Ks. Zbigniew Suchy: - W planowany temat naszej rozmowy wpisują się dramatyczne, a nawet tragiczne wydarzenia w skali światowej. W naszych rozmowach z ust Księdza Arcybiskupa często padało sformułowanie-postulat o konieczności sprawiedliwości społecznej zarówno w skali makro, jak i w obrębie małych ojczyzn. Dlatego prosiłbym o skomentowanie wydarzeń na Bliskim Wschodzie.
Reklama
Abp Józef Michalik: - Różnie można patrzeć na ten nabierający niebezpiecznych rozmiarów konflikt na Bliskim Wschodzie. Już przed 30 laty spotykani Libańczycy nosili w sobie wielki ból z powodu niszczenia ich kraju, noszącego wówczas miano kwitnącej Szwajcarii Bliskiego Wschodu, a główną winę przypisywali już wówczas nie tylko wojnie siedmiodniowej, nie tylko Izraelowi oraz potentatom światowym, ale Amerykanom. Uważali, że polityka amerykańska w relacji do Libanu była polityką bezradną i niesprawiedliwą, decydowały interesy, które zamazywały prawdę. I trwa to do dzisiaj. Kraj chrześcijańsko-muzułmański, który żył przez wieki w wewnętrznej zgodzie i wypracował całkiem poprawny modus vivendi, został działaniami wielkiego zagranicznego interesu zniszczony i zdeptany. Sądzę, że największa strata z punktu widzenia przyszłości Libanu polega na tym, że zatracono wzorzec współżycia między muzułmanami, czyli kulturą arabską, a kulturą zachodnią. Dzisiaj będzie łatwiej mnożyć mity głoszące, że to współżycie jest niemożliwe. Liban był życiowym przykładem, że to jest możliwe.
- Widzimy też, jak światowe rządy uciekają przed zabraniem głosu i decyzją uzdrowienia choroby u podstaw, u przyczyn konfliktu - jedynie Ojciec Święty Jan Paweł II przez całe lata swojego pontyfikatu mówił o Libanie. Narażał się wszystkim, którzy mieli interes w zniszczeniu Libanu. Wyliczono, że Papież wspominał o tym 120 razy przy różnych okazjach, głównie podczas modlitwy „Anioł Pański”...
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
- To jest wielki, bardzo czytelny problem: na terroryzm nie można odpowiadać terroryzmem. Trzeba jasno i z naciskiem powiedzieć, że uchwały międzynarodowe obowiązują jednakowo zarówno Arabów, jak i Żydów, i rozeznanie ogólnonarodowe powinno być rozeznaniem uczciwym, a nie stronniczym. Dzisiaj widzimy, jak ta polityka międzynarodowa schlebia sobie wzajemnie. Wszyscy z obłudnym zachwytem patrzą na trwający w Petersburgu szczyt, który niczego nie załatwił, a jest raczej zamazywaniem rzeczywistości i zacieraniem prawdy o wielkim cierpieniu ludzi na całym świecie, szczególnie w miejscach zbiegania się interesów wielkiej polityki i wielkiego biznesu. Dlatego sądzę, że brak konsekwencji w jednym punkcie mści się w innym, i leczenie problemu zawęża się do doraźnych działań, mamiących opinię publiczną.
W sposób chrześcijański ujął to doskonale Papież Benedykt XVI, prosząc o modlitwę za Liban, która sprawia, że w trudną rzeczywistość wkracza w sobie tylko właściwy sposób Pan Bóg, bo ludzie okazali się zakłamani i nieuczciwi.
- Wróćmy do spraw naszej Ojczyzny. Ostatnie wydarzenia na polskiej scenie politycznej zachwiały pewnym poczuciem bezpieczeństwa i ludziom popierającym szeroko rozumianą prawicę sprawiają wiele kłopotu. Oczekują oni, jak zdążyłem się zorientować, jakiegoś racjonalnego, uczciwego wyjaśnienia. Czy można prosić o kilka słów komentarza?
