Reklama

Wybory w Polsce w perspektywie rocznicy „Sierpnia ’80”

Solidarność zadaniem na dzisiaj i na jutro

Niedziela Ogólnopolska 35/2005

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Z Lechem Stefanem - wiceprezesem Stowarzyszenia „Pro Cultura Catholica”, działaczem opozycyjnym Solidarności Dolnośląskiej, przewodniczącym byłej Wyborczej Akcji Katolickiej we Wrocławiu - rozmawia Krzysztof Jan Dracz

Krzysztof Jan Dracz: - W sierpniu przypada 25. rocznica powstania Solidarności. Byłeś jednym z aktywniejszych jej organizatorów. Jak się domyślam, Solidarność do dzisiaj, jest bliska Twojemu sercu. Co mógłbyś powiedzieć o jej powstaniu w perspektywie historycznej?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Lech Stefan: - Na zbliżającą się wyborczą jesień w Polsce pragnę spojrzeć z perspektywy tego, co legło u podstaw Solidarności i jakie wartości wniosła ona w życie społeczne.
Wielki ruch Solidarności, nie narodził się w próżni społecznej i historycznej. Wyrósł na gruncie naszej historii i doświadczenia. Jego powstanie poprzedziły całe dzieje naszej Ojczyzny. Był logiczną konsekwencją dążeń Polaków do wolności, sprawiedliwości i odpowiedzialności. Ograniczę się jednak tylko do niektórych wydarzeń z XX wieku. Najpierw zwycięska walka o niepodległość po ponadstuletniej niewoli. Zaraz potem kolejne zwycięstwo, tym razem nad bolszewicką Rosją. Pamiętny Cud nad Wisłą uratował nie tylko Polskę, ale i Europę przed komunistyczną nawałą. W okresie II wojny światowej prowadziliśmy pełną poświęcenia i konsekwencji walkę z niemieckim najeźdźcą nie tylko na ziemiach polskich, ale także na różnych frontach świata. Często ta walka była niedoceniana i pomniejszany był jej wkład, chociażby wkład polskiego wywiadu, którego efekty dopiero niedawno zostały docenione i podane do publicznej wiadomości przez Brytyjczyków. Zdradzeni przez koalicjantów, niezłomnie walczyliśmy. Osamotnieni, przez 63 dni, prowadziliśmy heroiczną walkę w Powstaniu Warszawskim, chcąc pokazać światu ogromną determinację w zmaganiu o wolność, o właściwe oblicze Polski, z troską o to, „kto Cię Polsko, będzie kochał”, jak pisał Krzysztof Kamil Baczyński.

- Później był koniec wojny...

Reklama

- Tak, ale pozbawiony pełnej satysfakcji, bo ze zbrodniczej niewoli niemieckiej dostaliśmy się pod jarzmo komunizmu, który po hitlerowcach kontynuował proces unicestwiania polskich elit i patriotów. Rozpoczął go zresztą już wcześniej zbrodnią katyńską i masowymi wywózkami na „nieludzką ziemię”. W powojennej Polsce sprawujący władzę komuniści różnych nacji chcieli wyrwać z naszych serc polskość i chrześcijaństwo. Spotykało się to z permanentnym oporem. Przypomnijmy sobie Poznań ’56, Marzec ’68, Grudzień ’70 czy protesty z 1976 r. Polska cały czas domagała się wolności. Pod przewodnictwem Prymasa Tysiąclecia - kard. Stefana Wyszyńskiego modliliśmy się o nią. W takiej atmosferze, przesiąkniętej pragnieniem wolności i modlitwą, wzrastał sługa Boży Karol Wojtyła, późniejszy Papież - Jan Paweł II. W niepełny rok po wyborze, w czasie wizyty w Polsce, to jego modlitwa do Ducha Świętego o „odmianę oblicza Ziemi, tej Ziemi” przyczyniła się do powstania Solidarności i początku procesu upadku komunizmu na świecie. Proces ten trwa nadal. Spontaniczne powstanie Solidarności odbyło się w wielkiej powadze, determinacji i odpowiedzialności, z modlitwą na ustach i Mszami świętymi w zakładach pracy, w atmosferze nawróceń i spowiedzi świętych. „Bóg, Honor i Ojczyzna” nie było tylko hasłem, ale ówczesną rzeczywistością. Zgodnie z polską tradycją, na swoim I Zjeździe, Solidarność wystosowała posłanie do narodów Europy Wschodniej, ponieważ walcząc o naszą wolność, pamiętaliśmy o wolności innych. Przywołując na pamięć te wszystkie wydarzenia, czyż w obliczu zbliżających się wyborów my wszyscy, wyborcy, a zwłaszcza politycy patriotyczno-chrześcijańscy nie powinniśmy głęboko się zastanowić i uczciwie, rozumnie i ze szczerym sercem postępować? Nie zwalniajmy się z odpowiedzialności za los i oblicze Polski. Nie dopuśćmy postkomunistów i skrajnych liberałów do decydowania za nas. Idea Solidarności i dzisiaj jest aktualna. Nie wątpię, że była dumą Jana Pawła II, mimo że czasem rozczarowywała. Postarajmy się, by była jednak przede wszystkim dumą.

