Antyunijne nastroje w Wielkiej Brytanii
Reklama
W „Naszym Dzienniku” z 13 stycznia - dość szokujący tekst Anny Wiejak: „Brytyjczycy zniechęceni do Unii”. Autorka pisze m.in.: „Zgodnie z najnowszymi badaniami opinii publicznej, siedmiu z dziesięciu wyborców opowiada się za przeprowadzeniem referendum co do dalszego członkostwa Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej. Zdaniem polityków, pokazuje to, że konieczna jest systemowa reforma struktur unijnych. Tylko czy uda się ją przeprowadzić? Większości brytyjskich obywateli nie podoba się sposób działania Unii Europejskiej. Uważają, że jej instytucje wymknęły się spod kontroli (75 proc.), postępują nieuczciwie (65 proc.), a ich działania prowadzą do spadku wartości pieniądza. Badania, przeprowadzone przez ComRes na zlecenie Ruchu Kampania dla Niepodległej Brytanii (Campaign for an Independent Britain) pokazują, że aż 83 proc. Brytyjczyków sprzeciwia się nadrzędności prawa europejskiego nad krajowym. 75 proc. uważa, że politycy «nie reprezentują w sposób należyty brytyjskich interesów w Europie». 63 proc. natomiast jest zdania, że UE uniemożliwia Wielkiej Brytanii prowadzenie własnej polityki imigracyjnej. Podobne wątpliwości wyrażają względem pomysłu wstąpienia Wielkiej Brytanii do strefy euro. 64 proc. Brytyjczyków głosowałoby przeciwko wejściu swojego kraju do strefy euro, za opowiedziałoby się jedynie 24 proc. (…) Aż 64 proc. Brytyjczyków domaga się radykalnych zmian w relacjach między Wielką Brytanią a Unią Europejską, włącznie z zakończeniem członkostwa w jej strukturach, oraz zniesienia nadrzędności Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. Przy czym 48 proc. opowiada się jedynie za rozluźnieniem więzów ze Wspólnotą i oparciem na handlu i dobrowolnej współpracy, podczas gdy 16 proc. postuluje całkowite opuszczenie przez Wielką Brytanię Wspólnoty Europejskiej. Dla porównania, zaledwie 22 proc. Brytyjczyków godzi się na pozostanie w UE (…)”.
Bezsensowna wojna w Stref ie Gazy
Reklama
W „Przeglądzie” z 18 stycznia - wstrząsający tekst Krzysztofa Kęcika: „Katastrofa w Strefie Gazy”. Autor akcentuje: „Bezsensowna i niepotrzebna wojna doprowadziła do przerażającej masakry Palestyńczyków (…). Izraelski atak na Strefę Gazy spowodował katastrofę humanitarną. 8 stycznia agencja AFP poinformowała, że w wojnie zginęło ponad 700 Palestyńczyków, w tym 220 dzieci, ponad 3,1 tys. osób zaś odniosło rany. Następnego dnia liczba ofiar była już znacznie większa. Ratownicy Międzynarodowego Czerwonego Krzyża i Palestyńskiego Czerwonego Półksiężyca długo usiłowali dotrzeć do dzielnicy Zaitun w mieście Gaza, która znalazła się pod ostrzałem. W końcu 7 stycznia, podczas trzygodzinnego rozejmu na dostawy pomocy humanitarnej, izraelscy wojskowi przepuścili cztery ambulanse. W jednym z mieszkań sanitariusze znaleźli czworo małych dzieci, całkowicie wyczerpanych, zbyt słabych, aby wstać. Malcy trwali przy zwłokach matki. W tym mieszkaniu leżało 12 zabitych. W innym budynku ratownicy natrafili na rannych, którym nikt nie udzielał pomocy. «To szokujący przypadek», stwierdził Pierre Wettach, stojący na czele misji MCK w Izraelu i na terytoriach okupowanych. Przedstawiciele Międzynarodowego Czerwonego Krzyża zazwyczaj bardzo ostrożnie dobierają słowa, Wettach jednak oskarżył izraelskich wojskowych o to, że łamią prawo międzynarodowe, nie udzielając pomocy rannym. Urzędnik Ministerstwa Obrony państwa żydowskiego odpowiedział chłodno, że jest wojna i Izraelczycy muszą troszczyć się przede wszystkim o własnych żołnierzy. Norwescy lekarze, którzy dostali zezwolenie na wejście do Strefy, twierdzą, że byli już na wielu wojnach, ale nigdy nie widzieli czegoś podobnego. Lekarze bez przerwy amputują ręce i nogi, w szpitalach panuje niewyobrażalny chaos. «Ranni, którzy tu trafili, to głównie cywile. Jest wśród nich wiele dzieci, które odniosły bardzo ciężkie rany» - powiedział dr Erik Fosse. Ocenia on, że ok. 20% ofiar izraelskich nalotów to właśnie dzieci. (…) 250 tys. ludzi nie ma dostępu do bieżącej wody. Głodni i spragnieni Palestyńczycy ukrywają się w mieszkaniach, często uszkodzonych, czekając na codzienne trzygodzinne rozejmy. Wtedy wychodzą na ulice, aby szukać wody i jedzenia. 26-letni właściciel sklepu Abu Szaba żali się: «Już siódmy dzień żyjemy bez kropli bieżącej wody. Kuchnia jest pełna brudnych naczyń, nie możemy uprać pieluch naszego dziecka. Codziennie wyruszam, aby z narażeniem życia poszukiwać wody, najczęściej daremnie». (…) Zauważyć należy, że Izrael ponosi współodpowiedzialność za powstanie Hamasu. Na przełomie lat 80. i 90. XX wieku wywiad państwa żydowskiego wspierał tę islamską organizację, jako przeciwwagę dla świeckiego ugrupowania Fatah Jasira Arafata (…)”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Izrael kolonialny i rasistowski
Tak brzmi tytuł artykułu Przemysława Wielgosza, publikowanego w „Rzeczpospolitej” z 13 stycznia. Zdaniem autora tekstu: „Blokada informacyjna, nałożona przez Izrael, sprzyja manipulacjom, przemilczeniom i wpisywaniu wydarzeń w Gazie w kontekst «nieograniczonej wojny z terroryzmem». A to z kolei powoduje, że zapominamy o jej prawdziwym kontekście, którym pozostaje izraelska okupacja i blokada jednego z najbiedniejszych (80 proc. żyje za mniej niż 2 dolary dziennie) i najgęściej zaludnionych obszarów na świecie (ponad 1,5 mln ludzi na pasku terenu o rozmiarach 5 - 10 na 40 km). Dopiero biorąc pod uwagę owe realne uwarunkowania, będziemy mogli zrozumieć, dlaczego nawet pozornie krytyczne głosy mediów, mówiące o «niewspółmiernej odpowiedzi Izraela na prowokacje Hamasu», brzmią fałszywie. Prawdą jest, że Hamas nie przedłużył rozejmu, ale prawdą jest także, że Izrael nigdy go nie przestrzegał. W ciągu minionego półrocza wojskowe oblężenie Strefy Gazy nie zostało przerwane nawet na jeden dzień, a wojska izraelskie atakowały jej terytorium. Mordercze konsekwencje trwającej od 18 miesięcy blokady z lądu, powietrza i morza ani przez chwilę nie przestały uderzać w Palestyńczyków. W szpitalach Gazy śmiertelne żniwo zbiera niedożywienie, brak podstawowych leków, czystej wody, przerwy w dostawach energii elektrycznej, koniecznej do uruchomienia sprzętu medycznego (o ile on jest). Tylko w największym w Gazie obozie uchodźców Dżabalija (gdzie na 2 km kw. żyje 125 tys. ludzi) od lata 2007 r. z braku dostępu do lekarstw zmarło 270 osób (…). Gdy dziś zastanawiamy się nad nieustępliwością i brakiem wyobraźni przywódców Hamasu, warto pamiętać, że zanim wydali rozkaz wystrzelenia pierwszego kassama (rakiety domowej produkcji) po 19 grudnia ub.r., Izrael miał już na koncie dziesiątki ofiar rzekomego rozejmu i można domniemywać, że nie było wśród nich bojowników ruchu oporu, bo ci nie przymierają głodem. (…) Obojętność społeczności międzynarodowej wobec jawnych zapowiedzi zabijania cywilów jest bardzo czytelnym sygnałem, który zachęca Tel Awiw do coraz brutalniejszych działań. Bezkarność popycha tamtejszych polityków do barbarzyństwa (…)”.
Posłanki PO przeciw Palikotowi
Piszą o tym Mariusz Staniszewski i Wiktor Świetlik w tekście „Posłanki PO stawiają Palikota przed sądem”. Autorzy akcentują, że „skandalista z Lublina dzieli Platformę”. Szczególne wzburzenie wywołała ordynarna napaść słowna posła Palikota na b. minister rozwoju regionalnego Grażynę Gęsicką. Według Stanisławskiego i Świetlika: „Palikot szczególnie rozsierdził posłanki Platformy (…) wypowiedzią o minister Grażynie Gęsickiej. Jak się dowiedzieliśmy, kilkanaście posłanek PO wystąpi do przewodniczącego klubu o sąd koleżeński dla Palikota. - Przez takie wypowiedzi patologia w polityce staje się normą. To zabijanie standardów - mówi zdenerwowana Lidia Staroń. - Chcemy, żeby usłyszano «nie» dla takiego poziomu debaty publicznej - wtóruje jej Magda Kochan. Ona nie ma wątpliwości: - Język Palika godny jest budki z piwem - mówi (…). Kilku naszych rozmówców nieoficjalnie przyznaje, że do tej pory nad Palikotem władze partii roztaczały parasol ochronny. Jego ataki na braci Kaczyńskich znajdowały uznanie w oczach szefostwa Platformy. Pytany o to Andrzej Czuma zaklina się, że jest inaczej. Przyznaje, że w ugrupowaniu przeważa przekonanie, iż o tym, co się stanie z lubelskim posłem, zdecyduje jednoosobowo premier Tusk”.