Wczesny ranek. Parę minut po siódmej. Zimowy chłód przestaje doskwierać zaraz po przekroczeniu progu Zespołu Szkół im. Wł. St. Reymonta w Częstochowie. Prawie puste korytarze niebawem ożywi rzesza niemalże siedmiuset uczniów. Niektórzy z nich już ustawiają się przed szatnią, gdzie zostawiają swoje kurtki i zmieniają obuwie. Część dojeżdża na zajęcia spoza miasta (ok. 40%). Rozpoczyna się normalny dzień szkolnych zajęć. Sale zapełnia młodzież. Widać, że niektórzy już bardzo dobrze się znają, ciesząc się na swój widok i wymieniając uściski dłoni czy też całując się wylewnie w policzki.
Patrząc na nich, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że to właśnie oni już niebawem będą podejmować decyzje, które ukształtują dalsze oblicze naszego kraju. Warto zatem przyjrzeć się naszej młodzieży i zobaczyć jej problemy oczyma tych, którzy na co dzień spotykają się z nią na szkolnych zajęciach.
Poszukiwanie wzorców
Reklama
Dyrekcja - Jan Kozak, Dariusz Zając i Halina Skoczewska (pedagodzy z kilkudziesięcioletnim stażem) - zgodnie twierdzi, że największym problemem młodych ludzi jest niedostrzeganie pozytywnych wzorców do naśladowania. Zaczyna się to od rodziny, a kończy na szkole. - Młodzież czasem na siłę poszukuje wzorców, co niekiedy kończy się dla niej tragicznie, zwłaszcza wówczas, gdy wybiera te wzorce po omacku. Lepiej młodym ludziom je wskazać, a najskuteczniej i najlepiej po prostu nimi być - konstatuje pan Dariusz.
Współczesna młodzież bardzo często bywa zdezorientowana w owym poszukiwaniu autorytetów. Oczekuje wsparcia u dorosłych, ale nie wie, na ile może im ufać. Chętnie daje sobą kierować tym dorosłym, do których ma zaufanie. - Zdobycie takiego zaufania jest jednak bardzo trudne, bo młodzi ludzie z założenia nie ufają dorosłym - mówi Elżbieta Foltyńska-Nowak, która uczy tutaj biologii, podzielając opinię swoich przełożonych. - Tak są wychowani przez dom, szkołę i ulicę, gdzie setki razy przestrzegano ich przed łatwowiernością. Wielokrotnie też zostali oszukani, a dorośli wydają tylko polecenia, do których sami się nie stosują - stwierdza dobitnie.
Spora część młodych ludzi wydaje się w dzisiejszych czasach nie mieć prawdziwych autorytetów. Młody nauczyciel wiedzy o społeczeństwie - Robert Młyńczak z przerażeniem referuje wyniki sondażu, jaki przeprowadził w jednej z klas maturalnych, w którym pytał o autorytety i wzorce godne naśladowania. W trzydziestoosobowej klasie sześciu uczniów wskazało na sługę Bożego Jana Pawła II jako postać, na której można się wzorować. Większość zaś wybrała za wzór... m.in. Kubę Wojewódzkiego lub innych ludzi z tzw. show-biznesu. - Pytam ich, dlaczego tak uważacie? A oni mi na to, że Wojewódzki jest przecież dowcipny, wygadany i umie sobie radzić w życiu - relacjonuje z przejęciem początkujący pedagog.
Wbrew pozorom, bardzo wielu młodych ludzi często udziela kredytu zaufania swoim nauczycielom. Nauczyciel - w ich przeświadczeniu - z jednej strony reprezentuje szkołę, ale z drugiej też samego siebie. A zatem są skłonni postrzegać go jako pewien wzór człowieka, gdyż po prostu lepiej go znają i spotykają go na co dzień.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Świat wartości
Reklama
Kolejnym wielkim problemem w życiu młodych ludzi staje się coraz częściej zachwiany system wartości lub też jego całkowity brak. Jest to zjawisko niepokojące, ponieważ dotyczy uczniów nie tylko z tzw. rodzin dysfunkcyjnych, ale także z tzw. dobrych i normalnych domów. Młody człowiek pozbawiony hierarchii wartości nie może bez zagrożeń poruszać się we współczesnym świecie. Otaczająca rzeczywistość nie tylko nie pomaga młodzieży odnaleźć wartości ogólnoludzkich w życiu, ale także zagłusza potrzebę ich poszukiwania. Młodzi żyją w świecie pełnym pokus. Nie radząc sobie, szukają ucieczki od problemów, a wokół nich mnóstwo uchylonych „furtek” kuszących pozornymi i rzeczywistymi atrakcjami.
Nauczycielka języka francuskiego - Barbara Matczak jest przekonana, że uczniowie, którzy nie mają jasno sprecyzowanej hierarchii wartości, nagminnie przybierają postawę roszczeniowo-życzeniową. - Potem wpływa to na nieznajomość zasad współżycia w grupie rówieśniczej, brak podstawowych zasad kultury bycia, na arogancję i brak szacunku do tradycji - mówi pani Barbara, podając przykład z Wigilii klasowej, na którą uczniowie przynieśli m.in.: coca-colę, chipsy i batony.
Dlatego też zarówno rodzina, jak i szkoła w wychowaniu dzieci nie mogą pozostawać obojętne na odwoływanie się do świata wartości. Młody człowiek musi wiedzieć, że świat bez wartości istnieć nie może. Rodzina, wychowując dziecko do wartości ogólnoludzkich, zaspokaja jego potrzeby: miłości, bezpieczeństwa i akceptacji. Rodzice uczą szacunku i przebaczenia, cierpliwości, dobra, odpowiedzialności i bycia w relacjach. Nikt inny w tym nie może zastąpić rodziców.
Rodzina fundamentem
Reklama
W szkołach ponadgimnazjalnych, nie tylko w klasach typowo zawodowych, czasem uczy się młodzież z rodzin niewydolnych wychowaczo, w których rodzice nadużywają alkoholu i nie przejawiają zainteresowania losem swojego potomstwa. - W tej grupie młodzieży szczególnie widać agresję. Młodzież odwzorowuje agresywne zachowania rodziców bądź próbuje odegrać się za swoje krzywdy na rówieśnikach lub nauczycielach - mówi ze smutkiem Małgorzata Stępnik, która jest tu katechetką.
Małgorzata Gawron - nauczycielka fizyki - dodaje, że rzeczą zupełnie normalną jest niska frekwencja rodziców na wywiadówkach. - Proszę sobie wyobrazić, że np. na 33 osoby w klasie średnio było obecnych ok. 10 rodziców - podsumowuje ze smutkiem w głosie. Potem dodaje, że przychodzili zwykle rodzice tych uczniów, z którymi nie miała kłopotów wychowawczych. Niektórych zaś rodziców w ogóle nie udało się jej poznać w okresie całego cyklu kształcenia. Brak zainteresowania ze strony rodziców jest również częstym zjawiskiem. Młodzież cierpi na brak rodziców - przyjaciół, którym można naprawdę zaufać. - Często więc przychodzą po radę do katechety - podsumowuje pani Małgorzata.
Anna Ujma - nauczycielka wiedzy o kulturze - dopowiada, że z przeprowadzonej przez nią ankiety, która dotyczyła relacji ucznia z rodziną, wynika, iż większość uczniów (ok. 70%) czuje się ważna, doceniana i potrzebna w rodzinie. Pomimo tego spora grupa uczniów odczuwa samotność (ok. 40 %) i nie potrafi rozmawiać o ważnych dla siebie problemach z członkami swojej rodziny (47%).
Potrzeba akceptacji
Konsekwencją poszukiwania bliskich osób bywa niekiedy wikłanie się młodych ludzi w związki, nad którymi nie da się do końca panować. Ich rezultatem są np. wczesne ciąże (niektóre z uczennic spodziewają się dziecka) czy kontakty z sektami. - Młodzi ludzie mają też problemy z własnymi oraz cudzymi emocjami, co prowadzi nieraz do zagubienia i depresji - mówi katechetka.