- Odnoszę wrażenie, że dzisiaj bardziej dominuje rozczarowanie...

Reklama

- Może nie bardziej, ale w powszechnym odczuciu rozczarowanie jest bardzo zauważalne. Przenosi się ono także na wybory, o wynik których się obawiam. Zgadzam się, że nie wszystkie procesy przemian przebiegały i przebiegają właściwie. Popełniono wiele błędów, które teraz trzeba w spokoju, rzeczowo przeanalizować. Trzeba uczciwie odpowiedzieć na wiele trudnych pytań. Jak to się stało, że dziennik Solidarności (dzisiaj Gazeta Wyborcza) został przejęty przez Adama Michnika? Jaka jest pełna prawda o „okrągłym stole”? Skąd się bierze tyle nienawiści, prywaty i egoizmu w działaniu publicznym? Dlaczego tak mało jest prawdziwej solidarności z drugim człowiekiem? Dlaczego tyle przyzwolenia na wszelkiego rodzaju antypolonizmy w świecie, a co gorsza - w samej Ojczyźnie? Mimo to Solidarność jest wielka i jestem z niej dumny. Przypomnijmy i przypominajmy ciągle światu, że to Jan Paweł II i Solidarność są początkiem „Nowych Czasów”. Czasów bez komunizmu i innych totalitaryzmów. Upadek muru berlińskiego, „aksamitna rewolucja” w Pradze, wolna Litwa i inne ważne wydarzenia są pochodnymi wydarzeń, które zaszły w Polsce. My sami nie zapominajmy, że Solidarność pokazała skuteczność jedności w działaniu. Pokazywała polski interes, ale nie zapominała o innych. Pobudzała zaangażowanie szerokich kręgów społecznych. Doceńmy, co w niej było wielkie, i zwalczajmy małości, zło i nieprawidłowości. Pamiętajmy, że jest ona owocem naszej historii, ważnym segmentem w sztafecie najistotniejszych wydarzeń w dziejach Polski i świata oraz efektem modlitwy Jana Pawła II i całego narodu. To wszystko powinno skłonić nas do odpowiedzialności, rozwagi i mądrości w obliczu zbliżających się wyborów.

- Zwykło się mówić o „idei Solidarności”. Co jest jej istotą?

- Solidarność od początku swego istnienia ma na celu tworzenie nowej rzeczywistości, w której najważniejszą wartością jest człowiek. Jej siłą jest prawda, szacunek dla ludzkiej godności, wolności i patriotyzmu. Źródłem wiedzy jest katolicka nauka społeczna, na której budowany jest ład społeczny. Definicja „solidarności” wywodzi się wprost z Ewangelii: „jedni drugich brzemiona noście”. Solidarność to „jeden i drugi”, nigdy „jeden przeciw drugiemu”. Myśl tę wypowiedział Jan Paweł II w Gdańsku w 1987 r.

- Jakie są Twoje osobiste odczucia, jako działacza opozycyjnego, związane z rocznicą powstania Solidarności?

