Ks. Ireneusz Skubiś: - Jesteśmy w San Giovanni Rotondo i z największą radością stwierdzamy, że całe miasto i wszyscy pielgrzymi powtarzają tutaj jedno imię: Padre Pio. Dlatego czuję się szczęśliwy, że dane mi jest rozmawiać ze świadkiem życia św. Ojca Pio. Przybywam od stóp Jasnej Góry, gdzie wielką cześć odbiera Maryja - Matka Jezusa. Wiem, że Ojciec Pio był wielkim czcicielem Maryi...
O. Domenico Labellarte: - Maryja to największa miłość Ojca Pio. Wystarczyło mu tylko popatrzeć na Jej obraz i zaczynał płakać jak dziecko. „To moja Mamusia - mówił. - To Ona jest ze mną przy ołtarzu każdego dnia”. Podczas Mszy św., która trwała ok. godziny i 20 minut i która była dla niego prawdziwym ukrzyżowaniem, mówił, że nie wytrzymałby, gdyby nie było przy nim Maryi, jego drogiej Mamy. To Ona go podtrzymywała podczas tego ukrzyżowania z Chrystusem.
- Ojciec Pio to niezwykły, wielkiej klasy mistyk...
Pomóż w rozwoju naszego portalu
- Ojciec Pio miał nogi na ziemi, a oczy i serce zawsze w górze. Dlatego umiał prawdziwie czynić pokutę lub kontemplować, ale również cieszyć się w ogrodzie, nawet z jakichś małych rzeczy.
- Jaki był Ojciec Pio?
Reklama
- Ojciec Pio powiedział mi kiedyś: „Nie ma cierpienia, którym by Pan Bóg mnie nie obdarzył, ani pokusy, której bym nie doświadczył...”. Ale umiał wszystko ukryć i nie pokazywać na zewnątrz. Towarzyszyłem mu czasem. Kiedyś, gdy szedł spowiadać, zapytałem: „Jak się Ojciec ma?”. Odpowiedział: „Jestem przytłoczony wielkim ciężarem...”. Cierpiał, a jednocześnie ukrywał to. Spał w nocy nie więcej niż dwie godziny, przyjmował od 70 do 100 g pożywienia na dobę. Skąd miał siłę? Gdy przychodziła nań gorączka - nawet ponad 42 stopnie C - cały był ukrzyżowany; rana na sercu była w kształcie włóczni, jaką został przeszyty Pan Jezus - 5 cm głębokości i 7 cm szerokości. Mówił mi, że od wtorku do piątku po prawej stronie na ramieniu czuje, jak przeszywa go miecz boleści...
- Czy Ojciec Pio cały czas czuł boleść?
Reklama
- Miał chwile odpoczynku - przede wszystkim, gdy schodził do ogrodu zakonnego lub do jednego z pokoi, blisko kuchni, gdzie moczył sobie nogi w starym rondelku - jak to czyniono w tamtych czasach. Odrywały się wtedy wszystkie strupy, a lewa noga była zawsze bardziej spuchnięta od prawej. Wielokrotnie pomagałem mu, gdy chciał chociaż w ten sposób sobie ulżyć. Jego ciało było miękkie jak gąbka. Trzej lekarze, ilekroć przychodzili go opatrzyć, zawsze stwierdzali, że jego ciało jest bardzo delikatne. Muszę powiedzieć, że podobne wrażenie miał tutejszy arcybiskup Domenico D’Ambrosio, kiedy otworzono grób Ojca Pio.
