Gdy byłem wikarym w Chrzanowie, proboszcz - śp. ks. Zbigniew Mońko zamontował domofon łączący zakrystię z wikarówką. Jeśli w konfesjonałach w kościele było mniej niż dwóch księży, dzwonił domofonem na wikarówkę i domagał się, by księża szybko zjawili się w konfesjonałach, bo „dusza musi mieć wybór!”. Nie chciał nigdy skazywać penitenta na jednego spowiednika.
Inny kapłan, rezydent parafii w Kozach - śp. ks. kan. Mikołaj Żądło był również gorliwym spowiednikiem. Spowiadał już od godz. 6 rano. Nam, młodym wikarym, było rano wstyd, że on już spowiada, a my nie. Biegliśmy więc czym prędzej do kościoła i spowiadaliśmy razem z nim.
Zmarły niedawno krakowski kapucyn - o. Romuald Szczałba zawsze miał czas dla penitentów. Kiedyś podczas wizytacji klasztoru przez prowincjała dwukrotnie przerywał rozmowy z nim i udawał się do konfesjonału, bo ktoś zadzwonił na furtę, że potrzebuje spowiedzi. Ważniejsze dla niego były dusze penitentów niż wizytacja prowincjała.
Te przykłady powinny zachęcić do działania tych księży, którzy w tygodniu przed Wielkanocą zamierzają prowadzić spowiedź jedynie do środy, a przez kolejne trzy dni chcą zająć się jedynie Triduum Paschalnym. A kto wyspowiada tych wiernych, którzy dopiero w Wielki Piątek przyjeżdżają na święta do Polski z pracy w Irlandii lub Anglii? Dusza musi mieć wybór! Kto ma mieć dla nich czas, jak nie ksiądz?
Pomóż w rozwoju naszego portalu