- Rocznica to nie tylko refleksja dotykająca dzisiejszego czasu, ale także okazja do podziękowań za okres kształtowania się i działalności Solidarności Dolnośląskiej. Słowa wdzięczności chcę skierować ku najbliższym. Dzięki żonie, córce i rodzinie miałem potrzebne mi wsparcie, z którego czerpałem siły. Ogromna rzesza przyjaciół i kolegów ofiarowała swój czas i energię. Dziękuję Ci, Marysiu, za mrówczą pracę przy nagrywaniu i spisywaniu audycji Radia Wolna Europa i innych. Dziękuję Wam: Tolku, Wieśku śp., Władku, Mateuszu, Gieniu, Adamie, Romo i Leszku, Andrzeju i Kaziku, Staszku, Albino, Ireno i Michale, Lidko, Edwardzie i Rafale. Dziękuję ks. prał. Aleksandrowi. Dziękuję wielu, którym w sercu jestem wdzięczny, ale nie sposób wszystkich wymienić. Bez Was niewiele bym zdziałał.

- Dziękuję za rozmowę. Jeszcze raz prosimy wszystkich o mądrość przy urnach wyborczych. Nie zmarnujmy dziedzictwa, jakie zostawiła nam Solidarność.

2005-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Franciszek spotkał się z uwolnionymi zakładnikami ze Strefy Gazy

2024-11-14 15:26

[ TEMATY ]

strefa gazy

papież Franciszek

Hamas

zakładnicy

PAP/EPA

Papież spotkał się z uwolnionymi zakładnikami Hamasu

Papież spotkał się z uwolnionymi zakładnikami Hamasu

Grupa mężczyzn i kobiet, którzy - w wyniku ataku z 7 października 2023 roku - od miesięcy byli przetrzymywani przez Hamas, została dziś rano przyjęta w Watykanie. Wielu z nich niosło tabliczki ze zdjęciami i nazwiskami członków rodzin, którzy są uwięzieni lub zaginieni.

Wzruszenie
CZYTAJ DALEJ

Święty Albert Wielki

Niedziela Ogólnopolska 14/2010, str. 4-5

[ TEMATY ]

św. Albert Wielki

Kempf EK/pl.wikipedia.org

Grobowiec mieszczący relikwie Alberta Wielkiego w krypcie St. Andreas Kirche w Kolonii

