- U nas w Charkowie ostatnie przynajmniej 3 dni są spokojniejsze – opowiada ks. Wojciech Stasiewicz kapłan z archidiecezji lubelskiej pracujący jako wikariusz parafii katedralnej w Charkowie i dyrektor Caritas Spes Charków. – Nie ma już takich ataków i bombardowań jak wcześniej, co nie oznacza, że się skończyły. Dziś już od 6 rano słychać wybuchy – co kilkanaście, co kilkadziesiąt minut. Wczoraj w nocy w centrum, jakieś 500 m. od nas był poważny ostrzał skierowany na jedno z największych centrów handlowych w Charkowie, o powierzchni ponad 100 tys. m 2. Wywołano pożar, który został ugaszony ale straty i tak przeogromne – relacjonuje.
Reklama
Jak podkreśla, obecnie do księży i Caritas kierowanych jest bardzo wiele próśb o wsparcie – ludzie dzwonią, przychodzą osobiście, prosząc o pomoc dla pojedynczych osób i grup. – Co chwilę telefon, trzeba wsiadać w samochód, jechać. Wczoraj np. byliśmy w sąsiednim kościele, gdzie w piwnicy przebywa 67 osób, w tym trzymiesięczne dziecko i 85- letnia pani. Zadzwonili, że 3 dni już są bez światła i że jest im ciężko. Pojechaliśmy ich odwiedzić, zawieźliśmy artykuły spożywcze i chemiczne. Wczoraj też ewakuowaliśmy babcię z dwiema wnuczkami, z których jedna, kilkunastoletnia, jest osobą niepełnosprawną. Dodatkowo, prawdopodobnie stres z powodu ostrzałów spowodował, że przestała chodzić. Trzeba ją było znieść z 5 piętra do samochodu a następnie zawieść na dworzec, gdzie już całe szczęście pomagali wolontariusze – mówi ks. Stasiewicz.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Jak dodaje, sytuacja na dworcu kolejowym jest spokojniejsza. Do Lwowa odchodzą dziennie 4 pociągi. Kursują one też w 11 różnych kierunkach na Ukrainę. - Ludzi wciąż jest dużo ale to już nie to, co było – podkreśla kapłan.
Dziś dyrektor charkowskiej Caritas odwiedza m.in. 70 – osobową grupę, która przebywa w trudnych warunkach już od kilku dni.
Wyraża też nadzieję na szybkie dotarcie do Charkowa transportów z pomocą, przygotowaną przez Caritas archidiecezji lubelskiej. – Jesteśmy w kontakcie. Te transporty są już coraz bliżej nas – zaznacza.
- Jest dobrze, jeszcze bardziej się modlimy, jeszcze bardziej przybliżamy się do Boga. Jego obecność w naszym życiu jest siłą. W strachu cały czas jest nadzieja. To trochę, jak z pogodą. Dziś w Charkowie było rano minus 10 stopni ale świeci słońce i dlatego właśnie tego mrozu tak nie czuć – podkreśla ks. Stasiewicz.