Ojciec Pio zmarł 23 września 1968 r., w poniedziałek. W czwartek został pochowany, a z powodu dużej wilgoci jego ciało umieszczono w trzech trumnach - ostatnia była z aluminium. Bardzo ważne było teraz wydobycie ciała Ojca Pio, jego ekshumacja. Wilgoć bowiem zaczynała wchodzić do środka i mogła zniszczyć ciało, zresztą już zaczynał się ten proces. Niemniej jednak całe jego ciało było jak żywe. Stwierdziło to pięciu specjalistów obecnych podczas ekshumacji. Tutejszy biskup pytał lekarzy, czym można wyjaśnić ten fenomen. Wydaje się, że mogło być tak dlatego, iż Ojciec Pio jadł mało, przez co jego ciało było wychudzone. Ale też na trzy dni przed śmiercią, przy ołtarzu, kiedy odprawiał Mszę św., widziałem, jak wypłynęły z niego ostatnie krople wody - już nawet nie krwi. Po prostu Ojciec Pio dał z siebie wszystko, całą krew i wodę. Było to coś niezwykłego. Dlatego również - myślę - ciało Ojca Pio tak dobrze się zachowało.
- Już ponad milion ludzi zobaczyło relikwie Ojca Pio. Co Ojciec, jako jego uczeń, chciałby im powiedzieć o Świętym?
Reklama
- Chciałbym zwrócić uwagę na to, że Ojciec Pio też wiele podróżował - wiemy przecież, że miał dar bilokacji. Pamiętam, jak pewnego dnia w 1964 r. miał gorączkę - ponad 40 stopni, było mu duszno, nie mógł oddychać i, oczywiście, nie spał w nocy. Pytam go: „Ojcze, jak się Ojciec ma?”. Śmiejąc się, odpowiedział: „Lepiej niż ty!”. Pozwoliłem sobie jeszcze zauważyć: „Oczy Ojca są pełne krwi...”. Zbliżył się do mojego ucha i powiedział: „Bóg dał, że tej nocy nawet dwóch godzin nie miałem dla siebie”. Spytałem: „Dlaczego, Ojcze?”. Powiedział: „Ktoś przyzywa mnie z jednej strony, ktoś z drugiej, aż płakać mi się chce. To żyjący i umarli...”. Ojciec Pio zawsze mówił im: „Poślijcie mi waszego Anioła Stróża”. A gdy ktoś przybywał do niego i mówił: „Ojcze, posłałem do ciebie mojego Anioła Stróża”, on denerwował się i odpowiadał: „Myślisz, że nie słyszałem, że jestem głuchy?”...
Pewnego dnia w Udine, blisko 900 km od San Giovanni Rotondo, umierał jeden z przywódców masonów. Jego żona urodziła wtedy dziewczynkę. Maryja zabrała Ojca Pio do Udine, mówiąc: „Powierzam ci to dziecko. Gdy przyjdzie na świat, masz je uformować i zatroszczyć się o jego przyszłość”. Żeby dziecko zostało ochrzczone, trzeba było, by ojciec się wyspowiadał. Na łożu śmierci jeszcze zdołał to uczynić. Dziewczynka należała do szlachetnej rodziny rzymskiej i w pewnym okresie życia wraz z matką osiedliła się w Rzymie. Kiedy już kończyła III klasę licealną, jak wielu dorastających młodych, ogarnęły ją wątpliwości, m.in. dotyczące Trójcy Świętej. Kiedyś postanowiły z koleżanką pojechać do Bazyliki św. Piotra, by się wyspowiadać. Było to ok. godz. 13 i bazylikę zamykano na czas sjesty. Ale w jednym konfesjonale było jeszcze zapalone światełko. Siedział w nim Ojciec Pio, lecz dziewczyna o tym nie wiedziała. W trakcie spowiedzi w kilku słowach wyjaśnił jej tajemnicę Trójcy Świętej. Polecił też, by przyjechała kiedyś do San Giovanni Rotondo. Gdy skończyła uniwersytet, zapragnęła przyjechać do Ojca Pio. Wtedy wyjawił jej, że jest tym kapłanem, który ją wyspowiadał w Bazylice św. Piotra, że Maryja powierzyła mu ją w chwili jej urodzin i dlatego się nią opiekuje. I nadszedł czas, kiedy w dziewczynie zakochał się książę, który sprawował rządy we Włoszech. Jednak Ojciec Pio polecił jej na małżonka innego mężczyznę, którego poślubiła i któremu urodziła czwórkę dzieci. Czasem było trudno - mąż był dyplomatą i często się przemieszczali, często długo nie było go w domu. Ojciec Pio jednak dawał takie rady: „Córko moja, dziękuj Bogu za to, że dzięki temu masz okazję ofiarować coś Panu Bogu. Bo chcemy, żeby zawsze wszystko szło po naszej myśli. Gdy napotykamy trudności, nie umiemy ich przyjąć z ofiarą. Tymczasem jest to czas próby, który może sprawić, że staniemy się duchowo bogatsi i bardziej szczodrzy”.
Jak Ksiądz dobrze wie, i dziś młodym nie podoba się ofiara, trudniej jest ją zaakceptować, podjąć wyrzeczenia. Cnota czystości? Trzeba nieomal przez lornetkę patrzeć, żeby ją dojrzeć! Ale to właśnie otwiera nam drzwi do nieba, w ten sposób przychodzi pokój, prawdziwy dar od Boga.
- Jak Ojciec spotkał Ojca Pio, jak się poznaliście?
Reklama
- Uczyłem się w Kolegium (Caprani) w Rzymie, potem na Uniwersytecie Gregoriańskim - ale były to czasy II wojny światowej. Trudno było wtedy w mieście o jedzenie. Rano, w południe, wieczorem - 50 g chleba, raz na tydzień - flaki, trzy razy na tydzień - twardy groch. Na wsiach było trochę lepiej. Cztery razy mocno zapadłem na zdrowiu, byłem bardzo wycieńczony - mogłem się np. uczyć 10 minut, lecz później przez 15 minut musiałem odpoczywać; słabość nie opuściła mnie zresztą do dziś. Ale, paradoksalnie, Pan Bóg wybiera sobie osoby chore, wybiera ignorantów, tych, którzy - patrząc po ludzku, do niczego się nie nadają... (por. 1 Kor 1, 26-31).
31 stycznia 1942 r. Pan natchnął mnie, by przybyć do Ojca Pio. Byłem wtedy naprawdę bardzo osłabiony. 2 lutego uczestniczyłem we Mszy św., którą o godz. 5 rano sprawował Ojciec Pio. Podczas konsekracji i rozdzielania Komunii św. czułem charakterystyczny piękny zapach, o którym tyle się później mówiło. Po spowiedzi św. - ok. godz. 7 poprosiłem o rozmowę z Ojcem Pio, bo już sam nie wiedziałem, czy mogę zostać kapłanem: zdrowia nie ma, nauka niedokończona... Ojciec Pio powiedział, że tak, i wyjaśnił mi, na czym polega wyjątkowość życia kapłańskiego. Jego słowa i sposób mówienia były piękne i dały mi wiele nadziei. Dał też konkretną receptę: dwa miesiące odpoczynku - wychodzić na powietrze, dobrze się odżywiać, przede wszystkim jeść owoce, spać i dużo odpoczywać. Ale 2 kwietnia wrócić do Rzymu i przygotowywać się do egzaminów. Miałem półtora miesiąca na uczenie się, a wszystkie książki były wtedy po łacinie. I proszę wierzyć, że zdałem najlepiej ze wszystkich. Zawdzięczam to tylko Ojcu Pio - Tacie Pio. On mnie też nauczył mówić - nauczył wszystkiego. Także tego, że jestem młodym chłopcem, który ma 88 lat. Ojciec Pio zawsze starał się o porządek, także ten wewnętrzny, i uczył nas tego. Żyjąc w takim porządku, można żyć długo i wiele zdziałać...
- Jak powstała idea stworzenia Dzieła Bożego Miłosierdzia i Stowarzyszeń Jezusa Ukrzyżowanego, Apostołów i Apostołek?
- Sama myśl zrodziła się w maju 1943 r. To dzieło jest natchnione. Powstały cztery rodziny - dwa instytuty świeckie, dwie rodziny zakonne, są również stowarzyszenia. Całe dzieło czerpie siłę z miłosiernego Serca Maryi. Ojciec Pio mówił: „Ile kontemplacji, tyle służby. Tym, co zdobędziesz podczas medytacji, musisz dzielić się z innymi, a przede wszystkim nieść innym słowo Boże. I nie zrażać się, że nie wszyscy dochodzą do końca. Tak jest w drodze, zdarzają się różne przypadki”.
- Z woli Benedykta XVI mamy teraz Rok św. Pawła - czas przyspieszonej ewangelizacji. Czy ta idea była bliska Ojcu Pio?
- On żył Wcielonym Słowem Bożym. Bardzo kochał św. Pawła, często mówił: „Kochany Paweł!”. Jesteśmy w posiadaniu 5 tomów listów Ojca Pio. W 2. tomie znajduje się wiele listów dotyczących życia duchowego, pisanych do jego duchowej córki Raffaeliny Cerase. Wszystkie wskazówki i podpowiedzi, jakie jej daje, bazują na Listach św. Pawła, którego często cytuje.
- Zapewne do przyspieszenia ewangelizacji przyczynią się także relikwie Ojca Pio, ale nade wszystko jest jego spuścizna duchowa...
Reklama
- Tak, także nasze siostry w Częstochowie wyjeżdżały do różnych parafii, by głosić misje, mówić ludziom o Bogu przez przykład Ojca Pio. On jest naprawdę wspaniałym „narzędziem” w dziele głoszenia Dobrej Nowiny.
- Do grobu Ojca Pio przyjechała właśnie pielgrzymka diecezjalna z Rzeszowa. „Niedziela” w dużej mierze przyczyniła się do powstania sanktuarium Ojca Pio w Terliczce k. Rzeszowa i wciąż wspomaga to dzieło...
- Jestem bardzo uradowany świadectwem Polaków, także tych, którzy tu przybywają, i doznaję wzruszenia, widząc takie rozmodlone grupy pielgrzymów. Oni mają w sercu Ojca Pio.
- Proszę jeszcze powiedzieć, jaki przykład modlitwy zostawił nam Ojciec Pio.
- Miesiąc przed śmiercią Ojca Pio cały plac tutaj, przed sanktuarium, zapełnił się ludźmi. Zgromadzeni prosili Ojca Pio: „Ojcze, zostaw nam jakąś myśl, powiedz, co jest najważniejsze”. A Ojciec Pio wyjął z kieszeni różaniec i powiedział: „Tą bronią zwyciężamy szatana i otrzymujemy wielkie łaski. Maryja, wychwalana przez swoją kuzynkę św. Elżbietę w dzień nawiedzenia, powiedziała: «Wielbi dusza moja Pana i raduje się duch mój w Bogu Zbawcy moim, ponieważ dostrzegł pokorę swojej Służebnicy i uczynił wielkie rzeczy»” (por. „Magnificat” - Łk 1, 46-48). Pokora Maryi, jeżeli będzie przeżyta w nas, przyczyni się do wielkich rzeczy, które przez nas Bóg uczyni. Im bardziej czcimy Maryję, tym Ona bardziej wywyższa nas, wynosi aż do nieba. To jest pewne. Taką broń pokazał Ojciec Pio. Mówił mi: „Ledwie się obudzisz, nie pozostawiaj ani sekundy szatanowi, zaczynaj odmawiać Różaniec - nawet wtedy, gdy pracujesz: myjesz naczynia czy cokolwiek innego robisz - bo wtedy nie dajesz miejsca szatanowi, żeby pracował w twoich myślach. A poza tym - kroczysz w wolności i zawsze jesteś spokojny”.
Jak to pięknie być „niesionym” przez Maryję, mówić: Maryjo, powiedz, co z tym zrobić, jak to zrobić, jak to rozegrać itd. Ja mówię bardzo prosto...
Ale teraz chcę się wyspowiadać i Ksiądz da mi rozgrzeszenie. A na koniec będzie czas na ciasto...
O. Domenico Labellarte, który z polecenia św. Ojca Pio założył instytut zakonny Apostołów Jezusa Ukrzyżowanego, po raz pierwszy przybył do Polski w 1983 r. Wyraził wówczas pragnienie, by w Polsce także miała miejsce kontynuacja duchowości Ojca Pio. Szczególnym znakiem tego jest sanktuarium św. Ojca Pio na Przeprośnej Górce k. Częstochowy.