Tęsknię do ulicy, na której pojawiają się prawdziwe kobiety. To jest takie, które nie uważają, że atrybutem kobiecości jest nagość. To nie ma nic wspólnego z wiekiem ani urodą. Tęsknię do kobiet, które czują się matkami, żonami, paniami, damami. Albo dziewicami. I wiedzą, że w ich stanie ukryta jest wielka godność. Potrafią zamanifestować ją pięknym kobiecym strojem, pięknym sposobem bycia. Tęsknię do miejsc, gdzie można spotkać prawdziwych mężczyzn. Rycerskich, honorowych, powściągliwych. Takich jak ci, którzy kiedyś na co dzień nosili broń. Dziś bronią jest gotowość służenia słabszym, obrona niewinności. Jaskrawy kolor włosów, kolczyki, naszyjniki to atrybuty szamanów ludów pierwotnych, nie mężczyzn - Europejczyków. Strój nie tylko zdobi, on wyraża człowieka. Jest jego sztandarem, jego zawołaniem. Oto, jaki jestem. Tęsknię do młodych par, które ślubują sobie w kościele i rozumieją, że świątynia to nie wyuzdany kabaret. Miejsce i moment zobowiązują. Mylenie kościołów i nocnych klubów stało się nagminne. „Moda ślubna” może podpowiadać, co chce, ale kim jesteśmy, gdy słuchamy „dyktatorów mody”, a lekceważymy kulturę, obyczajność, sumienie? Kto powiedział, że skromność musi być nudna i nieestetyczna? Kto oszukał młode kobiety, utwierdzając je w przekonaniu, że można kupczyć swoją niewinnością w katedrze, że wystawiając na widok publiczny własne ciało, zdobywa się punkty za „nadążanie za duchem czasu”? Ale kto przydziela te punkty?
Tęsknię za nauczycielami, którzy nie dają się zaszantażować, gdy próbuje im się wmówić, że szkoła to szpital psychiatryczny, uczenie to terapia. Nauczyciel jest z definicji wzorem, mistrzem. A także przyjacielem. Ale nigdy kumplem. Musi od ucznia wymagać. Nie bać się go. Uczeń będzie go szanował, gdy on uszanuje swoją rolę. Ta rola nie zmieniła się tylko dlatego, że kilku sprytnych panów powzięło plan, by zamienić szkołę w miejsce odwracania ról, widzenia świata na opak. Tęsknię do lekarzy, którzy są lekarzami, nie zabójcami. Do ministrów, którzy rozumieją, że urzędowanie to służba, a nie wypełnianie dyrektyw lobby zabójców. I są sługami swoich społeczeństw, a nie ich prześladowcami. Tęsknię do takiej pani minister zdrowia, która nie powie matce, choćby najmłodszej, gdzie ma zabić swoje dziecko. I do takich prawników i rodziców, którzy powiedzą, że zabójstwo jest zabójstwem, a nie dobrodziejstwem. Że jest różnica. Nie wszystko jest takie samo. Ktoś powie, w takim kraju żyjemy. Kościół milczy, ludzie się szarpią, a rząd robi, co chce. Rząd nie zrobi nic przeciw nam, gdy nie będziemy zapominać o doniosłości swoich ról. Gdy nam nie będzie wszystko jedno. Jak bardzo jedno wynika z drugiego, jak dalece każdy człowiek w miejscu publicznym tworzy atmosferę, którą oddychamy wszyscy. Czują to dobrze ludzie wierzący, gdy na ulicy widzą księdza w sutannie. Oto znak. Oto ten, który należy do Chrystusa i nie wstydzi się tego. Czy duchowni wiedzą, jak bardzo dodają w ten sposób innym odwagi? Czy wiedzą, że wartość takiego publicznego wyznania wiary jest nieoceniona? Ci, którzy demoralizują w miejscach, gdzie przebywa dużo ludzi, gdzie są dzieci, także to robią. Wyznają swoją wiarę.
Noszenie się z godnością to sprawa większa, niż można by sądzić. Nie ma ról mniejszych i większych. I nikogo nie ochroni przed osądem sama urzędowa godność. Dlatego takim smutkiem napawa były prezydent, gdy, tak jak właściciel straganu targujący się o cenę jabłek, próbuje unieważnić pakt z wrogiem. W porę nie powiedziano mu, czym jest jego urząd. Że ta godność, w tym kraju zobowiązuje jak mundur. Że trzeba powiedzieć „przepraszam”. Spór o przeszłość jest ważny, bo to nie jest spór o słowa, lecz o znaczenie tych słów. Czy bohater jest bohaterem? Czy jego historia może być dla Polaków punktem odniesienia, czy możemy się nią chlubić? Czy nie?
W związku z wydaniem wyroku na dziecko nieletniej matki zawrzało wokół osób publicznych ferujących wyrok. Skoro ujawnili się ludzie podżegający do zabójstwa, to Kościół powinien orzec karę ekskomuniki. Każdy, kto winien jest zabójstwa niewinnego człowieka i nie przeprosi publicznie, musi się z nią liczyć, tak głosi prawo kanoniczne. Głos publiczny biskupów jest potrzebny jak chleb, jak woda. Osąd postępków rządzących, od których zależy czyjeś życie, jest nieodzowny jak powietrze. Tęsknię do takiej Polski, gdzie dziennikarz jest dziennikarzem, a nie najemnikiem, gotowym użyć bicza, gdy tego od niego wymagają, i kadzidła, gdy dobrze zapłacą.
Pomóż w rozwoju naszego portalu