Teraz gdy Benedykt XVI wezwał farmaceutów do niesprzedawania środków antykoncepcyjnych, aptekarz Tomasz Kondej utwierdził się w przekonaniu, że postępował słusznie. - Obecnie będzie mi łatwiej, bo mogę się odwoływać do apelu Papieża - mówi.
Manipulacja semantyczna
Ma 26 lat. Do niedawna pracował w aptece w warszawskim Międzylesiu. Nie sprzedawał środka wczesnoporonnego „Postinor Duo”. - Sumienie mi nie pozwalało - tłumaczy.
Preparat został zarejestrowany jako antykoncepcyjny. Popularnie mówi się, że jest to „antykoncepcja po”, albo „tabletka dnia następnego”. - Jest to manipulacja semantyczna, dzięki której unika się słów „śmierć” czy „zabójstwo”. A ten środek działa tak, że po prostu uniemożliwia implantację zapłodnionej komórki jajowej, czyli już człowieka, i skazuje go na śmierć głodową - tłumaczy Kondej.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Recepta na „Postinor”
Reklama
Pamięta pierwszą receptę na „Postinor”. - Zadzwoniła szefowa innej apteki z pytaniem, czy mamy ten preparat, bo chcą podesłać do nas klientkę. Sprawdziłem w komputerowym rejestrze leków, okazało się, że mamy - opowiada Kondej.
Mógł skłamać i sprawa byłaby rozwiązana. Ale tylko na chwilę. Bo klientka poszłaby do innej apteki. Dlatego powiedział, że „Postinor” jest. Potem modlił się, żeby ta klientka nie przyszła albo przynajmniej nie trafiła do jego okienka. Niestety, przyszła, i trafiła do niego. - Wziąłem receptę i długo się w nią wpatrywałem. Ciśnienie mi gwałtownie skoczyło, stałem jak sparaliżowany. Narastał we mnie bunt przeciwko całej tej sytuacji. Poszedłem na zaplecze, wróciłem cały czerwony. Musiałem wyglądać okropnie, bo pacjentka zapytała mnie, czy coś mi się stało. Wydałem ten preparat, ale dylematy moralne się nasilały. Czułem się tak, jakbym zrobił coś bardzo złego - mówi farmaceuta.
Sprzeciw sumienia
Od razu po pracy pojechał do dominikanów. Pytał, jak ta sytuacja wygląda od strony moralnej. Usłyszał, że nie ma w tym winy moralnej, bo decyzję podjęła pacjentka, a receptę wypisał lekarz. Aptekarz wykonuje tylko polecenie lekarza.
- Ale jeżeli ja jestem tylko mechanicznym wykonawcą decyzji podjętych przez kogoś innego, to skąd we mnie tak silny sprzeciw sumienia? Jeżeli on się we mnie rodzi, to nie mogę postępować wbrew niemu. Nie mogę też z tego powodu zrezygnować z pracy, bo byłoby to oddawanie pola osobom, które nie mają takich rozterek - mówi Kondej. - Nie mogę raz sprzedawać leku, który ratuje komuś zdrowie, a za chwilę preparatu, który kogoś zabija - dodaje.
Zapytał szefową, czy mógłby nie sprzedawać preparatów wczesnoporonnych. Uszanowała jego przekonania. Miał z nią umowę, że jak ktoś przyjdzie z taką receptą, dyskretnie przekaże jego obsługę drugiemu pracownikowi, który nie ma takich obiekcji.
Apel Papieża - umocnieniem
- Jednak najlepiej byłoby, aby w aptekach w ogóle nie było środków wczesnoporonnych i antykoncepcyjnych. Jest to możliwe, wszystko zależy od właściciela apteki - mówi Kondej.
W tej chwili już w tej aptece nie pracuje. Szuka pracy gdzie indziej.
- Czy zmieni swoje stanowisko?
- W żadnym razie - zapowiada. - Apel Papieża utwierdził mnie w przekonaniu, że postępuję słusznie. Teraz będę jeszcze bardziej radykalny - mówi pewnym, spokojnym głosem. I dodaje, że nie zamierza zostawiać przekonań religijnych przed wejściem do apteki. - Chrześcijaninem jestem wszędzie, w pracy także.