Grobowiec mieszczący relikwie Alberta Wielkiego w krypcie St. Andreas Kirche w Kolonii
Drodzy Bracia i Siostry, Jednym z największych mistrzów średniowiecznej teologii jest św. Albert Wielki. Tytuł „wielki” („magnus”), z jakim przeszedł on do historii, wskazuje na bogactwo i głębię jego nauczania, które połączył ze świętością życia. Już jemu współcześni nie wahali się przyznawać mu wspaniałych tytułów; jeden z jego uczniów, Ulryk ze Strasburga, nazwał go „zdumieniem i cudem naszej epoki”. Urodził się w Niemczech na początku XIII wieku i w bardzo młodym wieku udał się do Włoch, do Padwy, gdzie mieścił się jeden z najsłynniejszych uniwersytetów w średniowieczu. Poświęcił się studiom „sztuk wyzwolonych”: gramatyki, retoryki, dialektyki, arytmetyki, geometrii, astronomii i muzyki, tj. ogólnej kultury, przejawiając swoje typowe zainteresowanie naukami przyrodniczymi, które miały się stać niebawem ulubionym polem jego specjalizacji. Podczas pobytu w Padwie uczęszczał do kościoła Dominikanów, do których dołączył później, składając tam śluby zakonne. Źródła hagiograficzne pozwalają się domyślać, że Albert stopniowo dojrzewał do tej decyzji. Mocna relacja z Bogiem, przykład świętości braci dominikanów, słuchanie kazań bł. Jordana z Saksonii, następcy św. Dominika w przewodzeniu Zakonowi Kaznodziejskiemu, to czynniki decydujące o rozwianiu wszelkich wątpliwości i przezwyciężeniu także oporu rodziny. Często w latach młodości Bóg mówi do nas i wskazuje plan naszego życia. Jak dla Alberta, także dla nas wszystkich modlitwa osobista, ożywiana słowem Bożym, przystępowanie do sakramentów i kierownictwo duchowe oświeconych mężów są narzędziami służącymi odkryciu głosu Boga i pójściu za nim. Habit zakonny otrzymał z rąk bł. Jordana z Saksonii. Po święceniach kapłańskich przełożeni skierowali go do nauczania w różnych ośrodkach studiów teologicznych przy klasztorach Ojców Dominikanów. Błyskotliwość intelektualna pozwoliła mu doskonalić studium teologii na najsłynniejszym uniwersytecie tamtych czasów - w Paryżu. Św. Albert rozpoczął wówczas tę niezwykłą działalność pisarską, którą miał odtąd prowadzić przez całe życie. Powierzano mu ważne zadania. W 1248 r. został oddelegowany do zorganizowania studium teologii w Kolonii - jednym z najważniejszych ośrodków Niemiec, gdzie wielokrotnie mieszkał i która stała się jego przybranym miastem. Z Paryża przywiózł ze sobą do Kolonii swego wyjątkowego ucznia, Tomasza z Akwinu. Już sam fakt, że był nauczycielem św. Tomasza, byłby zasługą wystarczającą, aby żywić głęboki podziw dla św. Alberta. Między obu tymi wielkimi teologami zawiązały się stosunki oparte na wzajemnym szacunki i przyjaźni - zaletach ludzkich bardzo przydatnych w rozwoju nauki. W 1254 r. Albert został wybrany na przełożonego „Prowincji Teutońskiej”, czyli niemieckiej, dominikanów, która obejmowała wspólnoty rozsiane na rozległym obszarze Europy Środkowej i Północnej. Wyróżniał się gorliwością, z jaką pełnił tę posługę, odwiedzając wspólnoty i wzywając nieustannie braci do wierności św. Dominikowi, jego nauczaniu i przykładom. Jego przymioty i zdolności nie uszły uwadze ówczesnego papieża Aleksandra IV, który zapragnął, by Albert towarzyszył mu przez jakiś czas w Anagni - dokąd papieże udawali się często - w samym Rzymie i w Viterbo, aby zasięgać jego rad w sprawach teologii. Tenże papież mianował go biskupem Ratyzbony - wielkiej i sławnej diecezji, która jednak przeżywała trudne chwile. Od 1260 do 1262 r. Albert pełnił tę posługę z niestrudzonym oddaniem, przywracając pokój i zgodę w mieście, reorganizując parafie i klasztory oraz nadając nowy bodziec działalności charytatywnej. W latach 1263-64 Albert głosił kazania w Niemczech i Czechach na życzenie Urbana IV, po czym wrócił do Kolonii, aby podjąć na nowo swoją misję nauczyciela, uczonego i pisarza. Będąc człowiekiem modlitwy, nauki