Reklama

Chrześcijanie w hipermarkecie świata

Niedziela Ogólnopolska 33/2007, str. 32-33

Katarzyna Nita

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

W dzisiejszym świecie prawie wszystko jest „mega” lub chociaż „hiper”. Prawie wszystko można kupić i sprzedać. Również złudzenia i całą masę substytutów. Dzisiejszy świat przypomina olbrzymi supermarket zorientowany na megakonsumpcję, w którym codziennie waży się na szali: i „mieć” i „być”. Klientami „hipermarketu” są również chrześcijanie, nieustannie wystawiani na pokusę posiadania, gromadzenia, pokusę życia pod dyktando wszechobecnej i wszechwładnej reklamy. Telewizyjne spoty preferują młodość, piękno, szczęście. W kolorowej do bólu rzeczywistości świata reklam bytują hiperistoty w wyidealizowanych megawnętrzach. Iluzoryczność i baśniowość wirtualnej rzeczywistości, napędzając popyt i podaż, prowokuje, by gromadzić ziemskie skarby - mieć ich wciąż więcej i więcej.

Kiedy zakupy stają się obsesją…

Reklama

Czy megakonsumpcja, w wydaniu niekontrolowanym, potęgując apetyt na świat, pozwala jeszcze po chrześcijańsku „być”? Zanurzać się co dnia w płynącym Jordanie chwil i czerpać z łaski chrztu, by rodzić się w nim na nowo do życia wypełnionego po brzegi dobrem?
Chęć posiadania wszystkiego, za wszelką cenę, to odmiana współczesnego hedonizmu. Takie sprawianie sobie chwilowych przyjemności, poprawianie humoru przez nabywanie, które staje się nałogiem - zakupoholizmem. Obsesyjne kupowanie to najczęściej substytut tego, czego w życiu brakuje. A zatem bluzka zamiast miłości, piętnasta para butów zamiast dobroci, trzeci samochód zamiast wierności… Nadmiar przedmiotów nabywanych dla samego nabywania staje się formą terapii, współczesnym orężem do walki z depresją. Podnosi chwilowo samoocenę i nastrój. Potrzeba stawania się lepszym, bardziej wartościowym przez posiadanie jest tak silna, że ulegają jej nawet ludzie niezamożni, kiedy w zderzeniu z oczekiwaniami sprzedawców i możliwością posądzenia o bycie kimś gorszym wysupłują ostatnie grosze. Niepohamowana chęć czynienia zakupów to współczesny rytuał biednych i bogatych, mężczyzn i kobiet i coraz częściej dzieci…
„Człowiek nie może zrezygnować z siebie, ze swojego właściwego miejsca w świecie widzialnym, nie może stać się niewolnikiem rzeczy, samych stosunków ekonomicznych, niewolnikiem produkcji, niewolnikiem swoich własnych wytworów” - tak Jan Paweł II nauczał nie tak dawno w „Redemptor hominis” (n. 16). Słowa te kierował do wszystkich, a szczególnie do chrześcijan.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Konsumpcjonizm „ zjada” świat…

Chrześcijanie w „hipermarkecie świata”… Jacy są? A może z punktu widzenia dzisiejszej, niekontrolowanej konsumpcji przechodzącej w konsumpcjonizm, istotniejsze jest pytanie: jacy będą? Czy otrzymane przez chrzest dary Ducha Świętego, pomogą im uchronić siebie i darowany przez Stwórcę świat od samozagłady? Czy wystarczy im sił, by oprzeć się kuszącym podszeptom mediów domagających się robienia nieustannych zakupów? Zakupów, przez które pośrednio umierają lasy deszczowe, giną liczne gatunki zwierząt i morskich stworzeń, zmienia się klimat. Czy po to Bóg Ojciec przygotował świat na nadejście człowieka, aby ten, odwracając teraz kolejność, zniweczył wszystko, co otrzymał, a tym samym unicestwił siebie i swoje potomstwo? Aby dokonał na sobie, mniej lub bardziej świadomej, eutanazji?

Chrześcijanie - ale jacy?

Czy mogą zapewnić przyszłość światu ci chrześcijanie, którzy - jak sami się kwalifikują - są wierzący, ale niepraktykujący. Z reguły oznacza to: ochrzczeni niedoinformowani. To ludzie, których edukacja religijna trwała chwilkę i była zaledwie mgnieniem wobec solidnego świeckiego wykształcenia, jakie zdobyli. Uważają się za intelektualistów, ludzi światłych i najczęściej sądzą, że oddawanie się praktykom religijnym jest bez sensu, bo są nienowoczesne. Pozostają zwykle „filozofami” - twórcami teorii będących wariacjami na tematy wiary. Osoby te otwarte są na nowe prądy myślowe, nowości, ciekawostki i bycie na topie. Stanowią zatem doskonały cel dla wszystkich, którzy tworzą oferty handlowe dla neopogan. „Hipermarket świata” ma dla nich specjalną ofertę: różdżki, wahadełka, kryształowe kule, pierścienie Atlantów, amulety. A wszystkie te mniej i bardziej okultystyczne gadżety są po to, aby być zdrowym, szczęśliwym, spełnionym. Atrakcyjnym dodatkiem w tej ofercie są warsztaty, kursy i treningi w zakresie tarota, iluminacji, astrologii, a nawet szamanizmu!
Czy mogą zapewnić przyszłość światu chrześcijanie, którzy uprawiają swoisty faryzeizm? Tak naprawdę nie żyją religią, ale frazesami serwowanymi im przez populistów świadomych swej medialnej władzy. Tworzy się w nich zatem doskonały grunt do rozrostu ego - oto ja, jedyny, niepowtarzalny, wszystkowiedzący. Same zalety i jedna wada - chore serce. W „hipermarkecie świata” zazwyczaj to oni sprzedają cynizm, nihilizm i własne aktorstwo. Ich postawy sprawiają, że nowotestamentowe zapisy negujące takie zachowania są ciągle aktualne: „ślepi przewodnicy ślepych”, „mówiący a sami nie czyniący”, „spełniający wszystkie swe uczynki, aby się ludziom pokazać”, „pełni obłudy, nieprawości, zdzierstwa, niepowściągliwości, niegodziwości” i dlatego Jezusowe „biada” kierowane jest właśnie do nich… (por. Mt 6,5; 23,15-29)

