Jedność w obronie narodu
Reklama
Przedziwna była ich więź i jedność. To nie była tania przyjaźń i poklepywanie po ramieniu. Oni stanowili jedno w odpowiedzialności za Kościół, w obronie podstawowych praw ludzkich, ciągle łamanych przez władze komunistyczne, w umiłowaniu polskiej kultury i historii. Prześladowcy Kościoła usiłowali skłócić kard. Karola Wojtyłę z kard. Stefanem Wyszyńskim. W książce Teczki Wojtyły wśród licznych dokumentów Urzędu Bezpieczeństwa jest i taki, który zawiera „wytyczne planu postępowania władz centralnych w stosunku do kard. Wyszyńskiego i kard. Karola Wojtyły z nadzieją na stopniowe skonfliktowanie hierarchów”. Dokument ten powstał 5 sierpnia 1967 r. Jego autorzy przy całym prymitywnym sposobie oceny obu Kardynałów zdawali sobie jednak sprawę, że próba ich skłócenia to prawdziwy problem. W wyżej wymienionym dokumencie czytamy:
„Obydwaj kardynałowie stoją i stać będą na straży interesów Kościoła (…)
Stawianie i liczenie na rozbicie jedności Episkopatu byłoby utopią, trzeba stawiać na rozmiękczenie i stępienie ostrza jego politycznej opozycji. Wojtyła nie pójdzie raczej na otwartą walkę z Wyszyńskim i nie pozwoli się do tej walki pchać. Wojtyłę będzie denerwowała każda, nawet najbardziej niewinna próba pchania go do konfliktu z Wyszyńskim, wchodzenie w ten konflikt. Dlatego też nasza taktyka powinna być następująca:
- naszym postępowaniem nie powinniśmy prowokować go do politycznych kontrataków;
- obserwować i studiować każdy przejaw wewnętrznych odniesień i stosunków pomiędzy kardynałami, prowadzić elastyczną politykę w zależności od zmiany sytuacji (…);
- demonstrować w dalszym ciągu niechęć wobec Wyszyńskiego, wykorzystując każdą ku temu okazję, w takim jednak stopniu, aby nie zmuszać Wojtyły do solidaryzowania się z Wyszyńskim” (Teczki Wojtyły s. 165-167).
Nie udało się skonfliktować tych dwóch szlachetnych, wielkich, mądrych ludzi. Jednak w opinii niektórych środowisk zagnieździły się rozsiewane przez UB opinie mające na celu przeciwstawienie kard. Wyszyńskiego i kard. Wojtyły. Do dzisiaj można spotkać spadkobierców tych tendencyjnych ocen „konserwatywnego” Prymasa Wyszyńskiego i „postępowego” Metropolity Krakowskiego. Oni nigdy nie stanęli przeciwko sobie.
Sam kard. Wojtyła nie tylko rozumiał, szanował i cenił kard. Wyszyńskiego, ale kochał go jak ojca. Stefan Kardynał Wyszyński i Karol Kardynał Wojtyła, później Papież Jan Paweł II, stanowili jedno aż do końca swoich dni.
Stanowili jedno we wspólnym doświadczeniu wiary, w rozumieniu dziejów, we wspólnym odczytywaniu obecności Boga w życiu narodu i świata. Ojciec Święty Jan Paweł II sam wielokrotnie mówił, że zabrał to polskie doświadczenie wiary na Stolicę Piotrową, zabrał całe bogactwo wiary, cierpienia i męstwa.
Siła polskiego kościoła
Reklama
Po wyborze kard. Wojtyły na papieża Stefan Kardynał Wyszyński mówił: „Kardynałowie zastanawiali się: jeśli Kościół w Polsce zdołał zachować jedność wiary i wspólnotę, jeśli nie dał się rozłożyć i zniszczyć - to widocznie ma takie moce, łaski i doświadczenia, które mogą się przydać innym narodom, chociażby starszym i bardziej zasłużonym dla Kościoła powszechnego. (…)
Podziwiamy dzisiaj powszechną radość, która owładnęła niemal całym światem. Nawet kardynałowie włoscy mówili: - Dobrze, że nastąpiła taka zmiana. Może Wasze doświadczenie wypracowane w Polsce w walce o wierność Bogu, Chrystusowi, Ewangelii i Pasterzom Kościoła - pomoże światu. Jeżeli zachowała się wśród Was tak żywa wiara, to może Papież przychodzący z daleka, z polskiej krainy, ożywi w Rodzinie Ludzkiej ducha wierności Bogu i Ewangelii. Ta nadzieja brała górę nad każdą inną myślą” (Stefan kard. Wyszyński, 20 października 1978 r., Rzym).
W przemówieniu do Rodaków, odczytanym podczas pierwszej audiencji dla Polaków, Jan Paweł II powiedział, że to „właśnie w tych ostatnich dziesięcioleciach Kościół w Polsce nabrał szczególnego znaczenia w wymiarach Kościoła powszechnego i w wymiarach chrześcijaństwa. Stał się również przedmiotem wielkiego zainteresowania z uwagi na szczególny układ stosunków, który dla poszukiwań, jakie współczesna ludzkość, różne narody i państwa podejmują w dziedzinie społecznej, ekonomicznej, cywilizacyjnej, ma doniosłe znaczenie. Kościół w Polsce nabrał nowego wyrazu, stał się Kościołem szczególnego świadectwa, na które zwrócone są oczy całego świata. W tym Kościele żyje i wypowiada się nasz naród, współczesne pokolenia Polaków. Bez przyjęcia takiego faktu trudno zrozumieć i to, że dzisiaj przemawia do Was Papież Polak” (Jan Paweł II, Rzym, 23 października 1978 r.).
Pomóż w rozwoju naszego portalu
W Maryi złożyli nadzieję
Reklama
Byli jedno w heroicznym zawierzeniu Matce Bożej. Obaj oddani Matce Bożej w niewolę. W duchu nabożeństwa św. Ludwika Grignion de Montford w Maryi złożyli nadzieję. Jej oddając swoje życie, swoje kapłańskie i biskupie posługiwanie, a także wielkie zadania w służbie Chrystusowi żyjącemu w Kościele.
Po wyborze Jana Pawła II kard. Wyszyński mówił na Jasnej Górze:
„Uwierzcie, że było to dzieło Boga, dzieło Chrystusa w Duchu Świętym i Oblubienicy Ducha Świętego - Matki Chrystusowej. Wszyscy tak to zrozumieli. Nikogo nie zdumiał wybór cudzoziemca, nawet Polaka. Wszystkich uradował. I to tak wielką radością, że nie można było obronić się od jej oznak. Ilu kardynałów, starych ludzi, płakało z radości! A łzy są chyba najlepszym interpretatorem uczuć. (…) Gdy podszedłem do Jana Pawła II z pierwszym homagium, usta nasze niemal jednocześnie otworzyły się imieniem Matki Bożej Jasnogórskiej, to Jej dzieło! Wierzyliśmy w to mocno i wierzymy nadal” (Stefan kard. Wyszyński, Jasna Góra, 23 listopada 1978 r.). W wyborze Ojca Świętego Jana Pawła II kard. Wyszyński widział zwycięstwo Maryi, które zapowiadał umierający Prymas Hlond: „Wszystkie nasze uczucia wiążemy z aktem dziękczynnym za proroczą wizję Kardynała Prymasa, który mówił: «Zwycięstwo, gdy przyjdzie, będzie to zwycięstwo Matki Najświętszej». Meldujemy Tobie, radosny Przyjacielu z Ojczyzny Niebieskiej, trwający dzisiaj na kolanach przed Świętą Bożą Rodzicielką: zwycięstwo, które zapowiadałeś, krzepiąc nas na duchu - przyszło! I to przyszło w imię Matki Chrystusowej, której dochowaliśmy wierności, idąc za Nią ku Jej Synowi, który jest jedynym Zbawicielem świata” (Rzym, 22 października 1978 r.).
W dniu zamachu
Byli jedno w dniach, gdy kard. Stefan Wyszyński odchodził do Boga. Gdy dowiedział się o zamachu na życie Jana Pawła II, w przemówieniu odtworzonym z taśmy magnetofonowej pod kościołem św. Anny, bo sam Ksiądz Prymas już nie miał sił, by wstać, powiedział: „(…) proszę Was, aby te heroiczne modlitwy, które zanosiliście w mojej intencji na Jasnej Górze, w świątyniach warszawskich i diecezjalnych, gdziekolwiek, abyście to wszystko skierowali w tej chwili wraz ze mną ku Matce Chrystusowej, błagając o zdrowie i siły dla Ojca Świętego. Czyńmy te wielkie ofiary, aby nasz «wdowi grosz» wyjednał miłosierdzie Boże, aby Chrystus rozeznał ogromną miłość, którą mamy do Jego Zastępcy na ziemi.
Wraz z Wami, moi Najmilsi Współpracownicy i Dzieci Boże, klękam przed Tronem Łaski i proszę o zdrowie dla Głowy Kościoła. Niech Pan go nam zachowa i ożywi swoimi mocami, niech sprawi, aby długie jeszcze lata mógł służyć Kościołowi powszechnemu i kulturze światowej w duchu Ewangelii” (14 maja 1981 r.).
Na trzy dni przed śmiercią Prymasa Wyszyńskiego Ojciec Święty żegnał się ze swoim duchowym ojcem. Kwadrans po godzinie 12.00 umówiony telefon. Na wiadomość, że Ojciec Święty jest przy telefonie, Ksiądz Prymas całym wysiłkiem woli koncentruje się i zupełnie świadomie i przytomnie, choć głosem ledwo słyszalnym, przerywanym ciężkim oddechem, mówi do Ojca Świętego: „Ojcze, Ojcze, jestem bardzo słaby... Dziękuję za Różaniec, jest dla mnie pociechą... Ojcze... Łączy nas cierpienie... Módlmy się za siebie wzajemnie. Między nami jest Matka Najświętsza... Cała nadzieja w Niej... Ojcze, całuję Twoje stopy... Błogosław mi (milcząco czyni znak krzyża). I mówi dalej: „Ojcze, Ojcze, błogosław mi raz jeszcze. Amen. Amen. Amen” (25 maja 1981 r.).
Nasi wielcy orędownicy
Śmierć nie zerwała relacji Ojca Świętego z kard. Wyszyńskim. W różnych momentach odwoływał się do jego doświadczenia, do jego słów, do jego pomocy.
Gdy zbliżał się czas Wielkiego Jubileuszu Dwutysiąclecia Narodzenia Chrystusa, podczas pielgrzymki do Ojczyzny w 1997 r. Papież Jan Paweł II mówił w Gorzowie Wielkopolskim: „W dniu 16 października 1978 r., w święto św. Jadwigi Śląskiej, podczas konklawe, po wyborze, Kardynał Prymas, Kardynał Tysiąclecia powiedział do mnie: «Masz teraz wprowadzić Kościół w trzecie tysiąclecie». I dlatego, Moi Drodzy, przyjechałem do Polski. (...) Przyjechałem, ażeby tu, na tych szlakach milenijnych, wyprosić sobie łaskę, łaskę tego zadania, które chyba Opatrzność Boża postawiła przede mną w słowach wielkiego Prymasa Tysiąclecia. Ale, Moi Drodzy, lat przybywa. Więc macie błagać na klęczkach Pana Boga, ażebym temu zadaniu sprostał” (Gorzów Wielkopolski, 2 czerwca 1997 r.).
Ufamy, że teraz już razem orędują za nami przed tronem Boga.
Módlmy się o beatyfikację tych dwóch wielkich Świadków Boga Żywego, bez reszty oddanych Matce Najświętszej, zatroskanych o dobro i godność każdego człowieka.