Stanisław Żbikowski: - Jak po odniesieniu tylu sukcesów udało Ci się pozostać sobą i być autentycznym w tym, co robisz?
Paweł Janusz: - Karate uczy dużej pokory. Zdobycie mistrzostwa Europy to ciężka praca i trzeba ostro trenować. Przychodzi dzień mistrzostw, zdobywasz medal, ale następnego dnia trening zaczyna się do początku. Tak naprawdę zawsze jest ktoś lepszy od ciebie. Trener pokaże ci, że masz jeszcze wiele do zrobienia. Ludziom ogólnie brakuje pokory w stosunku do siebie, brakuje krytycznego spojrzenia. W karate im dłużej ćwiczysz, tym bardziej zdajesz sobie sprawę, jak wiele brakuje ci do tego, co można osiągnąć. Rozwój człowieka jest nieograniczony.
- Prowadzisz w Niepołomicach szkołę karate, w Krakowie zajęcia dla niewidomych dzieci. Uczestniczyłeś też w happeningu Krakowskiego Koła Akademickiego KSM z cyklu „Miasteczko pod lupą”. Jak znajdujesz na to wszystko czas? Skąd czerpiesz siły i motywację do działania?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
- Na wszystko można znaleźć czas - to tylko kwestia organizacji i tego, co się chce robić. Trzeba dobrze poukładać swój dzień albo znaleźć priorytety, wiedzieć, co jest najważniejsze w życiu. Rozwój człowieka musi odbywać się stale. Myślę, że udział w takich happeningach służy rozwojowi. Jeśli zdarzy się, że powiem komuś: nie mam czasu - to zacznę się zastanawiać, czy coś jest ze mną nie tak. Motywacja? Na początku były nią wygrywane zawody. A teraz największą motywacją jest radość wielu ludzi, którzy cieszą się tym, co ja. W zajęcia angażują się całe rodziny, a ja widzę, jak te dzieci się rozwijają i jak się zmieniły pod wpływem treningu. To prawdziwa satysfakcja.
- Co dały Ci chwile spędzone w KSM-ie?
- To był piękny czas. Nauczyłem się tam bardzo dużo, przede wszystkim pracy z młodzieżą i wewnętrznej organizacji. Mogłem słuchać. Naprawdę przybliżyło mnie to do Boga. Zacząłem patrzeć na wszystko z innej perspektywy. Chciałbym dalej działać, spotykać się z ludźmi. KSM to supersprawa.
- Czy sport może być drogą do świętości?
- Myślę, że tak. Na pewno sport wychowuje do życia według zasad. Kiedy masz w sobie pokorę, której nabywasz w sporcie, to inaczej patrzysz na wiele rzeczy. Ktoś inny powie: przegrałem, bo sędziowie mnie oszukali. To jest złe myślenie. Przegrałem, bo czegoś nie zrobiłem, bo za słabo się przygotowałem.
- Jakiej rady udzieliłbyś młodym sportowcom, którzy dopiero zaczynają odnosić sukcesy?
- Żeby znaleźli w sobie dużo cierpliwości. Żeby nie rezygnowali, mimo niepowodzeń. Żeby byli wytrwali w tym, co robią. Dużo pokory w stosunku do siebie. Jak będą robili to, co lubią, w pełnej zgodzie ze sobą, z serca - to będzie super.
Sport ujawnia (...) nie tylko bogate możliwości fizyczne człowieka, ale także jego zdolności intelektualne i duchowe. Nie polega jedynie na sile fizycznej i wydolności mięśni, ale ma także duszę i dlatego musi w pełni ukazywać swe oblicze
Z Homilii Jana Pawła II na Jubileusz Sportowców 2000
Sport, rozwijając tężyznę fizyczną i hartując charakter, nie powinien nigdy odwracać uwagi tych, którzy go praktykują i cenią, od obowiązków duchowych. Oznaczałoby to bowiem, że człowiek biegnie jedynie po to, aby zdobyć - jak pisze św. Paweł - „koronę przemijającą”, zapominając, że chrześcijanin nigdy nie powinien tracić z oczu tej „nieprzemijającej” (por. 1 Kor 9, 25). Należy kultywować wymiar duchowy i harmonijnie łączyć go z różnymi formami rozrywki, do których należy także sport
Z Homilii Jana Pawła II na Jubileusz Sportowców 2000