Licealiści za wszelką cenę szukają zatem akceptacji i wsparcia, gdzie tylko mogą, narażając się na wiele niebezpieczeństw. Owe poszukiwania - zdaniem pani Elżbiety od biologii - mają miejsce poza jakimikolwiek zinstytucjonalizowanymi strukturami, które wydają się im deklarować fałszywą chęć pomocy i w ich odczuciu reprezentują państwo, a ono jest już dla nich całkiem niewiarygodne jako instytucja.
Dlatego też szkoła i nauczyciele stają się poniekąd namiastką rodziny dla wielu młodych ludzi. - Młodzież powinna wiedzieć, że z nią jestem - deklaruje Bożena Makowczyńska, która uczy języka niemieckiego. Wychowawcy starają się więc dużo rozmawiać z wychowankami. Co prawda, czasem bywają wobec nich surowi, ale dzięki temu łatwo wyrugować wśród uczniów przejawy agresji bądź chamstwa. Stosując różnorakie kary, starają się przede wszystkim wychować młodego człowieka do odpowiedzialności za samego siebie i innych.
Niepewność przyszłości i niska samoocena
Reklama
Młodzież, podobnie jak i dorośli, odczuwa w codziennym życiu konsekwencje bezrobocia i podążającego za nim ubóstwa. Dla wielu jedynym sposobem zapewnienia sobie materialnych podstaw dorosłego życia wydaje się wyjazd na Zachód. - Problem bezrobocia nie jest problemem podręcznikowym - mówi pan Robert.
Młodzi ludzie, wkraczając w dorosłość, muszą się z nim niebawem zmierzyć. Zastanawiają się nad tym, czy wyjechać z kraju czy też być może pozostać. Wielu chce na stałe opuścić Polskę zaraz po maturze. Wielka Brytania zaś staje się dla nich niczym kiedyś Ziemia Obiecana dla Izraelitów.
Do tego dochodzi jeszcze fakt, że sporą część młodzieży cechuje brak wiary we własne siły. Uczniowie mają niską samoocenę. Są zazwyczaj świadomi swoich braków. Niewiele jednak wiedzą o swoich mocnych stronach. Nauczyli się też źle o sobie myśleć. - Miło jednak na nich patrzeć, jak poznają siebie w szkole od najlepszej strony, a to jest podstawowy warunek, żeby mogli osiągać jakiekolwiek sukcesy - cieszy się Małgorzata Jung, nauczycielka wychowania fizycznego.
Co zatem robić?
Skuteczność wychowania w dużym stopniu zależy od środowiska wychowawczego. - A zatem zależy ona od osoby wychowującej oraz od czytelnego systemu wartości, który dany pedagog ma i realizuje - często powtarza pani Barbara, dodając, że równie ważne jest środowisko szkolne, lokalne, grupy kolegów i koleżanek konkretnego dziecka.
Wydaje się więc, że zadaniem szkoły - jako instytucji - stało się budowanie jednorodnej wspólnoty, która wychowuje uczniów, jak również wspomaga w procesie wychowaczym ich rodziców. Szkoła wychowująca do wartości jest swoistym konglomeratem heroicznej pracy wychowawców, katechetów i nauczycieli w kształtowaniu pożądanych postaw i zachowań wśród młodzieży. Niestety, na efekty wychowania trzeba długo czekać.
Na zakończenie parę refleksji pań pracujących na portierni (obie pracują ponad osiem lat wśród licealistów), które nie chciały podać swoich nazwisk. Pani Urszula deklaruje, że współczesna młodzież jest niewątpliwie emocjonalnie rozchwiana. Nie jest jednak zła. Jej koleżanka - pani Marzena podziela tę opinię. - Robią sobie te koguty na głowach, ale dzieci nie są jednak tak złe, jak przedstawiają je media. Popisują się raczej. Są tacy, którzy się nawet z nami zaprzyjaźniają, żaląc się na swój los - podsumowuje. - Ogólnie dzieci są ułożone i grzeczne - mówi pani Urszula. - Widać, że szkoła je zmienia. Widać, jak dojrzewają. Wystarczy trzy lata. Na pewno nie ma zmian na gorsze. Oni zmieniają się na lepsze. Narzekają na nauczycieli, ale jak spokojnie z nimi porozmawiać, to okazuje się, że doceniają ich zaangażowanie - reasumuje.