Reklama

Porządkowanie pojęć

Polska pisze

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

O tym, że wychodzimy z komunizmu, świadczą nie tylko coraz ambitniejsze i bardziej odważne rządy oraz stopniowy zanik u zwykłych ludzi jednego z najbardziej odrażających skutków dawnego systemu - czyli obojętności wobec wszystkiego, co nie dotyczy ich osobiście, ale także widoczne gołym okiem zjawisko rozwiązywania się języków. Polacy chcą mówić o tym, co przeżyli; utrwalać swoje losy; czują, że historia ostatnich dziesięcioleci, wpisana w dzieje ich przodków, jest ważna, fascynująca i nie należy dać jej spokojnie pokryć się kurzem. Polacy piszą. Z tego pisania rodzą się dzieła nieraz zadziwiające.
Mam przed sobą dwie książki, które autorzy wydali własnym sumptem, w nakładzie symbolicznym, tylko dla najbliższych i znajomych. Jedną - trzytomową sagę rodzinną - napisała wybitna okulistka i oryginalna poetka Aldona Kraus, znana także z powodu wielkiej przyjaźni, jaka łączyła ją z ks. Janem Twardowskim, oraz z niezliczonych pasji artystycznych i społecznych. Druga książka, zatytułowana Szlachcic w Peerelu, to historia życia długoletniego dyrektora PGR-u, utalentowanego rolnika i społecznika Andrzeja Szypowskiego, który nigdy nie zapomniał o swoich ziemiańskich korzeniach. Pracując - z przymusu, nie z wyboru - w upaństwowionym rolnictwie, świadczył o klasie i kulturze swojej sfery. Był w swojej działalności zawodowej twórczy i uparty, a swoich pracowników traktował jak rodzinę. Wspomnienia poświęcił: „Pamięci ziemian, pomordowanych i zamęczonych przez dwóch wrogów zewnętrznych - przez Urząd Bezpieczeństwa, Informację Wojskową i SB, wyzutych z ojcowizny i pozbawionych prawa do istnienia społecznego i obywatelskiego”. W obydwu pracach autorom przyświeca szlachetny zamiar uwiecznienia jedynego w swoim rodzaju doświadczenia, unikalnego w historii świata, gdy chrześcijanie i ludzie o wysokiej kulturze osobistej zostali wtłoczeni w system totalitarny. Ten specjalny czas, w którym mieli do poświadczenia swoim życiem, że są wartości cenniejsze niż przywileje, wygodne życie, bezpieczeństwo, zaczynał się, gdy żyli ich przodkowie, a oni byli dziećmi. Zawiązywała się wtedy „intryga” ich losów, a i z Polską działy się rzeczy arcyważne - z punktu widzenia ich życia, przyszłych wydarzeń, a może i losów świata - lecz nikt tego nie chciał nazwać, nikt tego nie dotykał. Nie mogli rozpoznać swojej biografii w żadnym oficjalnym zapisie, w żadnym dziele, bo albo była wojna, albo wojna się właśnie skończyła i zaczął się komunizm, a języki ludzkie stały się dziwnie poplątane.
Unikalność tego rodzaju zapisów historii osobistej na tle historii zbiorowej to cudowny realizm, cała masa szczegółów tworzących klimat tamtych, bardzo odległych już dla większości współczesnych Polaków czasów. Opowieść Andrzeja Szypowskiego zaczyna się w czasach Polski międzywojennej, a dr Aldony Kraus - w pierwszych latach komunizmu. W tło wydarzeń codziennego życia, anegdot, mnóstwa barwnych postaci i epizodów wpisane są późniejsze osobiste zmagania z materią życia peerelowskiego, gdzie bywa jednocześnie „śmieszno i straszno”, tragicznie, przygnębiająco i absurdalnie, a jednak istnienie wśród ludzi, niesienie im dobra, pomocy, chrześcijańskiej otuchy - do czego oboje autorzy przyznają się - owocuje ciepłem, lojalnością, przyjaźnią ludzi, którzy rozpoznają się jako bliscy, bracia. Obie książki tchną optymizmem i radością życia. W obu czuje się chropawy nieco, nieobrobiony jeszcze jak naturalny kamień talent kronikarski. W tryptyku p. Aldony Kraus ponadto - nieprawdopodobną inwencję językową, bogactwo słowa, o jakim mogą marzyć profesjonalni autorzy. To książka niezwykle kolorowa, pełna smaków, zapachów, a jednocześnie zdyscyplinowana, nierozgadana, o świetnej, oryginalnej konstrukcji.
Dobrze, że takie zapisy powstają. Dobrze, że ludzka pamięć przechowuje tak świeże obrazy, tak cenną świadomość historii. Komunizm próbował zniechęcić nas do własnych biografii, wszystko czego doświadczaliśmy, uczynić nieważnym, banalnym, smutnym i byle jakim. Próbował zatruć i zniekształcić naszą pamięć. Książki takie jak Szlachcic w Peerelu i tryptyk Aldony Kraus poświadczają, że nic z historii człowieka na ziemi nie da się unieważnić i zbanalizować, o ile sami zainteresowani tego nie uczynią. Twórczość jest dodatkowym darem, dodanym do odziedziczonej - ale i wypracowanej przez ludzi z charakterem - postawy niezależnego osądu rzeczywistości, życia w zgodzie ze sobą, rozumienia tego, co się przeżywa. Jak ujął to Andrzej Szypowski, spoglądając na swoje długie życie: „Dziś patrzę na nie z podniesionym czołem, bo zachowałem godność człowieka wolnego i na tarczy rodowej nie ma plamy”.
Obydwie prace zachwycają także rehabilitacją tematyki rodzinnej - na tle zwłaszcza popularyzowanej z uporem maniaka twórczości, zarówno pisarskiej, jak i filmowej, w której rodzina nie istnieje, a jeżeli już, to jest jakaś chora, pokręcona, oszpecona - udowadniają, że rodzina może być i jest „największą atrakcją” naszych losów. Historia Polski jest historią rodzin. Obecności w niej rodziców, babć i dziadków, stryjenek i wujków, kuzynów i ciotecznego rodzeństwa nie da się zastąpić żadną formą instytucjonalną, od której wieje nudą i sztucznością. Odzwyczajono nas od czytania o rodzinach i o tym, jak wspaniale rodzinna solidarność - geniusz inwencji serca i umysłu, zdolny tylko w rodzinie wznieść się na najwyższe poziomy, ratował człowieka w najgorszych czasach upodlenia i osobistych nieszczęść. Zakorzenienie, rodzina, dom, miłość - to warunki wszelkiego rozwoju, bez którego więdnie człowiek, więdnie państwo, więdnie talent. Więdnie nawet gospodarka.
Chociażby z tego powodu - a jest ich o wiele więcej, bo prace te odkrywają nieznane, niespenetrowane dotąd lądy doświadczeń polskich rodzin - polecam dobrym wydawnictwom książki tych dwojga nieprofesjonalnych, ale mających wiele ważkich rzeczy do powiedzenia, utalentowanych autorów, świadków epoki.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2006-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Modlitwa w czasie powodzi. Do kogo zwrócić się w czasie nawałnicy?

