Ks. Zbigniew Suchy: - Pragnę w imieniu Czytelników „Niedzieli” złożyć Eminencji serdeczne życzenia noworoczne, a jednocześnie zapytać, jak Ksiądz Arcybiskup przeżył święta Bożego Narodzenia?
Abp Józef Michalik: - Święta spędziłem w gronie najbliższych mi ludzi. Dom biskupi to duchowa rodzina. Księża, którzy tu mieszkają i pracują, siostry zakonne, domownicy, z którymi na co dzień dzielimy troski i radości - to wszystko w święta nabiera jakiegoś szczególnego blasku. Moja refleksja w tych dniach związana była z pokorą i ubóstwem Jezusa. Pewnie nie tylko ja, ale wielu umacniało się tymi prawdami. To wielka siła nadziei, w sytuacji kiedy świat zdaje się preferować potęgę, przebojowość, wybicie się ponad drugiego człowieka, nawet przez podeptanie praw moralnych. Tymczasem to z lichej stajni popłynęła w świat siła, która i dziś ma moc pokonać pokusy narodów i konkretnych ludzi kroczących w ciemnościach i mrokach kultury śmierci.
- Wprawdzie minęło już trochę czasu od opublikowania w świątecznym numerze „Gazety Polskiej” szkalującego tekstu skierowanego przeciwko abp. Stanisławowi Wielgusowi, ale sprawa nie schodzi z łamów prasy i stanowi główny temat medialnych polemik. Czy chciałby Ksiądz Arcybiskup skomentować to wydarzenie?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
- Tego się nie da komentować. Nie można poważnie podchodzić do twierdzenia, że dwa plus dwa jest pięć. Jak to skomentować... Podobnie jest z tym tekstem. Mogę jedynie wyrazić swoje ubolewanie, że w imię słusznego skądinąd dochodzenia do prawdy dokonano tego w niegodny sposób, bez podania dowodów niezbitych, co w tak poważnej sprawie jest konieczne. „Gazeta Polska”, chcąc podnieść swoją „atrakcyjność”, wybrała okres świąteczny, nie zważając nawet na świętą tradycję pokojowego przeżywania świąt Bożego Narodzenia. Chcę wyrazić raz jeszcze moje słowa solidarności i kapłańskiej bliskości z osobą nowego Metropolity Warszawskiego. Ten przedświąteczny krzyż u początku drogi jest dobrym znakiem, że sposób pasterskiej i naukowej posługi Księdza Arcybiskupa jest słuszny i budzi nadzieję na owocną, chociaż jeszcze nieznaną przyszłość.
Porównywanie Arcybiskupa Nominata do Judasza, jakim posłużyli się autorzy tekstu, ujawnia poziom ich kultury dziennikarskiej, a także wskazuje na korzenie i koneksje „Gazety Polskiej” (wydawców i redakcji). Tak oto sprawdza się odwieczna przestroga: „Po owocach ich poznacie...”. Wiem, że tekst ten otworzył oczy na wyżej wspomnianą gazetę wielu ludziom, także kapłanom, wśród których było sporo czytelników tego pisma. Teraz już nie mogą mieć wątpliwości.
Kościół nie może uciekać od prawdy, nawet bolesnej dla swoich członków, swego ludu i pasterzy. Musi się zmierzyć z własną przeszłością, aby mógł sprostać wyzwaniom przyszłości. Zło trzeba nazwać złem, ale jeśli nie podaje się faktów, i to zaistniałych, a nie wyimaginowanych, należy raczej demaskować oszczerców, a bronić oczernianych. Inaczej zabrniemy w ciemny róg kłamstwa, nienawiści lub manipulacji. Trzeba pamiętać, jak to powiedziałem w komunikacie, że nie każda rozmowa z pracownikami SB była „współpracą” i że niekiedy ksiądz musiał z nimi rozmawiać z racji duszpasterskich, a czasami też w trosce o sumienie rozmówcy, co dzisiaj może być wykorzystywane przeciwko duchownym. Znamiennym przykładem jest tu przypadek p. Zyty Gilowskiej, która słusznie zaskarżyła do sądu pomówienie i zdołała udowodnić swoją niewinność wobec oskarżeń, bo na szczęście zachowały się jej akta. Są jednak przypadki, kiedy nie zachowały się akta personalne, a człowieka nazwano bez uzasadnienia „TW”.
Zaistniała sytuacja staje się wyzwaniem dla świeckich katolików. Od nich należy oczekiwać reakcji, protestów. Ważne, że zrobili to biskupi, księża archidiecezji warszawskiej, diecezji warszawsko-praskiej, płockiej, toruńskiej, wyżsi przełożeni zakonów męskich, redaktor naczelny „Niedzieli”, po części Komisja ds. Etyki Mediów, a przede wszystkim Papież Benedykt XVI przez Biuro Prasowe Stolicy Apostolskiej. Poza tym jednak mamy do czynienia z milczeniem. To znamienne.
- Skoro już dotknęliśmy tematów trudnych, to chciałbym jeszcze prosić o skomentowanie innej tezy, która pojawia się wśród wiernych. Otóż niektórzy twierdzą, że Kościół, Episkopat, zbyt mało popierał w minionym roku działania rządu.
Reklama
- Jestem zwolennikiem niezależności państwa, rządu, partii, Kościoła. Nie do rządu należy sugerowanie biskupom i księżom, co mają głosić w kościołach, i na szczęście nie ma tu żadnych prób wpływania na nas, ale nie do Kościoła też należy dyktowanie rozwiązań zaistniałych problemów czy proponowanie jakichś opcji politycznych, byle były one etycznie poprawne i nie naruszały wartości moralnych, szanowały dobro wspólne, kulturę narodu itp. Kiedy działania rządu dotykały spraw aksjologii, wyrażaliśmy oficjalne poparcie dla tych działań - wspomnijmy choćby głos polskich eurodeputowanych przeciw ustawie wspierającej badania na embrionach, projekt ustawy o pełnej ochronie życia poczętego. Episkopat poparł postawę wobec prób rewindykacyjnych ze strony niemieckiej korporacji.
W moim liście do Marszałka Sejmu odpowiedziałem także na pytania dotyczące konstytucyjnej ochrony życia ludzkiego od poczęcia aż do naturalnej śmierci. Zwróciłem wtedy uwagę, że tej sprawy nie należy wiązać z żadną partią czy klubem poselskim, lecz z sumieniem obywateli (także posłów), niezależnie od wyznania.
Wiele działań obecnego rządu jest w trakcie realizacji, niektóre objęte są klauzulą tajności, trudno zatem ingerować w sprawy, których nie znamy lub które docierają do nas w formie niepełnej. Byłoby to bezpośrednie mieszanie się do polityki. A tego się robić nie powinno. Nasza trudna historia ostatnich dziesięcioleci pokazuje, że nadmierna „bliskość” Episkopatu ze sferami polityki i rządu nie służyła ani Kościołowi, ani Polsce.
Episkopat ma świadomość trudności, na jakie napotykają rządzący, którzy w sposób uczciwy chcą pełnić swoją posługę wobec dobra wspólnego, i życzliwie im towarzyszy swoją refleksją, modlitwą, poradą - tam gdzie tego oczekują, a wyrażenie opinii czy nawet osądu jest prawem każdego obywatela. W wielu kuriach czy domach biskupich mogą gościć przedstawiciele rządu lub partii politycznych i nie muszą to być przecież spotkania towarzyskie. Zawsze powinna tam dominować refleksja nad dniem dzisiejszym i przyszłością domu ojczystego.
- Jaki będzie ten rok w polskim Kościele?
- W tym roku duszpasterskim tematem szczegółowym jest hasło: „Przypatrzmy się powołaniu naszemu”. Intensywność prac zależeć będzie od wskazań biskupów przekazywanych podczas kolejnych Konferencji Episkopatu, ale także od inwencji duszpasterskiej kapłanów i ludzi świeckich. Powołani wszak jesteśmy wszyscy i każdy ma prawo, a nawet obowiązek refleksji nad swoim powołaniem - tym do świętości i tym, w którym ta świętość realizuje się na poszczególnych etapach ludzkiego życia.
Osobiście chciałbym, aby to był rok pracy, modlitwy i refleksji nad powołaniem do prawdy: życia w niej i troski o to, by otoczenie, w którym żyjemy, było wspólnotą opartą na ewangelicznie rozumianej prawdzie. Boję się, że prawda zostanie w tym roku po raz kolejny wystawiona na wiele prób, przypuszczam, iż nastąpią kolejne ataki tzw. lustracyjne na ludzi Kościoła, ale to nas tylko oczyści, bo pokora jest drogą do łaski. Widać, że ten temat zastępczy podoba się niektórym dziennikarzom, ale jestem przekonany, że wreszcie zrozumiemy, iż wszyscy muszą zmierzyć się ze swoją przeszłością.
Wiem, że z walki o prawdę wyjdziemy zwycięsko, nie tylko jako wspólnota Kościoła, ale także jako wspólnota ojczyźniana. Wszak Chrystus jest Drogą, Prawdą i Życiem. Tą nadzieją dzielę się z Czytelnikami „Niedzieli” i wszystkimi ludźmi dobrej woli.