Agnieszka Korn: - Kiedy dzwon Zygmunta odzywa się, mówi o nim cała Polska, a nieraz i świat. Jak to wytłumaczyć?
Reklama
Dr Mieczysław Rokosz: - Każdy dzwon kościelny jest szczególnym paramentem liturgicznym, przedmiotem konsekrowanym, instrumentem, który - jak mówią stare łacińskie inskrypcje nadzwonne - wielbi Boga, wzywa lud do modlitwy, zwołuje kler, opłakuje zmarłych, odpędza nieszczęścia, ozdabia swym głosem święta. Dzwony są instrumentami komunikacji społecznej o doniosłym znaczeniu. Jednak wawelski „Zygmunt” jest dzwonem wyjątkowym. Został ufundowany przez wielkiego monarchę w okresie potęgi państwa jagiellońskiego dla królewskiej i biskupiej katedry na Wawelu jako kościoła koronacyjnego, miejsca pochówków królewskich oraz świątyni dziękczynienia i błagania. Od niemal pięciuset lat „Zygmunt” odzywa się w chwilach szczególnie ważnych dla narodu i Kościoła. Dzwoni w wielkie święta liturgiczne, ale dzwonił też z okazji królewskich koronacji i pogrzebów. Zwiastował wielkie zwycięstwa i przypominał o ich rocznicach. Głos „Zygmunta” przynosił także smutne wieści o śmierci i pogrzebach wielkich Polaków: Kościuszki, Mickiewicza, Piłsudskiego. Odzywał się również nazajutrz po wyborze metropolity krakowskiego - kard. Karola Wojtyły na papieża. Dzwonił zawsze, kiedy Ojciec Święty odwiedzał Kraków, a w 20. rocznicę pontyfikatu Jana Pawła II, 16 października 1998 r., dzięki nowoczesnym środkom przekazu usłyszano go w Watykanie. „Zygmunt” zapłakał także na wieść o śmierci Jana Pawła II, a wraz z nim zapłakaliśmy wszyscy. Zapłakał cały świat.
- Na czym polega wyjątkowość brzmienia dzwonu Zygmunta?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
- Chciałoby się rzec, że dzwon jest instrumentem obdarzonym duszą. Głos „Zygmunta” jest wyjątkowo potężny, głęboki, niespieszny, przenikający do wnętrza człowieka. I tu chyba tkwi tajemnica mocy jego oddziaływania na duszę, na sumienie. Słyszy się go tak, jak człowiekowi w duszy gra. W każdej okoliczności przemawia inaczej. Gdy dzwoni na Rezurekcję i zwiastuje Zmartwychwstanie Chrystusa - śpiewa potężnie i radośnie, gdy dzwoni na trwogę - przejmuje dreszczem. A jak dzwoni na pogrzeb - płacze i jęczy żałobnie. Muzyka tego dzwonu jest bardzo zróżnicowana, jest taka, jaka jest nasza recepcja i nasze przeżywanie. Zresztą najcelniej wyraził to sam Ojciec Święty w liście z 18 stycznia 1999 r., w którym dziękuje dzwonnikom zygmuntowskim za ich posługę, „dzięki której Kraków i cała Polska doświadczają ze szczególną mocą tego wzruszenia, jakie towarzyszy podniosłym chwilom w życiu Kościoła i Narodu. Ile przeżyć i wspomnień budzi w nas głos tego królewskiego dzwonu! Brzmi w tym uroczystym graniu modlitwa wieków o wolność i pomyślność Ojczyzny, a równocześnie jakieś wezwanie do uwalniania serc od wszystkiego, co jej może szkodzić, i do wznoszenia ducha ku tym wartościom, które nasze pokolenie przejęło ze wspaniałej tradycji ojców”. Tak pisał Ojciec Święty o mocy i przesłaniu głosu „Zygmunta”.
Reklama
- Ilu ludzi potrzeba, aby dzwon zabrzmiał?
- Huśtawa dzwonu Zygmunta ma dwanaście lin. Ogranicza to więc liczbę osób, które mogą nim poruszać. Ograniczona jest też pojemność izbicy dzwonowej. Dzwonnicy zygmuntowscy traktują posługę dzwonienia w ten wyjątkowy instrument jako posługę liturgiczną, ale też służbę narodowi. Wobec funkcji, jaką pełni „Zygmunt”, mało ważne jest to, kto nim dzwoni, choć, naturalnie, nie jest to obojętne. Bycie zygmuntowskim dzwonnikiem wymaga kilku cech, m.in. siły i umiejętności praktycznej, ale najważniejsze jest to, że „Zygmunt” się odzywa.
- Czy był Pan na wieży zygmuntowskiej w ostatni wieczór życia Ojca Świętego?
- Należałem do milionów ludzi na świecie, którzy zarówno tamtego dnia, jak i poprzednich skupiali się duchowo wokół umierającego Ojca Świętego. Tamtej soboty prawie natychmiast po tym bolesnym komunikacie z Watykanu pojechałem na Wawel. Gdy dotarłem na miejsce, „Zygmunt” już huczał boleśnie nad Krakowem. Ale dzwoniliśmy co rano także w dniach żałoby, aż do pogrzebu Jana Pawła II. Od początku z tym żałobnym dzwonieniem mieszała się dogłębna wdzięczność dla Ojca Świętego za to, co uczynił dla nas, dla Polski, dla świata. Dzwonienie to było zarazem wielkim dziękczynieniem Bogu za ten niezwykły Pontyfikat. Nie opuszczało nas też nigdy głębokie przeświadczenie, zgodne z wiarą w świętych obcowanie, że Ojciec Święty nadal jest z nami, że oręduje za nami razem ze św. Wojciechem, św. Stanisławem, św. Jadwigą Królową, św. Bratem Albertem, św. Matką Teresą z Kalkuty.
- Dziękuję za rozmowę.