Przyszłość zawsze jest możliwa…

Przyszłości światu nie zapewni konsumpcjonizm, ale ludzie żyjący w harmonii serca i ducha. W nich odbijać się będą miłość i mądrość Boża. Oby byli to chrześcijanie - prawdziwe dzieci Boże, które będą chciały „mieć” tylko tyle i tylko po to, aby „być”. Przyszłości dzieci, wnuków, prawnuków i następnych generacji nie można nabyć, ale należy ją zapewnić, zabezpieczyć, aby nie została „zjedzona”, kawałek po kawałku, dzień po dniu przez konsumpcjonizm.
W „hipermarkecie świata” za żadne pieniądze nie kupicie tego, co bezcenne: czystego powietrza, zdrowej wody, nieskażonej ziemi i radości istnienia. Nasz glob powinien pozostać tym, czym jest, czyli stworzoną i napełnioną życiem przez Boga ziemią - błękitną planetą.

2007-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Wincenty, czyli tam i z powrotem

Czy można zapanować nad wstydem? Podobno jeśli mocno wbije się paznokcie w kciuk, to czerwona twarz wraca do normy. Ale od środka wstyd dalej pali, choć może na zewnątrz już tak bardzo tego nie widać. Jeśli ktoś się wstydzi, że zachował się jak świnia, to w sumie dobrze, bo jest szansa, że tak łatwo tego nie powtórzy. Tylko że ludzkość tak jakoś coraz mniej się wstydzi rzeczy złych.

Ludzie wstydzą się: biedy, pochodzenia, wiary, wyglądu, wagi… I nie jest to wcale wynalazek dzisiejszych napompowanych, szpanujących i wyzwolonych czasów. Takie samo zażenowanie czuł pewien Wincenty, żyjący we Francji na przełomie XVI i XVII wieku. Urodził się w zapadłej wsi, dzieciństwo kojarzyło mu się ze świniakami, biedą, pięciorgiem rodzeństwa i matką - służącą. Chciał się z tego wyrwać. Więc wymyślił sobie, że zostanie księdzem. Serio. Nie szukał w tym wszystkim specjalnie Boga. Miał tylko dość biedy. Rodzice dali mu, co mogli, ale szału nie było, więc chłopak dorabiał korepetycjami, jednocześnie z całych sił próbując ukryć swoje pochodzenie. Dlatego, kiedy ojciec przyszedł go odwiedzić w szkole, Wincenty nie chciał z nim rozmawiać. Sumienie wyrzucało mu to potem do późnej starości.
CZYTAJ DALEJ

"Kościół powinien się wstydzić i prosić o przebaczenie"

2024-09-27 11:20

[ TEMATY ]

Belgia

Franciszek w Luksemburgu i Belgii

nadużycia wobec nieletnich

PAP/EPA

Papież Franciszek w Belgii

Papież Franciszek w Belgii

Papież Franciszek, składający wizytę w Belgii, w pierwszym przemówieniu wygłoszonym w tym kraju nawiązał w piątek do nadużyć wobec nieletnich w Kościele. Podkreślił, że to "hańba" i że trzeba tę "plagę" zwalczać ze zdecydowaniem.

"Kościół powinien się wstydzić i prosić o przebaczenie" - oświadczył papież.
CZYTAJ DALEJ

Belgia: Beatyfikacja Anny od Jezusa de Lobera y Torres

W niedzielę 29 września podczas Mszy św. na Stadionie Króla Baldwina w Brukseli Franciszek ogłosi błogosławioną Annę od Jezusa de Lobera y Torres, żyjącą na przełomie XVI i XVII wieku hiszpańską karmelitankę bosą, która prawie 20 lat spędziła w Belgii. Założyła tam kilka klasztorów swego zakonu w duchu reform, wprowadzonych do Karmelu przez św. Teresę od Jezusa, z którą łączyła ją głęboka przyjaźń.

Anna (Ana) de Lobera y Torres urodziła się 25 listopada 1545 w Medina del Campo na terenie dzisiejszej hiszpańskiej wspólnoty autonomicznej Kastylia i León. Ponieważ przyszła na świat jako głuchoniema i obawiano się o jej życie, ochrzczono ją tuż po urodzeniu. Zaczęła mówić dopiero w wieku 7 lat. Gdy miała kilka miesięcy, zmarł jej ojciec, którego nie zdążyła poznać. Miała starszego brata Cristobala (Krzysztofa), który został jezuitą. Gdy dziewczynka miała 9 lat, zmarła jej matka i dwojgiem dzieci zaopiekowała się babcia ze strony matki. W rok później, w 1555 Anna złożyła ślub czystości, wbrew oczekiwaniom swej opiekunki, która chciała wydać ją za mąż. Po dalszych 4 latach wraz ze swym bratem przeniosła się do Plasencii w dzisiejszej prowincji Cáceres w zachodniej Hiszpanii, do babci ze strony ojca i tam spędziła 10 lat.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję