Tabloidyzacja życia publicznego powoduje, że ludzkie dramaty i nieprawości stają się towarem na sprzedaż i zatraca się granica między dobrem a złem. Co chwilę dowiadujemy się, że jakaś osoba z pierwszych stron gazet żyje w wolnym związku albo ma nową „przyjaciółkę”, a ktoś inny zdradza żonę czy się rozwodzi lub chce się uchylić od obowiązku alimentacyjnego. Szczególnie bolesne jest dla ludzi wierzących, gdy taka osoba jest znana z eksponowania swej religijności i podkreśla, że w swej działalności kieruje się chrześcijańskimi wartościami.
Czy rozmijanie się deklaracji osoby publicznej z praktyką życia nie jest powodem szczególnego rodzaju zgorszenia? Dlaczego w takich sytuacjach proszeni przez media o komentarz koledzy z tego samego środowiska unikają wypowiedzi, zasłaniając się formułą, że to „wyłącznie prywatna sprawa” niepodlegająca dyskusji i ocenie. Czyżby? To by oznaczało, że osób publicznych nie dotyczą żadne wymagania, nie powinny mieć poglądów i nie powinny w swym życiu kierować się podstawowymi zasadami moralnymi. Problem jest wielowymiarowy, ma aspekt etyczny, polityczny, prawny. Bycie posłem, senatorem, ministrem, wojewodą, burmistrzem czy radnym to świadoma decyzja, która jest związana ze zgodą na upublicznienie szczegółowego życiorysu, stanu majątkowego, sytuacji najbliższych oraz społeczną weryfikację tych informacji i zachowań. Takie są reguły demokracji, a jeśli ktoś się z tym nie zgadza - nie musi brać udziału w życiu publicznym. Obywatele i wyborcy mają prawo do takiej wiedzy o osobach sprawujących funkcje publiczne, która pozwoli określić ich wiarygodność. W niektórych krajach osoba, która jest po rozwodzie, nie może być sędzią i orzekać w sprawach rodzinnych, ponieważ z racji jej negatywnych doświadczeń małżeńskich nie jest uznawana za osobę bezstronną. W innych - polityk, który ma niejasną sytuację rodzinną, nie ma szans u wyborców na ubieganie się o najwyższe urzędy. I nikogo to nie dziwi, bo wiedza o życiu osobistym polityka jest standardem, który pozwala zweryfikować, czy zasady, które polityk głosi w życiu publicznym, stosuje w życiu prywatnym i czy ma zdolność do pełnienia funkcji publicznych.
Trzeba też pamiętać, że niektórzy dla popularności i uzyskania statusu gwiazdki współczesnego społeczeństwa konsumpcyjnego dają się „zawłaszczać” popkulturze. Są oni poddawani swoistej obróbce i zmieniani z osób, które obdarzone zaufaniem wyborców zostały przez nich wybrane, by reprezentować ich poglądy, interesy i wartości, w kogoś, kto ujawniając pikantne szczegóły ze swojego życia, spełnia rolę zapełniacza plotkarskich rubryk i ma rozpalać masową wyobraźnię. Czy jednak można poważnie traktować osobę aspirującą do najważniejszych stanowisk w państwie, która aranżuje sesję fotograficzną dla bulwarówki przy okazji zakupu pierścionka dla kochanki i nie zdaje sobie sprawy, w jakiej sytuacji stawia własną żonę i dzieci?
Pomóż w rozwoju naszego portalu