Znane jest powiedzenie św. Augustyna: „Niespokojne jest serce człowieka, dopóki nie spocznie w Bogu”. Bóg nie przestaje bowiem wzywać każdego człowieka, aby w Nim znalazł pełnię szczęścia (K 2)*. Stworzył człowieka jako istotę poszukującą Jego obecności, zdolną do wejścia z Nim w kontakt. Przeznaczył go na dziedzica dóbr swego Królestwa. To uzdolnienie wyróżnia człowieka spośród innych stworzeń - stanowi o jego wyjątkowości. Można by więc człowieka zdefiniować jako istotę szukającą kontaktu z Bogiem, poszukującą Boga. Człowiek bowiem przeczuwa, że Bóg jest jego przeznaczeniem, jego kresem; że tylko On może zaspokoić jego pragnienie szczęścia i dążenie do zdobycia prawdy o wszelkiej otaczającej go rzeczywistości.
To sam Bóg wpisał w serce człowieka tę tęsknotę - dlatego określa się człowieka mianem istoty religijnej, dążącej do więzi z Bogiem.
I chociaż Bóg jest tak blisko każdego z nas - powie Ateńczykom św. Paweł - „w Nim bowiem żyjemy, poruszamy się i jesteśmy” (Dz 17, 28), to odszukanie Go, nawiązanie z Nim kontaktu nie jest łatwe. Wymaga od człowieka znacznego wysiłku rozumu, starań o prawość woli, o żar serca. Pomocne jest mu także świadectwo innych ludzi, którzy wskazywaliby drogi, na których można spotkać Boga. Znalazłem kiedyś porównanie prawdziwych „poszukiwaczy” Boga do grzybiarzy. Pozwólcie, że je przytoczę:
- Ze znalezieniem Boga jest podobnie jak ze znalezieniem grzybów. Aby je znaleźć, trzeba ich szukać. Trzeba wybrać się na grzybobranie. Kto nie szuka Boga, nie znajdzie Go nigdy. Przypadki zdarzają się rzadko.
Aby znaleźć grzyby, trzeba dostosować się do okoliczności, w jakich się pojawiają. Iść do lasu ciepłą, deszczową jesienią - a nie zimą czy wiosną. Wybrać się wcześnie rano, z przekonaniem, że dziś jest ich dzień. A potem chodzić, chodzić i szukać... pilnie obserwując poszycie lasu. Poszukiwanie grzybów niewątpliwie wymaga wysiłku i skoncentrowania uwagi.
Podobnie jest z poszukiwaniem Boga. Należy dostosować się do warunków, w jakich On pozwala się odnaleźć. I wierząc, że można Go spotkać - trzeba wyruszyć na oczekującą nas przygodę. Nie znajdziesz Go w bezczynności. Musisz „wyjść z pieleszy twojego domu”. Wyruszyć w nieznane. Szukać. Chodzić. Obserwować. Tęsknić za tym spotkaniem... Oczekiwać, że tym razem odnajdziesz Go w gąszczu twoich pragnień.
Powiedzą wam pewni ludzie: - Szukacie Boga? Próżna praca! Przypominają mi tych, którzy odradzali mi wybrania się na grzybobranie, ponieważ grzybów nie ma ponoć nawet na lekarstwo..., a przecież wróciłem z pełnym koszem. Inni mówią: - Nie mamy czasu na grzybobranie. Może to i prawda. Nie wiedzą jednak, co tracą.
Poprowadźmy dalej to porównanie: Kończysz już grzybobranie, zbierasz się do domu z koszem dobrze wypełnionym i kiedy najmniej się spodziewasz, oto nowe grzyby pojawiają się na ścieżce - że aż się nie chce uwierzyć. To tak jakby nie ty, ale grzyby ciebie szukały, wysypując się w poprzek twojej drogi... Wychodzą ci jakby na spotkanie.. Zapraszają, byś je zebrał.
Coś podobnego przytrafia się poszukującym Boga. W momencie, kiedy najmniej tego oczekujemy, On niespodziewanie zjawia się przed nami na drogach ich życia. Pozwala się odnaleźć. Staje przed nami w ludziach, w wydarzeniach... Odczuwamy naprawdę Jego obecność... Przecież powiedział, że ci, którzy Go szukają - niewątpliwie Go znajdą. A tym, którzy kosze mają wypełnione - będzie dodane (na podst. francuskiego miesięcznika La Vie z 14 lutego 1980 r.).
Ułatwiajmy ludziom spotkanie z Bogiem. Zapewniajmy ich: „Zacznijcie Go szukać - a On wyjdzie na wasze spotkanie”.
* (K 2) - informacja, do jakiego akapitu Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego autor powyższych refleksji nawiązuje.
(KKK 30) wskazuje akapit pełnej wersji Katechizmu Kościoła Katolickiego.
Pomóż w rozwoju naszego portalu