Kataklizm
„Proszę Księdza, tutaj nikt nie widział tego, co się działo. W niedzielę 31 lipca wieczorem po godz. 22.00 nagle światło zgasło, a szum taki okropny się zrobił, jakby samoloty nad samymi dachami leciały. I deszcz mocny. I grad jak kurze jajka padał. Dopiero rano można było zobaczyć, jak świat wygląda. Oj, rozpacz. Strach!”. Takie słowa próbują opisać tragedię niedzielnej nocy w podjanowskim Godziszowie. W oczach kobiet - łzy. Najstarsi ludzie nie pamiętają takiej tragedii. Praktycznie nie ma gospodarstwa, gdzie trąba powietrzna nie wyrządziłaby szkody. Pola wyglądają już jak po żniwach, ale żniw nie było; wiatr powgniatał wszystko w ziemię jak szpilki w poduszkę. Tatarka, pszenica - nic nie zostało.
„Dobrze, że to nocą się wydarzyło, bo w dzień to pogrzebów mielibyśmy jeszcze masę. Każdy by przecież leciał coś ratować. A tutaj dachami rzucało jak kapeluszami. Niech Ksiądz patrzy: z kaplicy cmentarnej dach zerwało zupełnie i poniosło daleko, daleko. Słupy linii elektrycznej połamało. Drzewa na domy się przewracały i miażdżyły swoim ciężarem wszystko...”. Bezradność w załzawionych oczach, a wkoło wszystko do remontu. Pozalewane stropy, podziurawione dachy.
Człowiek nie jest sam
Reklama
„Godziszów zawsze pomagał wszystkim dookoła - nie zostawią nas bez pomocy” - głos Księdza Proboszcza na niedzielnej Sumie, odprawianej przez bp. Edwarda Frankowskiego, brzmi jak balsam dla poranionych serc. Potrzeba pomocy w Godziszowie jest nagląca, na wielkich tego świata oglądać się nie mogą, bo pewnie znowu ktoś z nich powie: „Niechby się ubezpieczyli”.
Ks. proboszcz Józef Krawczyk z podziwem patrzy na swoich parafian: „Byli bardzo solidarni, całe rodziny pracowały, pomagając sobie nawzajem. Jak komuś niewiele szkód wyrządziło, to pomagał sąsiadom. Rodziny z okolicy przyjeżdżały, wspomagając poszkodowanych krewnych.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Nie załamujemy rąk
Jest jedna rodzina, która jeszcze w piątek przed burzą kończyła prace przed wprowadzeniem się do nowego domu. Ostatnie wykończenia: wszystko wymalowane, meble przeniesione. W nocy zerwało dach, uszkodziło mury, wszystko pozalewało. Praca kilku lat zamieniła się w rozpacz. Podobnych rodzin w Godziszowie wiele - może nie w takim stopniu, ale…
Kiedy odwiedzam Godziszów, patrzę z podziwem na uporządkowany już teren. Zniszczenia widać gołym okiem, ale ogrom pracy wykonanej, mimo deszczu padającego tutaj cały tydzień, wprawia w podziw.
Wójt Andrzej Olech wyznaczył swoje służby, udzielał informacji, co trzeba zrobić, jak przygotować szacunki strat. Pierwszego dnia nikt się nie zgłosił, bo każdy zajął się naprawianiem szkód. Dopiero później zaczęto gromadzić dokumentację. Ludzie liczą na pomoc.
„Wielu nie było ubezpieczonych, wiele ubezpieczeń zaniżonych, żeby płacić mniejsze składki - no, jest jak jest. Liczymy na pomoc dobrych i życzliwych ludzi. Organizujemy się tutaj od razu - nie załamujemy rąk” - mówi Andrzej Olech, wierząc w ludzką solidarność i życzliwość.
Solidarni z pokrzywdzonymi
W dekanacie organizowane są zbiórki pieniężne, pielgrzymka zamojsko-lubaczowska, która przechodząc przez Godziszów, modliła się tutaj, złożyła ofiarę dla poszkodowanych. Są też sygnały z Polski, ludzie dzwonią, pytają, jak mogą pomóc - życzliwość normalnych ludzi. W taką życzliwość ludzie w Godziszowie wierzą - wierzą, że nie są sami, że ktoś się nimi interesuje.
Niedawno - opowiada Ksiądz Proboszcz - byliśmy na pielgrzymce w Częstochowie. Podeszli do nas radni powiatowi z Wołomina, pytając o kontakt. To jest budujące, że w Polsce afer, ukazywanej w mediach, jest wiele ludzkiej życzliwości i ofiarności.
Wpłaty na pomoc ofiarom kataklizmu można kierować na konto: Społeczny Komitet Pomocy Poszkodowanym w Wyniku Klęski Żywiołowej w Godziszowie w dniu 31 lipca 2005 r.: Powiatowy Bank Spółdzielczy w Janowie Lubelskim, Oddział w Godziszowie, nr 02 9410 1023 2004 4005 4218 0001.