2024-09-14 19:50

[ TEMATY ]

modlitwa

powódź

Andrzej Sosnowski

Andrzej Sosnowski

Figurka św. Jana Nepomucena we wsi Pijanów, gm. Słupia Konecka

Figurka św. Jana Nepomucena we wsi Pijanów,  gm. Słupia Konecka

Do kogo się zwrócić w razie powodzi? Ten święty nie odmówi Ci pomocy w czasie szalejących żywiołów!

Według tradycji ludowej ten święty chronił pola i zasiewy przed powodzią. Jest też patronem tonących. Właśnie dlatego figury św. Jana Nepomucena można spotkać przy drogach, w sąsiedztwie mostów, rzek oraz na placach i skrzyżowaniach dróg i rowów wodnych. W Polsce takich figur jest ponad 2500.
CZYTAJ DALEJ

Prymas do uczniów: nie bójcie się trudności, wspierajcie się i idźcie zawsze razem

2024-09-16 18:57

[ TEMATY ]

uczniowie

abp Wojciech Polak

Karol Porwich/Niedziela

Abp Wojciech Polak

Abp Wojciech Polak

Nie w pojedynkę, nie każdy dla siebie i o sobie, ale razem, wspierając się, a jeśli trzeba cierpliwie czekając na innych - na tym polega koleżeństwo, na tym polega wspólnota - mówił 16 września do uczniów Katolickiej Szkoły Podstawowej w Inowrocławiu abp Wojciech Polak.

Metropolita gnieźnieński przewodniczył Mszy św. inaugurującej uroczyście kolejny rok nauki. Oprócz uczniów, ich rodziców i nauczycieli w kościele pw. św. Jadwigi Królowej obecni byli także przedstawiciele władz państwowych, samorządowych i oświatowych. W homilii Prymas Polski wielokrotnie podkreślał znaczenie wspólnotowości rozumianej jako wzajemna troska, wrażliwość na drugich, zrozumienie, dobroć i wspólne podążanie naprzód. Dotyczy to Kościoła, ale dotyczy także szkolnej społeczności i to zarówno na poziomie relacji koleżeńskich między uczniami, jak i szeroko pojętych działań wychowawczych. „Bo przecież potrzeba wioski, by wychować dziecko” - zacytował stare przysłowie abp Polak, przypominając, że wychowanie to przecież praca zespołowa.
CZYTAJ DALEJ

Lądek-Zdrój. Żywioł mógł mnie zabrać - dramatyczna relacja księdza

2024-09-16 20:26

[ TEMATY ]

diecezja świdnicka

Lądek Zdrój

ks. Aleksander Trojan

powódź w Polsce (2024)

ks. Wiktor Bednarczyk

ks. Mirosław Benedyk/Niedziela

Ks. Aleksander Trojan i ks. Wiktor Bednarczyk. W tle plac przed kościołem parafialnym w Lądku-Zdroju

Ks. Aleksander Trojan i ks. Wiktor Bednarczyk. W tle plac przed kościołem parafialnym w Lądku-Zdroju

Jedna z największych powodzi w historii Lądka-Zdroju zniszczyła mosty, drogi, budynki, a także zalała kościół parafialny Narodzenia NMP. Ks. Wiktor Bednarczyk miejscowy wikariusz opowiada o przerażających chwilach, kiedy walczył o życie, porwany przez potężną falę powodziową.

W niedzielę 15 września księża w parafii Narodzenia NMP odprawili trzy Msze święte. Nic nie zapowiadało katastrofy, która miała nadejść tuż po południu. - Nikt bowiem nie przypuszczał, że tama w Stroniu Śląskim nie wytrzyma naporu wody – relacjonował ksiądz kanonik Aleksander Trojan – lądecki proboszcz.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję