Jest wzniosłym i chyba kategorycznym obowiązkiem każdego Polaka kultywowanie pamięci martyrologii Narodu związanej z II wojną światową. Pamięć ta dziś wiąże się z dostrzeganiem wpływu, jaki mają lansowane obecnie oceny i interpretacje wydarzeń historycznych na kształt chwili obecnej. Tzw. polityka historyczna sprzyja wypieraniu jednoznacznych ocen samych zdarzeń historycznych i daje asumpt do różnorakich poczynań w kształtowaniu obecnej rzeczywistości.
„Nie można dopuścić do tego - pisał Jan Paweł II - ażeby w Polsce, zwłaszcza w Polsce współczesnej, nie zostało odtworzone martyrologium Narodu Polskiego”.
Pojęcie martyrologii jest tutaj ze wszech miar słuszne. Polska bowiem w roku 1939 stała się obiektem niezawinionej agresji dwu totalitarnych potęg: Niemiec i Rosji, opanowanych przez amoralne ideologie nie tylko sobie bliskie, lecz na pewnym etapie ze sobą współdziałające.
W takich okolicznościach Naród był zmuszony bronić swoich świętych wartości, jakimi są wolność, suwerenność, tożsamość kulturowa i godność człowieka. Owa heroiczna obrona kosztowała niewyobrażalną cenę ofiar życia, cierpienia i wyniszczenia milionów Polaków. Wspominając to wszystko, dotykamy swoistego sacrum, czegoś, co święte, a co zostało z heroicznym poświęceniem złożone na ołtarzu ojczyzny. Jan Paweł II mówił: „Klękamy zwłaszcza przy mogiłach katyńskich z tą świadomością, że zapłacili oni szczególną cenę naszej wolności”.
Spontanicznie nasuwa się zatem metafora języka sakralnego w opisie minionej martyrologii. Tak więc jedną z najbardziej przejmujących kaplic świątyni martyrologii minionego stulecia jest Katyń. Ołtarzem ich ofiary stała się obca, rosyjska ziemia, którą czasem nazywa się „nieludzką” ze względu na potworność dokonanych tam czynów oraz wsiąkłą w nią polską krew i łzy.
Internowani w trzech obozach - Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie - polscy oficerowie zostali tam z rozkazu najwyższych władz sowieckich rozstrzelani.
Zamiast sarkofagów, na które zasłużyli swoją wiernością wobec Ojczyzny, wykopano dla nich głębokie, ciemne, leśne doły, gdzie wrzucono ich ciała po uśmierceniu strzałem w tył głowy.
Nie przeprowadzono wcześniej żadnego procesu sądowego, nie ogłoszono im wyroków, do końca nie powiedziano, dokąd są wywożeni. Nie powiadomiono też rodzin o ich śmierci, co czynili zazwyczaj nawet hitlerowscy oprawcy. Nie oznaczono zbiorowych grobów żadnym znakiem. Ukryto zbrodnię. Uczyniono to wszystko wbrew międzynarodowemu prawu chroniącemu internowanych wojskowych. Wreszcie, dokonano tego w państwie, które było w stanie pokoju i nie prowadziło wówczas z nikim działań wojennych.
Niektórzy historycy nazywają tę zbrodnię „zbrodnią nad zbrodniami”, „zbrodnią i zdradą”, gdyż alianci, dowiedziawszy się o niej, milczeli, a cenzura eliminowała wszelkie informacje na ten temat. Nie chciano drażnić głównego rozkazodawcy dokonania tej zbrodni - Józefa Stalina.
Zatajenie zbrodni, kamuflaż i fałszowanie prawdy trwało oficjalnie do roku 1990, kiedy to władze ZSRR podały do wiadomości, że winę za uśmiercenie Polaków ponosi ówczesne NKWD Związku Sowieckiego.
Według oficjalnych danych, umieszczonych w dokumencie Aleksandra Szelepina, szefa KGB ZSRR, z 9 marca 1959 r., w którym informował Nikitę Chruszczowa o potrzebie pilnego zniszczenia dokumentów w tej materii, jakie istnieją w archiwach sowieckich - rozstrzelanych zostało 21 tys. 857 osób. Wydaje się jednak, że dane te nie uwzględniają wszystkich miejsc kaźni, a liczba zamordowanych sięga prawie 25 tys. osób. Rozmiary zbrodni, jej motywy i sposób określenia grupy osób przeznaczonych na uśmiercenie kwalifikują ją jako zbrodnię ludobójstwa.
Wydaje się sprawą ogromnej wagi, aby obok niewypowiedzianej traumy i pamięci zbrodni zostały ukazane źródła demonicznych sił i destrukcyjnych idei, które doprowadziły - jak pisze sługa Boży Jan Paweł II w książce „Pamięć i tożsamość” - do eksplozji zła na nieznaną w historii skalę. A zatrute źródło ówczesnego zła stanowiły dwie ideologie - „rasy” i „klasy”, których reprezentanci, posługując się nowoczesnymi środkami propagandy i manipulowania świadomością zbiorową, doprowadzili do ludobójstwa i destrukcji człowieczeństwa w skali niemal apokaliptycznej.
Z jednej strony bożyszcze rasy i tysiącletniej Rzeszy, z drugiej strony bożyszcze wiodącej rzekomo klasy i czerwonego imperium unieważniły wszelkie wartości, łącznie z prawem moralnym, głosem sumienia oraz godnością człowieka i narodów. Zburzono świątynie i klasztory, wzniesiono krematoria i gułagi.
Katyń i Oświęcim pozostaną na zawsze oskarżycielami dwu ideologii, dwu lansowanych światopoglądów, które wykluczyły nadrzędne odniesienie człowieka do prawa moralnego, do Boga, do głosu sumienia. Katyń i Oświęcim pozostaną w historii świadkami tragicznego w swych konsekwencjach planu kształtowania przyszłości narodów bez respektu dla ustalonych najwyższych wartości duchowych i religijnych, zakorzenionych w duszy człowieka.
Chciałoby się powtórzyć za Janem Pawłem II z encykliki „Centesimus annus”, że kardynalny błąd antropologiczny w spojrzeniu na człowieka w dominujących wówczas poglądach społecznych i politycznych skutkował apokaliptyczną destrukcją cywilizacji.
Dziś, oceniając ofiarę wierności i nieugiętości polskich oficerów z Kozielska, Starobielska i Ostaszkowa, mówimy, że odnieśli oni - mimo śmierci - moralne zwycięstwo. Ewangelia przekazuje znamienne słowa Chrystusa: „Nie lękajcie się tych, którzy zabijają ciało, wszak duszy zabić nie mogą” (por. Mt 10, 28).
Bohaterowie Katynia i innych miejsc eksterminacji pozostają w naszej pamięci, jak prosił o to wieszcz: „I zostaną w mej myśli - i w drodze żywota. Jak kompas pokażą mi, powiodą, gdzie cnota...” (Adam Mickiewicz, „Dziady, cz. III”).
Gołym okiem jednak widać, że życzenie poety dalekie jest od przeważających dziś nastrojów i tendencji. Obawiać się należy, pisał Jan Paweł II, czy lekcja historii lat 1939-89 została właściwie przyswojona. Niepokoi na tym tle dominująca dziś globalnie tendencja do lekceważenia norm moralnych zawartych w Dekalogu, dopominanie się prawa zabijania poczętych, nienarodzonych dzieci. Mówi się przecież o szczególnym nowym holokauście. Utrzymuje się tendencja do usuwania religii z obszaru życia społecznego i państwowego, zapominając o jej naczelnej kulturo- i humanotwórczej funkcji.
Lekcja historii nie została dostatecznie przyswojona, co rzuca się cieniem na jej obecną godzinę.
Wspomnijmy jeszcze raz na koniec ich, tzn. ofiar Katynia, heroiczną wierność. Pisze Józef Czapski ocalony z obozu w Starobielsku, że do głowy im nie przychodziła nawet myśl, aby za cenę ocalenia życia można było zdradzić Ojczyznę. W godzinach wieczornych zarządzali ciszę modlitewną. Pozostawili wzruszające wota swej maryjnej pobożności - płaskorzeźbę ikony Matki Bożej Ostrobramskiej, wykonaną w drewnie (z deski wyjętej z pryczy obozowej) przez por. Henryka Gorzechowskiego, znany jest też powszechnie ocalony wizerunek Matki Bożej Kozielskiej, zaprojektowany i wykonany przez internowanych.
W czasie ekshumacji ich zwłok jawiły się raz po raz guziki mundurów z polskimi orzełkami, a jednocześnie medaliki i krzyżyki - dowód ich religijności. Kazimiera Iłłakowiczówna pisała o nich:
Nad Katyńskim lasem - miesiąc,
nad Katyńskim piaskiem szelest,
zeszła tam Pani Niebios, (...)
Pyta się Jej księżyc biały,
na co Jej ten piasek krwawy?
Mówi mu Pani Niebios:
„Uleczę nim świat cały
Miłość poległa w bitwach:
Potrzebna wielka Relikwia”.
„Matka Boska Katyńska”
Niech staną się oni zobowiązującą nas Relikwią!
Pomóż w rozwoju naszego portalu