoju naszego portalu