- W całej tej nie do końca oczywistej sytuacji, jaką była zmiana na stanowisku premiera, chciałem wyrazić moje uznanie dla pana Marcinkiewicza za czas pełnienia urzędu i styl, w jaki z tego urzędu odszedł. Wreszcie Polska ujrzała polityka, który pokazał kulturę polityczną na światowym poziomie. Na tym w dalszej perspektywie nie straci. Tego rodzaju styl i rezygnacja z ambicji własnych przyniesie efekt, o ile reformy wewnętrzne i zewnętrzne, które się zaczęły, będą nadal prowadzone uczciwie, w oparciu o właściwe podstawy aksjologiczne.
W dalszym ciągu stoję na stanowisku, że obowiązkiem moralnym Kościoła jest jakiś udział w polityce, ale nie w życiu partii politycznych, że np. można i trzeba komentować sprawy polityczne, ale unikać popierania lub zwalczania ugrupowań i działaczy partyjnych. Chyba że zaistniałaby sytuacja przekroczenia norm etycznych przez którąś z partii, wtedy do obowiązków ludzi sumienia, także ludzi Kościoła, należy zabierać głos. Jest to moje credo życiowe i pragnę mu pozostać wierny.
Zatem, odnosząc się w tym duchu do zaistniałych wydarzeń, uważam, że dwie partie, które wygrały wybory, miały obowiązek stworzyć koalicję. To była wola wyborców. Każdy kolejny dzień będzie coraz jaśniej ujawniał, kto jest bardziej winny temu, że taka koalicja nie powstała. Nie zamierzam wystawiać cenzurek, pragnę jedynie zauważyć, co zresztą jest od dawna widoczne, że przez wzajemne ataki następuje samozniszczenie prawicy. Każdy podział wśród ludzi jest nieszczęściem.
W wydarzenie zmiany premiera wpisuje się także opinia intelektualistów, którzy widzą, że atak na obecny rząd ma nieco szerszy i głębszy zasięg. Zastanawiające jest owo zjednoczenie opozycji z lewicą w budowaniu wspólnego frontu walki z obecnym rządem. W każdej demokracji potrzebna jest opozycja, pod warunkiem wszakże, że będzie to opozycja twórcza. Natomiast nikt mnie nie przekona, że obecna opozycja jest twórcza, w sytuacji, kiedy polski europoseł krytykuje i oskarża Polskę o grzechy niepopełnione, i podobnie czyni wobec prasy zagranicznej były prezydent RP! Nie może tak być, że wybraną demokratycznie partię albo głowę państwa oskarża się na różnych forach międzynarodowych o rzekomy nacjonalizm. Są to często słowa puste, wypowiedziane pod jakiś scenariusz, który nie ma nic wspólnego z Polską tradycją, istniejącą rzeczywistością i racją stanu. Psucie opinii polskiemu rządowi na Zachodzie, w gremiach Unii Europejskiej, jest psuciem opinii narodowi polskiemu. I chociażby na tym polega poważna nieuczciwość opozycji.
Gdy chodzi o samą zmianę rządu, uważam, że partia, która wygrała wybory, ma prawo do posunięć, które, jej zdaniem, są pomocne w efektywnym realizowaniu założeń, planów. Trzeba obserwować, jak to się powiedzie, ale też nie należy robić z tego jakiegoś wydarzenia o posmaku sensacyjnym. Proszę zauważyć, że stało się to, czego domagała się opozycja, że premierem powinien być lider zwycięskiej partii. Teraz, kiedy to się stało, zaczyna się podnosić dziwne larum.
Z drugiej strony ci, którzy krytykowali posunięcia i działania dotychczasowego premiera, nagle stanęli w szeregu piewców jego rządów. Coś tu nie gra. Ujawnia się w tym szumie, także medialnym, jakiś lęk, który po części można już nazwać, ale poczekajmy na kolejne tygodnie - ujawni się to jeszcze bardziej wyraziście.
- Bóg zapłać za rozmowę.