Zarówno w pierwszej, drugiej oraz trzeciej lidze, jak i w ekstraklasie toczą się zacięte boje o jak najlepsze miejsce na koniec pierwszej rundy rozgrywek. Emocji zatem nie brakuje. Piłkarze nie mogą też narzekać na brak kibiców. Tych bowiem na meczach pojawia się coraz więcej. Niestety, nie brak wśród nich pseudokibiców wszczynających burdy. Chuliganów nie odstraszają nawet natychmiastowe kary i zakaz wstępu na stadiony nie tylko w kraju, lecz także i w Unii Europejskiej. Na takich awanturniczych wybrykach cierpią prawdziwi fani piłki nożnej. Miejmy nadzieję, że to się zmieni. Być może przyczyni się też do tego pierwsza ogólnopolska pielgrzymka futbolowych kibiców na Jasną Górę w sobotę 13 grudnia, którą już teraz anonsuję (szczegółowo o niej będzie mowa w felietonie na 7 grudnia). Na pewno wspólna modlitwa w tak świętym miejscu jest kibicom bardzo potrzebna.
Chciałbym dziś napisać parę zdań o naszej ekstraklasie. Staram się śledzić w miarę na bieżąco boiskowe wydarzenia. Praktycznie na półmetku (koniec 6 grudnia) sezonu wydaje się, że w kolejnej rundzie sześć drużyn będzie zacięcie walczyło o mistrzostwo. Widać zatem zdecydowany postęp w odniesieniu do lat poprzednich. W każdym razie na wielkie brawa zasługują „Czarne koszule”. Polonia Warszawa w ostatnim czasie pokazuje się z bardzo dobrej strony. Pod wodzą Jacka Zielińskiego (to nie jest były gracz Legii Warszawa) tworzy bardzo zgrany kolektyw. Nie ma w nim tzw. gwiazd, niemniej radzi sobie całkiem dobrze i może pretendować do mistrzowskiego tytułu. Nieźle też poczyna sobie nieco już zapomniany Śląsk Wrocław. Były rozgrywający naszej reprezentacji - Ryszard Tarasiewicz na tyle poukładał ten stosunkowo młody team, że miło ogląda się go na murawie. Zawsze groźna pozostaje Legia Warszawa. Niemniej widać u niej małą zadyszkę. Nawet ich czarnoskóry snajper Takesure Chinyama coraz częściej pudłuje. Trzeba też przyznać, że czasem podopiecznym Jana Urbana brakuje po prostu piłkarskiego szczęścia. Nie brakuje go natomiast GKS-owi Bełchatów trenowanemu przez Pawła Janasa. Jego zespół zapewne będzie liczył się w końcowej rywalizacji o pierwsze miejsce w ekstraklasie.
Moim zdaniem, mistrzem Polski w sezonie 2008/09 zostanie ktoś z dwójki: Lech Poznań albo Wisła Kraków. Ten pierwszy zespół jest jedynym z naszego kraju, o którym mówi się jeszcze na arenie międzynarodowej. Nadal bowiem walczy on w rozgrywkach o Puchar UEFA. Radzi sobie w nich całkiem dobrze. Charyzmatyczny (znany praktycznie wszystkim kibicom „kopanej”) Franciszek Smuda ma niesamowitego nosa do wynajdywania talentów. Sprowadził do serca Wielkopolski sześciu graczy za niecałe 2 mln euro. Teraz okazuje się, że tylko jeden z nich - Bośniak Semir Stilić wart jest o wiele więcej. Nikt jednak nie zamierza pozbywać się go z Poznania. Dwudziestojednolatek radzi sobie bowiem z meczu na mecz coraz lepiej i już powoli staje się niekwestionowanym liderem, którym do tej pory jest kadrowicz Rafał Murawski. W ataku poznaniacy mają innego reprezentanta - Roberta Lewandowskiego, który, moim zdaniem, jest najlepiej zapowiadającym się napastnikiem młodego pokolenia. Ten chłopak ma zadatki na prawdziwą gwiazdę - świetne warunki fizyczne i niebagatelne umiejętności techniczne. Widać też, że chce się rozwijać i pracować nad sobą. Tyłom zaś drużyny z ul. Bułgarskiej przewodzi niezawodny kolumbijski obrońca Manuel Arboleda.
Jeśli zaś chodzi o Wiślaków, oni zawsze są groźni. Selekcjoner Maciej Skorża opiera grę swojej drużyny na Pawle Brożku, Radosławie Sobolewskim oraz Brazylijczyku Cleberze. Coraz więcej mają do powiedzenia Kostarykanin Junior Diaz oraz Czech Tomas Jirsak. Jeżeli piłkarze z grodu Kraka nie obronią tytułu, będą to z pewnością „zawdzięczali” podopiecznym Franciszka Smudy, który głośno mówi, że interesuje go tylko pierwsze miejsce.
Kontakt:
Pomóż w rozwoju naszego portalu