i miłości, cieszył się wielkim autorytetem, gdy wypowiadał się z okazji różnych wydarzeń w Kościele i społeczeństwie swoich czasów: był przede wszystkim mężem pojednania i pokoju w Kolonii, gdzie doszło do poważnego konfliktu arcybiskupa z instytucjami miasta; nie oszczędzał się podczas II Soboru Lyońskiego, zwołanego w 1274 r. przez Grzegorza X, by doprowadzić do unii Kościołów łacińskiego i greckiego po podziale w wyniku wielkiej schizmy wschodniej z 1054 r.; wyjaśnił myśl Tomasza z Akwinu, która stała się przedmiotem całkowicie nieuzasadnionych zastrzeżeń, a nawet oskarżeń. Zmarł w swej celi w klasztorze Świętego Krzyża w Kolonii w 1280 r. i bardzo szybko czczony był przez swoich współbraci. Kościół beatyfikował go w 1622 r., zaś kanonizacja miała miejsce w 1931 r., gdy papież Pius XI ogłosił go doktorem Kościoła. Było to uznanie dla tego wielkiego męża Bożego i wybitnego uczonego nie tylko w dziedzinie prawd wiary, ale i w wielu innych dziedzinach wiedzy; patrząc na tytuły jego licznych dzieł, zdajemy sobie sprawę z tego, że jego kultura miała w sobie coś z cudu, i że jego encyklopedyczne zainteresowania skłoniły go do zajęcia się nie tylko filozofią i teologią, jak wielu mu współczesnych, ale także wszelkimi innymi, znanymi wówczas dyscyplinami, od fizyki po chemię, od astronomii po mineralogię, od botaniki po zoologię. Z tego też powodu Pius XII ogłosił go patronem uczonych w zakresie nauk przyrodniczych i jest on też nazywany „Doctor universalis” - właśnie ze względu na rozległość swoich zainteresowań i swojej wiedzy. Niewątpliwie metody naukowe stosowane przez św. Alberta Wielkiego nie są takie jak te, które miały się przyjąć w późniejszych stuleciach. Polegały po prostu na obserwacji, opisie i klasyfikacji badanych zjawisk, w ten sposób jednak otworzył on drzwi dla przyszłych prac. Św. Albert może nas wiele jeszcze nauczyć. Przede wszystkim pokazuje, że między wiarą a nauką nie ma sprzeczności, mimo pewnych epizodów, świadczących o nieporozumieniach, jakie odnotowano w historii. Człowiek wiary i modlitwy, jakim był św. Albert Wielki, może spokojnie uprawiać nauki przyrodnicze i czynić postępy w poznawaniu mikro- i makrokosmosu, odkrywając prawa właściwe materii, gdyż wszystko to przyczynia się do podsycania pragnienia i miłości do Boga. Biblia mówi nam o stworzeniu jako pierwszym języku, w którym Bóg, będący najwyższą inteligencją i Logosem, objawia nam coś o sobie. Księga Mądrości np. stwierdza, że zjawiska przyrody, obdarzone wielkością i pięknem, są niczym dzieła artysty, przez które, w podobny sposób, możemy poznać Autora stworzenia (por. Mdr 13, 5). Uciekając się do porównania klasycznego w średniowieczu i odrodzeniu, można porównać świat przyrody do księgi napisanej przez Boga, którą czytamy, opierając się na różnych sposobach postrzegania nauk (por. Przemówienie do uczestników plenarnego posiedzenia Papieskiej Akademii Nauk, 31 października 2008 r.). Iluż bowiem uczonych, krocząc śladami św. Alberta Wielkiego, prowadziło swe badania, czerpiąc natchnienie ze zdumienia i wdzięczności w obliczu świata, który ich oczom - naukowców i wierzących - jawił się i jawi jako dobre dzieło mądrego i miłującego Stwórcy! Badanie naukowe przekształca się wówczas w hymn chwały. Zrozumiał to doskonale wielki astrofizyk naszych czasów, którego proces beatyfikacyjny się rozpoczął, Enrico Medi, gdy napisał: „O, wy, tajemnicze galaktyki... widzę was, obliczam was, poznaję i odkrywam was, zgłębiam was i gromadzę. Z was czerpię światło i czynię zeń naukę, wykonuję ruch i czynię zeń mądrość, biorę iskrzenie się kolorów i czynię zeń poezję; biorę was, gwiazdy, w swe ręce i drżąc w jedności mego jestestwa, unoszę was ponad was same, i w modlitwie składam was Stwórcy, którego tylko za moją sprawą wy, gwiazdy, możecie wielbić” („Dzieła”. „Hymn ku czci dzieła stworzenia”). Św. Albert Wielki przypomina nam, że między nauką a wiarą istnieje przyjaźń, i że ludzie nauki mogą przebyć, dzięki swemu powołaniu do poznawania przyrody, prawdziwą i fascynującą drogę świętości. Jego niezwykłe otwarcie umysłu przejawia się także w działalności kulturalnej, którą podjął z powodzeniem, a mianowicie w przyjęciu i dowartościowaniu myśli Arystotelesa. W czasach św. Alberta szerzyła się bowiem znajomość licznych dzieł tego filozofa greckiego, żyjącego w IV wieku przed Chrystusem, zwłaszcza w dziedzinie etyki i metafizyki. Ukazywały one siłę rozumu, wyjaśniały w sposób jasny i przejrzysty sens i strukturę rzeczywistości, jej zrozumiałość, wartość i cel ludzkich czynów. Św. Albert Wielki otworzył drzwi pełnej recepcji filozofii Arystotelesa w średniowiecznej filozofii i teologii, recepcji opracowanej potem w sposób ostateczny przez św. Tomasza. Owa recepcja filozofii, powiedzmy pogańskiej i przedchrześcijańskiej, oznaczała prawdziwą rewolucję kulturalną w tamtych czasach. Wielu myślicieli chrześcijańskich lękało się bowiem filozofii Arystotelesa, filozofii niechrześcijańskiej, przede wszystkim dlatego, że prezentowana przez swych komentatorów arabskich, interpretowana była tak, by wydać się, przynajmniej w niektórych punktach, jako całkowicie nie do pogodzenia z wiarą chrześcijańską. Pojawiał się zatem dylemat: czy wiara i rozum są w sprzeczności z sobą, czy nie? Na tym polega jedna z wielkich zasług św. Alberta: zgodnie z wymogami naukowymi poznawał dzieła Arystotelesa, przekonany, że wszystko to, co jest rzeczywiście racjonalne, jest do pogodzenia z wiarą objawioną w Piśmie Świętym. Innymi słowy, św. Albert Wielki przyczynił się w ten sposób do stworzenia filozofii samodzielnej, różnej od teologii i połączonej z nią wyłącznie przez jedność prawdy. Tak narodziło się w XIII wieku wyraźne rozróżnienie między tymi dwiema gałęziami wiedzy - filozofią a teologią - które we wzajemnym dialogu współpracują zgodnie w odkrywaniu prawdziwego powołania człowieka, spragnionego prawdy i błogosławieństwa: i to przede wszystkim teologia, określona przez św. Alberta jako „nauka afektywna”, jest tą, która wskazuje człowiekowi jego powołanie do wiecznej radości, radości, która wypływa z pełnego przylgnięcia do prawdy. Św. Albert Wielki potrafił przekazać te pojęcia w sposób prosty i zrozumiały. Prawdziwy syn św. Dominika głosił chętnie kazania ludowi Bożemu, który zdobywał swym słowem i przykładem swego życia. Drodzy Bracia i Siostry, prośmy Pana, aby nie zabrakło nigdy w Kościele świętym uczonych, pobożnych i mądrych teologów jak św. Albert Wielki, i aby pomógł on każdemu z nas utożsamiać się z „formułą świętości”, którą realizował w swoim życiu: „Chcieć tego wszystkiego, czego ja chcę dla chwały Boga, jak Bóg chce dla swej chwały tego wszystkiego, czego On chce”, tzn. aby upodabniać się coraz bardziej do woli Boga, aby chcieć i czynić jedynie i zawsze to wszystko dla Jego chwały.
CZYTAJ DALEJ

Franciszek zachęca do bycia przyjaciółmi ubogich

Do otaczania ubogich przyjaźnią zachęca papież Franciszek w opublikowanym dziś Orędziu na VIII Światowy Dzień Ubogich. Jest on obchodzony w przedostatnią niedzielę Roku Liturgicznego - w tym roku będzie to 17 listopada. Jego hasłem są słowa nawiązujące do księgi Mądrości Syracha: „Modlitwa ubogiego dociera do Boga” (por. Syr 21, 5).

Papież podkreśla, że autor Księgi Mądrości Syracha będąc człowiekiem modlitwy o odkrył, iż ubodzy mają uprzywilejowane miejsce w sercu Boga. „Jako Ojciec troszczy się o najbardziej potrzebujących: ubogich, zepchniętych na margines, cierpiących, zapomnianych... Ale nikt nie jest wykluczony z Jego serca, ponieważ przed Nim wszyscy jesteśmy ubodzy i potrzebujący” - stwierdza Franciszek, zaznaczając, iż szczęścia nie osiąga się gwałcąc prawa i godność innych osób.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję