Kiedy gdzieś gaśnie ukochana lampa, to ciemność jest tam większa niż gdzie indziej. Podobnie w sercu…
*
Olga nie lubiła wyglądać przez okno, zwłaszcza w długie jesienne i zimowe wieczory. Kiedyś - przeciwnie. Wtedy pierwsze jej spojrzenie wędrowało ku oknu, gdzie zaraz zjawiała się sylwetka jej przyjaciółki Miry. Czasem migały ku swoim oknom latarkami, by się przywołać i cieszyć samym ujrzeniem siebie. A potem zjawił się między nimi taki jeden, w którym Olga się zadurzyła, lecz on wolał Mirę. I za to ją znienawidziła tak, jak przedtem ją polubiła, mimo że tamten szybko odszedł od Miry. Ale w sercu Olgi, w miejscu gdzie przedtem było tak jasno, pozostał cień. Przechowywała go w sobie jakby z upodobaniem. Dlatego, gdy czasem napotkała wzrokiem okno Miry ze stojącą w nim lampą, zamykała swoje okno i zaciągała je grubą zasłoną. Chyba nie zauważała, że ten mroczny kąt w niej udaremniał pokochanie kogokolwiek… Jakby zgasło w niej coś nieodwracalnie. Była sama i już przywykła do tego. Najsmutniej było w święta, bo nie chciała ich spędzać u kogoś, a do siebie nie zapraszała nikogo. Jednak tego roku zjawiła się u niej 12-letnia siostrzenica Kaja, której rodzice się rozwiedli. Kaja ożywiła nie tylko jej mieszkanie, ale ją samą. Dała się polubić od razu. Sprzątała, stroiła, piekła razem z nią. Dziwiła się tylko tej grubej, szczelnej zasłonie w oknie, ale przestała pytać, gdy ujrzała, jak twarz Olgi pociemniała. Zbliżała się wigilijna wieczerza, gdy Kaja uchyliła zasłony, by poszukać pierwszej gwiazdki na niebie. „Nie ma żadnej” - powiedziała rozczarowana. I wtedy nagle zgasło wszędzie światło i Kaja krzyknęła: „Jest tam, patrz, ciociu!”. I wskazała okno Miry. Tak, tam coś błyszczało. Za moment światło wróciło, ale w tamtym oknie to coś świeciło dalej. I wtedy Kaja jakby coś odgadła. Porwała kurtkę, szalik i wybiegła. Olga patrzyła w tamto okno. Światełko nagle znikło. Serce jej dziwnie dudniło, myśli kłębiły się bez ładu… I wtedy weszła Kaja - z małą oliwną lampeczką, dziwnie jasną. A za nią wsunęła się Mira. I znów zgasło światło… Gdy spojrzały sobie w oczy przy świetle tej lampki, łzy popłynęły same i wyciągnęły się ramiona… Światło wróciło znowu, jakby o wiele jaśniejsze. Gdy łamały się we trzy opłatkiem, Mira powiedziała cicho: „To dla ciebie zapalałam lampę w oknie, ale twoje było zawsze ciemne. Dziś już zwątpiłam i też zasłoniłam swoje, ale tę lampkę jednak zostawiłam… I stał się cud gwiazdy…”. Kaja chyba nie lubiła płaczących kobiet, więc zakomenderowała: „Jeśli cud, to uczcijmy go Pasterką!”.
*
„A Światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła.”
Pomóż w rozwoju naszego portalu